Czasami udaje się nie słowami, a obrazem przedstawić wymiar polityki. Może być to jak Hołd Pruski u Jana Matejki, nagrania kornej postawy i bicia pokłonów przed przewodniczącą Ursulą von der Leyen, czy kanclerzem Olafem Scholzem, a ostatnio z wystąpieniem Andrzeja Halickiego w Parlamencie Europejskim i wlepionym w niego pełnym rozpaczy i beznadziei wzrokiem europosła Brejzy.
Doktryna głodzenia i pasienia. Unia wydawała miliardy na lobbing, propagandę i lewicowe organizacje
Oto wspólne posiedzenie komisji przemysłu i obrony Parlamentu Europejskiego z 24 kwietnia. Głosowana jest na nim decyzja na jakich zasadach państwa członkowskie mogą się ubiegać o kochanie unijne pieniążki na dofinansowanie własnych wydatków zbrojeniowych. Chodzi o program EDIP - Europejski Program Przemysłu Obronnego. Ku rozpaczy polityków PO nie uwzględniono żadnych polskich poprawek, więc Andrzej Halicki błaga o przełożenie głosowania na 4 czerwca, kiedy w Polsce będzie po wyborach prezydenckich i kompromitująca postawa europosłów PO, nędza polskiej dyplomacji w Brukseli nie będą miały wpływu na ich wynik.
Halickiego i Borysa Budki nie posłuchano i co chcieli Francuzi, którzy byli sprawozdawcami projektu, klepnięto. I tak wedle przyjętych zasad Polska nie dostanie ani ani unijnego nędznego cencika na swoje wydatki obronne.
O tych zasadach napiszemy później, ale najpierw wspomnimy o wydarzeniach sprzed miesiąca, kiedy to koalicja rządząca ogłosiła wielki sukces w Unii bo nadludzkim wysiłkiem dyplomatycznym, czy jakim tam, udało jej się wcisnąć do najważniejszych, wydanych ostatnio w Brukseli dokumentach dotyczących obrony, dwie wzmianki o sztandarowym projekcie rządu Donalda Tuska – Tarczy Wschód.
I tak w rezolucji Parlamentu Europejskiego o obronności znalazło się dla niej w jednym z 89 punktów pół zdania: ….(PE) podkreśla, że ochrona granic lądowych, powietrznych i morskich UE przyczynia się do bezpieczeństwa całej UE, w szczególności wschodniej granicy UE, i w związku z tym podkreśla, że Tarcza Wschód i Bałtycka Linia Obrony powinny być sztandarowymi projektami UE służącymi wspieraniu odstraszania i przezwyciężaniu potencjalnych zagrożeń ze wschodu. I tyle – mniej znaczące niż dwa wezwania, by Turcja wycofała się z północnego Cypru.
Zaś w stworzonej przez Komisję Europejską „Białej Księdze Europejskiej Gotowości Obronnej 2030” poświęcono Tarczy 1 akapit: Obrona wszystkich lądowych, powietrznych i morskich granic UE jest ważna, zwłaszcza jeśli chodzi o wschodnią granicę UE. Projekt Tarczy Wschodniej Granicy to godne uwagi przedsięwzięcie kilku państw członkowskich, mające na celu stawienie czoła rosnącym wyzwaniom w tym regionie. Ustanowiłoby ono zintegrowany system zarządzania granicami lądowymi, który został zaprojektowany w celu wzmocnienia zewnętrznej granicy lądowej UE z Rosją i Białorusią przeciwko zagrożeniom militarnym i hybrydowym. Obejmowałoby to kompleksowy zestaw barier fizycznych, rozwój infrastruktury oraz nowoczesne systemy nadzoru.
Klękajcie narody – wielka duma rządu Tuska, wielkie przedsięwzięcie co to nas i Europę ocali jest „godne uwagi”. Wtedy to Donald Tusk i jego podwładni oskarżyli PiS i Konfederację, czy jak ona się tam obecnie nazywa, o zdradę. O to, że nie chcą unijnych pieniędzy na obronę i dlatego głosowali przeciwko rezolucji PE i przyjęciu Białej Księgi.
To właśnie w tej Księdze jest zapis o programie EDIT - nędznych groszach – 1,5 miliarda euro, które na lata 2025 – 2027 jest uwaga, uwaga dla wszystkich firm i inicjatyw zbrojeniowych w całej Unii. Pisaliśmy o tym w tygodniku „Sieci”: litewski komisarz ds. obrony Andrius Kubilius roi o 100 miliardach, ale na razie to humbug równie żałosny jak ten, gdy w czasie pandemii Ursula von der Leyen obwieszczała zdobycie 50 respiratorów dla wszystkich krajów Unii, albo pierwszy raz pojechała z unijną pomocą na Ukrainę i zawiozła energooszczędne żarówki.
Za rojenia o jakichś tam grosikach i wzmiankach o Tarczy PO i przybudówki zgodziły się wtedy w marcu na oddanie w przyszłości władzy na polskim wojskiem, sprzętem i potencjałem obronnym w ręce eurokracji.
To jak zdrada Polski. Obronność UE czyli podporządkowanie Niemcom?
Teraz powróćmy do przyszłości czyli do 24 kwietnia, kiedy to na wspomnianym posiedzeniu komisji przemysłu i obrony głosowano zasady wedle których jakieś tam cenciki będą z tych 1,5 miliarda przyznawane. Francuzi i Europejska Partia Ludowa, której członkami są PO z PSL przeforsowali wymogi zgodne z Białą Księgą. Otóż dofinansowane ze środków unijnych będą tylko te produkty, które mają 70 proc. komponentów wytworzonych w Unii, a preferowane, czyli z pierwszeństwem do pieniędzy te, które mają ich 80%.
Co więcej, wprowadzono też przepisy o własności intelektualnej, co wyklucza wszelki sprzęt wyprodukowany w Unii, ale na licencji z krajów spoza niej. To eliminuje ogromną część naszej zbrojeniówki. Cencika nie dostaniemy choćby na finansowanie Kraba, bo ma koreański silnik, podwozie na koreańskiej licencji, wieże na licencji brytyjskiej i na brytyjskiej i amerykańskiej system nawigacji.
Ale, ale może coś nam skapnie, bo beton w klocach przeciwczołgowych które Donald Tusk pokazywał, będzie polski. Oto wielki sukces związany z Tarczą – kochane unijne pieniążki pójdą w większości do Francji i Niemiec. Polska nie ma zdolności do produkcji z czysto polskich komponentów.
Jakby tego wszystkiego było mało, to dzień wcześniej - 23 kwietnia na swym posiedzeniu Komisja ds. Budżetu przegłosowała sprawozdanie, w którym określiła kolejne warunki jakie trzeba spełnić by mieć dostęp do unijnych funduszy. Przekazane do Brukseli kochane pieniązki unijnych poddanych popłyną z powrotem tylko do prawidłowych, czyli posłusznych państw. Albo tych, które są jej właścicielami.
Otóż by korzystać z dobrodziejstw Unii jej prowincje muszą spełniać kryteria praworządności i wyznawać tzw. unijne wartości. Wiadomo, że są państwa lepsze gatunkowo, zamieszkane przez rasowo czystych Europejczyków jak Niemcy, Francja, czy kraje Beneluksu więc one są naturalnie z przyrodzonych im właściwości są praworządne i unijnymi wartościami wypełnione.
Te zasady są już znane, już działają, ale zostały po raz kolejny przywołane i potwierdzono, że nawet fundusze na obronność nie są spod nich wyłączone. Jak to działa wiemy, a pod względem grabienia, szantażowania, poszerzania władztwa inwencja eurokracji nie ma sobie równych.
I tak Unia chce oferować m.in. kredyty na zbrojenia w ramach programu SAFE - Security Action for Europe. Pożyczka to dobry sposób by trzymać na smyczy – wiadomo, że nic tak nie wiąże nienawidzącego się małżeństwa niż wspólny dług i hipoteka. Nawet jak już wymyślimy, że chcemy z tego SAFE korzystać to okaże się, że najpierw musimy sprostać unijnym wartościom i np. zezwolić homoseksualistom na kupowanie dzieci, albo zamawianie ich sobie z hodowali u surogatek.
Pamiętamy już jak po kłamstwach Staszewskiego i Biedronia Unia zablokowała fundusze tym samorządom które ośmieliły się przyjąć uchwały o ochronie normalnie rozumianej rodziny – mama, tata i dzieci
Zaufanie do USA zostało poważnie zachwiane. Nie sądzę, żebyśmy na razie składali jakieś większe zamówienia amerykańskiemu przemysłowi zbrojeniowemu po przeanalizowaniu naszych doświadczeń z tym, co dzieje się teraz”.
Cytuje Kowala Politico.
I komentuje:
To nie jest lekkie stwierdzenie, biorąc pod uwagę, jak bardzo zakupy amerykańskiego sprzętu obronnego przez Polskę… pomogły umocnić relacje z Waszyngtonem, a w szczególności z administracją Trumpa.
Polska planuje wydać 47,1 mld dolarów na obronę w 2025 r., z czego ponad połowa trafi do amerykańskich wykonawców. Ale Kowal mówi, że Polska teraz musi „zdywersyfikować zakupy broni” i „kupować w Europie lub bardziej polegać na naszym polskim przemyśle zbrojeniowym”.
Niemcy wiedzą kto tak naprawdę liczy się w polskim resorcie obrony, i oddają głos Cezaremu Tomczykowi, który powie co chcą usłyszeć. A kto by się tam pytał jakiegoś wicepremiera Kosiniaka-Kamysza. Więc „Politico” pisze, iż Tomczyk ostrzega Amerykę:
Ale Tomczyk zaoferował słowo przestrogi, zauważając, że USA mają również namacalne interesy w Polsce. „Jeśli USA zraziłyby Polskę, nie byłoby to dobre dla USA” – powiedział.
Podsumujmy więc ostatnie osiągnięcia rządu, naszej dyplomacji w Brukseli i wysłanników PO i reszty do Parlamentu Europejskiego. Nadludzkim wysiłkiem woli wprowadzono 3 zdania o Tarczy Wschód do rezolucji PE i do Białej Księgi Komisji Europejskiej o unijnej gotowości do obrony w roku 2030 - „White Paper for European Defence and the ReArm Europe Plan- Readiness 2030”.
W zamian za wzmianki kierunkowo zgodziliśmy się na oddanie Brukseli w przyszłości władztwa nad naszą armią, potencjałem obronnym i budowę europejskich struktur wojskowych konkurencyjnych wobec NATO. Ale za to nie dostaniemy złamanego cencika na nasz sprzęt, bo nie kupujemy go od potrzebujących kochanych pieniążków i zamówień od firm niemieckich i francuskich.
Na wszelki wypadek za pośrednictwem niemieckiego magazynu poinformowaliśmy też naszych amerykańskich sojuszników, że jak nam się coś u nich nie spodoba, a przecież nic się nie podoba, bo jak mówi Tusk, Trump to ruski szpieg, a wedle Sikorskiego to protofaszysta, to u nich też sprzętu kupować nie będziemy.
Ale za to jakiś unijny referent od LGBTCOŚTAM będzie nam sprawdzał jak wdrażamy w wojsku genderową inkluzywność i czy nasze czołgi, tak jak to było w w niemieckiej Bundeswehrze, mogą prowadzić panie w zaawansowanej ciąży.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/728153-obronna-ofensywa-po-w-unii-piniedzy-nie-ma-i-nie-bedzie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.