„Gdzie tu duma narodowa? Gdzie tu godność? Można się naprawdę załamać. To jest w tych kwestiach niezależności, suwerenności, dumy narodowej wręcz przeciwieństwo zachowania Bolesława Chrobrego sprzed tysiąca lat”. „W tej polityce nie ma żadnej wizji. Żadnej!” — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Wojciech Polak, historyk, przewodniczący Kolegium IPN, autor książki „Pierwsze królestwo. Mocarstwo Bolesława Chrobrego” (Wyd. Biały Kruk).
wPolityce.pl: Pierwsze skojarzenia, jakie przychodzą do głowy, gdy pomyślimy o mocarstwie, to określenia typu wizja, strategia, kucie żelaza geopolityki póki jest ono gorące. Czy tak właśnie było tysiąc lat temu w przypadku Bolesława Chrobrego?
Prof. Wojciech Polak: Mocarstwowość ta ma wiele cech. Mocarstwowość w średniowieczu, za czasów Chrobrego miała ten wymiar, można powiedzieć, ciągle jeszcze jednoczenia terytoriów, które związane były z zachodnią Słowiańszczyzną, które Chrobry chciał przyłączyć do państwa polskiego i częściowo mu się tutaj udało. Mieszko I z różnych terytoriów plemiennych zjednoczył już ten zasadniczy zręb państwa polskiego, Chrobry go jeszcze poszerzył. Tu był więc ten wymiar terytorialny, ale oprócz tego Chrobry państwo bardzo wzmocnił. Kontynuował proces chrystianizacji i to w sposób bardzo intensywny, budując na przykład świątynie kamienne. Prowadził również bardzo przemyślaną politykę zagraniczną, gdy można było z Niemcami się dogadywać, gdy cesarz Otton III głosił koncepcje uniwersalistyczne, to Chrobry do tego się przyłączał, stąd Zjazd Gnieźnieński. Gdy Otton III głosił potrzebę chrystianizacji, to Bolesław Chrobry stał się właściwie protektorem tych działań chrystianizacyjnych i pamiętamy - św. Wojciech, św. Bruno z Kwerfurtu, Pięciu Braci Męczenników. Gdy trzeba było prowadzić wojnę z Niemcami, bo po śmierci Ottona III władzę objął brutalny, niechętnie nastawiony do Chrobrego i Słowiańszczyzny Henryk II, to prowadził ją przez wiele lat jako znakomity wojownik i nie zaniechał więc w żadnym stopniu dyplomacji, bo dyplomatą był świetnym. Jeszcze od czasów, jak był w dzieciństwie zakładnikiem w Niemczech, miał przyjaciół spośród wielmożów niemieckich wiedział, że trzeba te przyjaźnie wykorzystywać. Czasami także używał brzęczącej monety, żeby wzmacniać te przyjaźnie. Był tutaj niezwykle zwykle skuteczny. Można powiedzieć, że Chrobry uczynił Polskę mocarstwem i w sensie terytorialnym, i w sensie rozwoju wewnętrznego, i w sensie chrystianizacji, którą trzeba było kontynuować, i w sensie pozycji europejskiej. To zwycięska wojna z Niemcami po pokój w Budziszynie, to ta dumna postawa nieuznawania się za trybutariusza cesarskiego, za lennika. Czechy stracił w gruncie rzeczy dlatego, że nie chciał się uznać właśnie za lennika cesarstwa. Prowadził więc politykę suwerenną, dumną, niezależną i w końcu politykę wycelowaną na to, że Polska jest krajem silnym. Musi być pełna samoświadomość oraz brak kompleksu - rządzę tak, że Polska jest krajem dobrym, wspaniałym, rozwiniętym i wszyscy mają o tym wiedzieć. Ten brak kompleksów wyszedł ostatecznie w 1025 roku. Nie mógł do tej pory, z powodu rozmaitych konfiguracji politycznych, dokonać formalnego aktu koronacji, chociaż był już faktycznym królem od lat, więc przed śmiercią, po prostu nikogo się nie pytając o zgodę, moim zdaniem nie pytał się ani cesarza, ani papieża, po prostu kazał arcybiskupowi gnieźnieńskiemu Hipolitowi koronować się na króla. I koniec. Polska już nawet pod względem formalnym weszła do pierwszej ligi państw europejskich. Tego aktu koronacji nikt nie podważał. Na wieki nasz kraj stał się królestwem. Chrobry zrobił to tak, żeby podkreślić suwerenność, niezależność i niepodzielność. Miał trzech synów i obawiał się, że może być jakaś tendencja do dzielenia kraju na kawałki, a królestwa się nie dzieliło. A na dodatek podkreślił, że ma misję od Pana Boga obrony swoich poddanych przed zagrożeniem zewnętrznym, przed zagrożeniami wewnętrznymi i obrony wiary chrześcijańskiej. To było takie przypieczętowanie pozycji Polski mocarstwowej. Piszę w swojej książce, że właściwie Polska stała się największym, najsilniejszym mocarstwem w Europie za Chrobrego. Ktoś powie, że Rzesza, cesarstwo. Ale Rzesza była podzielona na szereg księstw, hrabstw, margrabstw. Ci feudałowie często cesarza lekceważyli, często bili się między sobą, najchętniej, żeby się wszyscy wymordowali wzajemnie. Ta skonfliktowana, walcząca ze sobą, podzielona na części Rzesza wcale więc nie była takim mocarstwem. Polska była jednolita pod silnymi rządami.
A czy tysiąc lat po Chrobrym, widać jakiekolwiek cechy mocarstwowości w obecnej polityce dzisiaj rządzących Polską?
Dzisiaj ta polityka polska, jeżeli w ogóle możemy mówić o jakieś konsekwentnej polityce zagranicznej za czasów rządów Donalda Tuska, to nie jest polityka dumna, to nie jest polityka mocarstwowa. Oczywiście nikt dzisiaj nie wymaga, żebyśmy dokonywali jakichś podbojów, tak jak to robił Chrobry. Potęga polega dzisiaj przede wszystkim na suwerenności, na asertywności w relacjach zagranicznych, na stawianiu własnego interesu na czele, na tym, że jesteśmy niezależni i to ta niezależność, suwerenność ma odzwierciedlenie zarówno w działalności bieżącej, jak i w pewnych pryncypiach. Na przykład, jeżeli jesteśmy suwerenni, to powinniśmy twardo zakładać, że nasze prawo jest nadrzędne nad prawem unijnym i żaden sąd, żadne TSUE ani inny trybunał europejski nie będzie nam niczego narzucał, bo najważniejsze jest nasze prawo, nasze sądy i nasze wyroki. Nikt nie będzie nam wmuszał rozmaitych rozwiązań unijnych, które często są nawet sprzeczne z prawem samej Unii, bo w tej chwili różne postanowienia Unia Europejska wprowadza jakimiś tylnymi drzwiami, bocznymi drzwiami, sposobem już wprost i one nie są nawet z punktu widzenia formalnego legalne. Tak wprowadzono więc na przykład pakt migracyjny. Polska nie powinna tego rodzaju rozwiązań uznawać. Powinna przeciwko nim protestować i żadnych paktów migracyjnych, ani podobnych rozwiązań, które są dla Polski oszukańcze, niegodziwe, nieuczciwe nie powinna przyjmować. Tutaj polityka zagraniczna powinna być twarda wobec tych wszystkich podmiotów, które chcą nas podporządkowywać Unii Europejskiej. Wiadomo, że za Unią Europejską bardzo często kryje się dzisiaj najsilniejsze państwo Unii, czyli Niemcy. Nasza polityka wobec Niemiec powinna być więc polityką podkreślania niezależności. Tymczasem to, co mamy, to co się dzieje obecnie, to jest proniemieckość wręcz niemożliwa. W Polsce nie reguluje się Odry, bo to się Niemcom nie podoba. Nie budujemy Centralnego Portu Komunikacyjnego, bo to się Niemcom nie podoba. Nie budujemy, albo udajemy tylko, że budujemy elektrownie atomowe, bo Niemcy swoje likwidują. Polska ma mieć uchodźców, a rząd tylko uznaje, że ich nie przyjmuje. Mało tego, nie ma nawet żadnej reakcji na to, że niemieckie policyjne samochody wjeżdżają na teren Polski z tymi migrantami. Gdzie tu duma narodowa? Gdzie tu godność? Można się naprawdę załamać. To jest w tych kwestiach niezależności, suwerenności, dumy narodowej wręcz przeciwieństwo zachowania Bolesława Chrobrego sprzed tysiąca lat.
A może są tutaj jakieś wizje?
W tej polityce nie ma żadnej wizji. Żadnej! Te wizje, które już zostały sformułowane, są porzucane. Była wizja Trójmorza. Teraz znowu mamy dobrą koniunkturę w Stanach Zjednoczonych dla tej koncepcji, tak, gdy prezydent Trump popierał przecież tę wizję Trójmorza. Teraz pewnie by ją również poparł, ale rząd Donalda Tuska w zasadzie nic tutaj nie robi, żeby ją realizować. Tak samo, jak nie podejmuje szeregu działań, które z polskiego punktu widzenia były bardzo korzystne. Na przykład nie jest kultywowana przyjaźń z Węgrami - jedynym państwem, które jest nam naprawdę mocno życzliwe, bo Węgry przyjęły azylanta politycznego, prześladowanego w Polsce, posła Marcina Romanowskiego. Zaniechano też szeroko rozwiniętego w okresie PiS planu reparacji. Wiadomo, że zaczęto od wyliczeń, od memoriałów, potem był czas na pewnie długoletnie, trudne naciski, trudne rokowania, trudne powracanie do tematu i naciskanie Niemiec tak długo, aż ten temat podejmą. Donald Tusk, gdy objął władzę, właściwie od razu to odpuścił. Niemcy są bardzo, bardzo zadowoleni. Nawet nie zbudowali polskim ofiarom II wojny światowej pomnika w Berlinie, a teraz już kanclerz Olaf Scholz na koniec - bo już mu się głupio zrobiło - przywiózł 30-tonowy kamień i gdzieś walą go na trawniku. I nazywają to pomnikiem tymczasowym. Jest to żałosne. Wszystko więc mamy ostatnio takie tymczasowe - tymczasowy pomnik w Berlinie, obrotowy marszałek Sejmu w Polsce. Same dziwactwa!
Ja nie mówię, że mamy mieć jakieś wielkie, przesadne ambicje mocarstwowe. Ale takim mocarstwem środkowo-europejskim to powinniśmy być niejako z automatu. Jesteśmy na to skazani! Tutaj w naszym regionie Europy powinniśmy być państwem najważniejszym, dominującym i rozmawiającym z Niemcami jak równi z równymi. Tej naturalnej tendencji też nie realizujemy, bo polityka zagraniczna, tak jak w ogóle cała polityka obecnego rządu jest skrajnie chaotyczna, bez żadnych szerszych celów, koncepcji i myśli. Nawet ten fundament naszej polityki zagranicznej, czyli sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, który jest także filarem polityki obronnej, także to się zaczyna podważać, bo Donald Tusk zaczyna się wdawać w jakieś projekty tworzenia armii europejskiej, zbrojenia się przy pomocy dotacji unijnych, które to zbrojenie będzie się odbywało prawie wyłącznie za pomocą broni kupowanej w Niemczech i produkowanej w Niemczech. A Niemcy, wiadomo, że nie mają takiej mocy wytwórczej, żeby tę broń w szybkim tempie dostarczyć, więc będziemy niedozbrojeni. Bo jedynie współpraca ze Stanami Zjednoczonymi umożliwiała nam dozbrajanie się. Tymczasem Donald Tusk ulega tej tendencji europejskiej schładzania relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Bo skoro tamci nie lubią Trumpa, to my też powinniśmy nie lubić. To jest polityka karkołomna, jak najbardziej wręcz niekorzystna dla Polski.
Jesteśmy teraz niejako pośrodku obchodów millenium - za nami wielki marsz z 12 kwietnia, a przed nami obchody zapowiadane przez Donalda Tuska, z pokazem dronów, koncertem muzycznym z gwiazdami pop. Premier przekonywał, że będzie „iście królewsko”. Jestem ciekaw Pana refleksji na temat takiego świętowania w dość… nowoczesnym wydaniu.
Zacznijmy od tego, że w ogóle miało nie być żadnych obchodów rządowych. Parlament ogłosił wcześniej wspólne obrady izby poselskiej i Senatu w Gnieźnie. Natomiast obchodów rządowych właściwie być nie miało. Tutaj wysuwam hipotezę, dlaczego tak to wszystko wyglądało. Po pierwsze, Donald Tusk zawsze niechętnie występuje razem z prezydentem RP, prawda? Często się uchyla z takiego występowania, a to, planowany zabieg, a to niespodziewana choroba i w święta narodowe zdarzało się, że nie występował u boku prezydenta, bo nie lubi, bo on uważa, że on jest najważniejszy. Przy prezydencie zawsze jest jednak numerem dwa, co jest oczywiste i naturalne. Do tego jeszcze dochodzi ta proniemieckość. Całe życie Chrobry walczył z Niemcami, dawał im łupnia potężnego wielokrotnie, lekceważył sobie tego cesarza i przewyższał go o głowę. To właściwie Henryk II był przy Chrobrym barbarzyńcą, a nie na odwrót, chociaż Niemcy lubili pogardzać Polakami, także wtedy już za Chrobrego. Chyba nasze władze, nasz rząd Donalda Tuska, po prostu nie chciał drażnić Niemców, ale pojawiły się pewne kwestie związane z wyborami prezydenckimi. Tutaj chodzi o ten argument, w odpowiedzi na zarzuty, że rząd nic nie organizuje, a tu w Warszawie odbył się piękny marsz, świętowanie w taki radosny sposób. Dodajmy, że jednak w całej w Polsce oddolnie organizuje się bardzo wiele imprez związanych z tysiącleciem koronacji, organizują je i samorządy, i Kościół, organizacje, stowarzyszenia i środowiska naukowe. Tutaj Tuska zaniepokoił prawdopodobnie fakt, że właśnie zaczęto wyciągać to lekceważenie tej wielkiej wspaniałej rocznicy, ale… w kontekście wyborów prezydenckich. I chyba uznał, że to jest poważna sytuacja, która może przynieść szkody wyborcze Rafałowi Trzaskowskiemu, kandydatowi KO. I stąd pewnie ta naprędce podjęta decyzja, o tym koncercie, o tych latających dronach, o takich obchodach, które mają być przeciwwagą dla obchodów z 12 kwietnia. Obawiam się, że to chyba zbyt wielką popularnością nie będzie się cieszyło. Drony, dronami, ale pewnie przydałoby się coś bardziej w duchu przypominającym te wydarzenia sprzed tysiąca lata, a to by wymagało jednak większych przygotowań. Tego się tak na chybcika zrobić nie da. Stąd te obchody są wyraźnie improwizowane.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/726992-prof-polak-polityka-tuska-to-przeciwienstwo-cech-chrobrego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.