Nagromadzenie dużej liczby książek w gabinecie w ratuszu dowodzi, że stanowią one „ścianę”, za którą Trzaskowski kryje się przed gośćmi i petentami.
Rozmawiają z sobą (w parach lub większych grupach), próbują żartować, są wyluzowani. Tylko nowicjusze w polityce są trochę spięci, ale nie stronią od ludzi. To uczestnicy debaty kandydatów na prezydenta, jaka została zorganizowana 28 kwietnia 2025 r. przez redakcję „Super Expressu”. Nie widać uprzedzeń. Zero wyniosłości. Z jednym wyjątkiem – brakuje w tym gronie Rafała Trzaskowskiego.
Nie to, że kandydata Koalicji Obywatelskiej w pomieszczeniach na zapleczu studia nie było. Był. Tylko poza podaniem dłoni tym, którzy mu się akurat napatoczyli, odizolował się. Jak mówił uczestnik debaty, Krzysztof Stanowski, zobaczył samotnego Trzaskowskiego w fotelu, idąc do toalety. Z dala od innych, wyglądającego jak nieobecny. Zlany z fotelem, który był rodzajem kamuflażu.
Trzaskowski nie był zagubiony, nie szukał skupienia na osobności. On był wyalienowany. I nie jest to żadna nowość. Kandydat i zastępca Donalda Tuska był wyalienowany już w trakcie prekampanii, bo on taki jest. On oczywiście wychodzi na scenę czy podwyższenie podczas spotkań z ludźmi w różnych miejscowościach, ale to są praktycznie sami zwolennicy, a nawet sekciarscy wyznawcy. I nawet z nimi nie nawiązuje bliskiego kontaktu, tylko to jest sztuczne, zaaranżowane i przećwiczone (m.in. z udziałem obciachowo groteskowego posła Patryka Jaskulskiego).
Gdy się trafi, ktoś „obcy”, kandydat Tuska zaraz się denerwuje. To najlepiej widać po jego odzywkach do „obcych”, w tym dziennikarzy stacji, które nie padają przed nim na twarz. Nie są te odzywki ani mądre, ani zabawne, tylko wskazują na to, jak bardzo Trzaskowski jest spięty. Najgorzej jest, gdy stara się wydusić z siebie jakąś ironię, bo nie ma w tym za grosz polotu. A jego słowa tylko podkreślają wyalienowanie i nieumiejętność przełamania tej izolacji, a wręcz skłonność do jej wzmacniania.
Wbrew temu, co sam opowiada na wiecach i co na prawie 500 stronach książki „Rafał” mówił Donacie Subbotko, Trzaskowski nie jest „jednym z was”. Do tego stopnia, że właściwie nie zna zwykłego życia. Chwali się, że mieszka w bloku, jeździ starym autem, biega po bazarach jako zaopatrzeniowiec rodziny, ale to wszystko wygląda jak jakiś teatr. Sam zresztą ujawnia kulisy tego teatru - jak wtedy, gdy pojechał na giełdę w Broniszach, żeby zobaczyć, skąd się biorą produkty żywnościowe sprzedawane w Hali Mirowskiej (tam podobno bywa regularnie, choć nikt ze sprzedawców go nie kojarzy, a podobno jest z nimi za pan brat, mimo noszonej bejsbolówki). I był zachwycony, że zobaczył, choć byli to głównie hurtownicy.
Nagromadzenie dużej liczby książek w gabinecie w ratuszu dowodzi tego, że stanowią one „ścianę”, za którą Trzaskowski kryje się przed gośćmi i petentami. Te książki go izolują od ludzi. Na takiej zasadzie, jak w czytelni, gdzie z reguły nie nawiązuje się bliższych znajomości z innymi czytelnikami, bo tam pierwszą zasadą jest cisza. A cisza izoluje, a nie zachęca do bycia towarzyskim czy rozgadanym. Trzaskowski ucieka w książki, a raczej w towarzystwo książek, przed ludźmi. Głównie dlatego, że nie zna prawdziwego życia, tylko to książkowe.
Gdyby się zastanowić, co Rafał Trzaskowski jest w stanie samodzielnie zrobić z rzeczy zwykłych, od razu przypomina się beznadziejnie nieskuteczne klejenie taśmą szyby, który wypadała w drzwiach. A w wywiadzie-rzece „Rafał” otwarcie przyznał, że to „Gośka ma zmysł techniczny, w przeciwieństwie do mnie. Jak trzeba skręcić szafkę albo naprawić coś w samochodzie, ona popatrzy i od razu wie, że to tak, tamto siak”. Gdy Rafał jest rozmemłany, „Gośka to przecinak – w tym sensie, że jak ma coś zrobić, robi to w pięć minut. Jeżeli trzeba wymienić opony, wkłada je do samochodu i jedzie, a ponieważ uwielbia samochody, ucina sobie z mechanikiem, panem Jarkiem w warsztacie na Kabatach, takie konwersacje, że nie wiem, o co chodzi. Paski klinowe w starych autach wymieniała jedną ręką”. Rafał sprawdza się za to podobno jako kuchta, choć gdy nagrał filmik o przygotowaniu do świąt, to „Gośkę” obsadził w roli kuchty, a sam się w kuchni rozsiadł.
Trzaskowski jest wyalienowany, bo w domu prawie wszystko robi za niego „Gośka”, zaś w ratuszu szefowa jego gabinetu Wioletta Paprocka (w kampanii także szefowa sztabu). On tylko mówi o tym, że prowadzi zwyczajne życie. Nie dziwi więc jego alienacja jako polityka. On chyba inaczej nie potrafi. I gdyby nie był obsadzany w różnych publicznych rolach (ale z zapleczem pracującym za niego), byłby wyalienowany cały czas.
Trzaskowski nie chce rozmawiać z konkurentami do prezydentury, bo właściwie nie wie, o czym. Jest zbyt spięty, żeby żartować, więc się izoluje. Pod pretekstem przygotowania się, by jak najlepiej wypaść. Jak w Końskich, co jednak żadnych spektakularnych efektów nie przyniosło. A jeśli alienacja zaszła u kandydata Tuska już tak daleko, nikt nie wie, jak zachowałby się jako prezydent RP w sytuacjach dramatycznych czy groźnych dla Polski. A może właśnie o tym wiadomo – gdzieś by uciekł. Tylko co to jest za rekomendacja dla ewentualnej głowy państwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/728109-trzaskowski-jest-najbardziej-wyalienowanym-politykiem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.