„Stoi przed nami bardzo ważne zadanie, aby w ramach polskiej polityki wypracować takie decyzje na poziomie wyborców, żeby być suwerennym na serio, a nie na niby” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Grzegorz Kucharczyk. Historyk zwraca uwagę na niezwykle ważny w 1000-letnich dziejach naszego państwa moment, jakim są tegoroczne wybory prezydenckie. „Niektórzy myślą, jakoś tam będzie, ja jestem apolityczny, mnie to nie obchodzi. Tyle że nie głosujemy tu w jakimś plebiscycie czy telesondzie, tylko głosujemy nad losami naszego narodu, naszej rzeczy powszechnej” - podkreśla nasz rozmówca. „Żaden Niemiec, mówię teraz o decydentach politycznych i ekonomicznych, nie będzie traktował Polaków po partnersku. Ktoś kiedyś trafnie i zręcznie zauważył, że obecnie Niemcy nie mordują polskich elit, oni je sobie wychowują” — mówi prof. Kucharczyk.
wPolityce.pl: Jaka będzie Polska po wyborach prezydenckich? Mam wrażenie, że to nie są zwykłe wybory, ale punkt zwrotny w naszej tysiącletniej historii.
Prof. Grzegorz Kucharczyk: To prawda. Przed nami ważne rozstrzygnięcia, które będą dotyczyć przyszłości Polski i powinny być wyrazem polskiej polityki. W roku szczególnych rocznic warto przypomnieć o stuleciu opublikowania jednej z najważniejszych książek politycznych, które ukazały się w Polsce w XX wieku. Mam na myśli „Politykę polską i odbudowanie państwa” autorstwa Romana Dmowskiego. Przywołując także słowa prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego, trzeba powiedzieć, że ta polska polityka to polityka realizowana polskimi umysłami, czyli bez załatwiania, jak mawiał prymas, obcych zamówień. Te wskazania wielkich polskich mężów stanu – Dmowskiego i Wyszyńskiego - trzeba brać pod uwagę. To jest wezwanie przede wszystkim do samodzielności myślenia o sprawach wspólnych, myślenia w kategoriach polskiej racji stanu. To jest zadanie, które będzie po raz pierwszy postawione przed nami w dniu 18 maja, w czasie pierwszej tury wyborów prezydenckich. Chyba nieprzypadkowo zbiega się to z rocznicą urodzin świętego Jana Pawła II.
Czy myślimy dziś kategoriami polskiej racji stanu?
Pytanie, czy wystarczająco wielu Polaków jest tego świadoma. Wielu z nas jest rzeczywiście tego świadoma i ciągle przekonuję się to tym, podróżując po Polsce z różnymi wykładami, głównie dotyczącymi rocznicy 1000-lecia Królestwa Polskiego czy 500-lecia Hołdu Pruskiego. Ta świadomość jest widoczna na licznych zebraniach, spotkaniach i wykładach, na które ludzie ciągną. Czy jednak znajdzie się większość, która pozwoli przynajmniej zahamować plan przeciwny tej polityce polskiej, przeciwny budowaniu państwa polskiego, jako rzeczywiście suwerennego i niepodległego? To jest zadanie, które stoi przed nami.
Czy Polacy są świadomi wagi swoich wyborczych decyzji, które przesądzą o naszej przyszłości i to nie tylko w perspektywie kolejnej kadencji nowego prezydenta?
Rzeczywiście trzeba przede wszystkim uświadamiać, że teraz wybieramy nie tylko pierwszego urzędnika w państwie. Wybieramy postać, osobę która będzie pełnić urząd niezmiernie istotny, nie tylko dla funkcjonowania państwa, jako takiego, ale także w kontekście ważnych aktów prawnych i zamierzeń, które dotyczą praworządności, polityki kulturalnej państwa czy edukacji. Dzięki swoim kompetencjom prezydent RP może przeszkodzić wielu złym sprawom i na tym etapie jest to teraz najważniejsze. Część polityków obecnego obozu rządzącego otwarcie mówi, że w przypadku zwycięskich dla nich wyborów prezydenckich, zamierzają domknąć system, to znaczy zalegalizują bezprawie, które nastąpiło po 13 grudnia 2023 roku. Będą chcieli prawdopodobnie posunąć się znacznie dalej w budowaniu tego, co sami nazywają demokracją walczącą.
Hasło Donalda Tuska o „demokracji walczącej” ma bardzo konkretny wymiar. Uchwały zamiast ustaw, siłowe przejmowanie instytucji państwa, polityczne śledztwa i aresztowania. To także szczególna ingerencja w wymiar sprawiedliwości, ale także drożyzna i zapaść finansowa państwowych spółek. Co jeszcze może nas czekać?
Być może przestaną także istnieć ważne dla polskiego życia kulturalnego i naukowego instytucje, jak na przykład Instytut Pamięci Narodowej, którego likwidację zapowiadali czołowi przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. Przed podjęciem tych działań na razie powstrzymuje ich nieuchronne weto prezydenta Andrzeja Dudy. Z pewnością zniknie niezwykle ważna dla nas instytucja, jaką jest Instytut Pileckiego, który zdążył się już zadomowić w polskim pejzażu kulturalnym, mimo różnych przeciwnych temu zabiegów. Może zostać zlikwidowany na mocy nowelizacji ustawy i bez zgłoszenia weta przez ich prezydenta. Można spodziewać się także dalszych kroków na drodze do - jak to niektórzy mówią - właściwego zorganizowania rynku medialnego. Przypomnijmy, że jeżeli nowy prezydent nie przyjmie sprawozdania rocznego KRRiT, to z mocy prawa zostaje ona rozwiązywana. Nie trzeba nawet przypominać tego, co jest związane z procesem koncesyjnym, żeby wiedzieć, że w tym obszarze domykanie ich systemu, pójdzie bardzo szybko.
Polacy liczniej biorą udział w wyborach prezydenckich. Traktują to stanowisko wyjątkowo, bardziej prestiżowo, zwłaszcza w wymiarze międzynarodowym.
Prezydent posiada szerokie kompetencje w zakresie tego, co możemy nazwać polityką wizerunkową, mam na myśli zwłaszcza politykę przyznawania odznaczeń i orderów, która także może się radykalnie zmienić. Orderami mogą zostać obsypani na przykład ci, którzy swego czasu nazywali żołnierzy broniących polskiej wschodniej granicy bandytami. Być może tacy ludzie będą nagradzani w imię tej nowej polityki i tego nie możemy wykluczyć. Prezydent ma także prawo, we współpracy z rządem, reprezentować Polskę na zewnątrz. Trudno wyobrazić sobie, żeby polityk, który do tej pory uważał, że Polska nie powinna być ambitna w rozwijaniu swojego potencjału, bo np. mamy lotnisko w Berlinie, żeby później reprezentował asertywną politykę względem naszego zachodniego sąsiada. Z pewnością będzie chciał także domykać system. Sprawić, aby Polska na długie lata została wpasowana w strategię, którą można dziś nazwać Mitteleuropy, która oznacza soft dominację Niemiec w Europie Środkowej – miękkiej dominacji.
Historia znów się powtarza. Niemcy nie mogli pogodzić się z rosnącą w siłę Polską i to od czasów Chrobrego. Czy to się nigdy nie zmieni?
Protesty, które dobiegały z Niemiec z powodu dwóch koronacji królewskich w Polsce w 1025 r. - Chrobrego i Mieszka II – pochodzą ze źródeł bardzo bliskich sobie chronologicznie. Wyrażają przekonanie, że Polacy sięgając po koronę, dopuścili się uzurpacji. Niemcy pisali, że nasi władcy koronę sobie przywłaszczyli, działając kosztem godności Królestwa Niemieckiego. Nie chodziło im zatem tylko o porażkę polityczną Niemiec. Twierdzili, że Polacy podeptali w ten sposób godność Niemiec, czyli nasze dążenie suwerenności na serio, bo tym była królewska korona, było traktowane przez Niemców już w XI wieku nie tylko jako zagrożenie ich politycznych interesów, ale jako osobiste dotknięcie. Ich kronikarze piszą wprost, że to było podeptanie godności Królestwa Niemieckiego. Podobnie reagowali na trzecią koronację Bolesława Śmiałego w 1076 r., gdzie w jednej z ich kronik pada zdanie, że Bolesław Śmiały, ośmielił się sięgnąć po coś, co należy do większych od niego. Dosłownie brzmi to tak: co należy do większych od niego. Czyli wy Polacy możecie mieć swoje państwo, swoje grody, swoje różne wsie służebne, a nawet drużynę książęcą, ale pamiętajcie, że suwerenność taka naprawdę, zależy od nas. W trzeciej dekadzie XXI wieku stoi przed nami bardzo ważne zadanie, aby w ramach polskiej polityki wypracować zarówno odpowiednie regulacje, jak i podejmować takie decyzje na poziomie wyborców, żeby być suwerennym na serio, a nie na niby. To jest rzeczywista oś sporu o Polskę.
Nasza suwerenność na serio ciągle stoi Niemcom ością w gardle?
Z pewnością tak. Żaden Niemiec, mówię teraz o decydentach politycznych i ekonomicznych, nie będzie traktował Polaków po partnersku. Nikt tego wprost nie powie, bo to już nie są czasy Bismarka, czy nawet Hitlera, chociaż oni się między sobą różnili diametralnie w wielu kwestiach, ale takie jest właśnie dziedzictwo niemieckiej kultury politycznej. Polak nigdy nie będzie w niej traktowany na równi. Słyszeliśmy, nie z ust jakiejś tam skrajnej niemieckiej prawicy, tylko z ust mainstreamowych polityków i to całkiem niedawno, że Polaków i Węgrów trzeba zagłodzić, żeby nauczyli się wartości europejskich. Nikt w Niemczech nie będzie Polaków traktować po partnersku, będziemy za to słyszeć zapewnienia, że to Niemcy muszą wziąć większą odpowiedzialność za los Europy. Będą mówić, że jeszcze bardziej trzeba się zjednoczyć i być bardziej solidarnymi, bo chodzi o budowanie wspólnej architektury bezpieczeństwa. Ładne słowa i ładny parawan słowny, za którym stoją twarde niemieckie interesy. Najgorsze jest to, że spora część polskich elit politycznych święcie w to wierzy. Wierzą, że Niemcy w Europie Środkowej i także w Polsce nie mają żadnych interesów i są tylko takimi dobroczynnymi wujkami. Przyszli nam tutaj pomagać w integracji i uczyć nas praworządności oraz prawdziwej demokracji. W ogóle nie mają żadnego własnego interesu w tym, że padają polskie stocznie, nie ma udrożnienia Odry, nie będzie CPK i koniec końców nie będzie polskiego atomu. To wszystko w ogóle nie ma nic wspólnego z tym, co Niemcy robią, bo przecież są naszymi adwokatami w Europie i NATO, chcą dla nas jak najlepiej. Tyle że to wszystko bajki z mchu i paproci. Niestety spora część polskich elit politycznych w to wszystko wierzy.
Niestety wierzą w to także ich wyborcy.
To jest pośrednio dowód na zwycięstwo tej strategii Europy 2.0, którą Niemcy od czasu swojego zjednoczenia, czyli przez ponad 30 lat realizują. Zwróćmy uwagę, że to jest czas jednego pokolenia. Ktoś kiedyś trafnie i zręcznie zauważył, że obecnie Niemcy nie mordują polskich elit, oni je sobie wychowują.
Nie trudno zauważyć propagowania programowej wrogości wobec Kościoła. Czy czeka nas dechrystianizacja, kiedy prezydentem zostanie ten, który nakazał ściąganie krzyży w urzędach?
To z pewnością może przyspieszyć różne przedsięwzięcia wymierzone w Kościół katolicki. Uważam, że w tej materii zadecyduje jednak to, co się będzie działo w Kościele. Myślę tutaj o kościele hierarchicznym, ale i o kościele jako wspólnocie ludzi wierzących. Zwróćmy uwagę, że najbardziej gwałtowne, brutalne i niespotykane w naszych dziejach ataki na Kościół, osoby duchowne i generalnie na ludzi wierzących, odbyły się w momencie, kiedy w Polsce rządziła prawica. Mówię o tych marszach spod znaku czerwonego pioruna. To pokazuje, że to, kto sprawuje władzę, nie jest tu decydującą sprawą. Decydujące jest to, co się dzieje na poziomie kultury i duchowości. Jeśli zaś chodzi o duchowość, to najistotniejsze jest, jak Kościół będzie odpowiadał na te zagrożenia z poziomu Stolicy Apostolskiej, ale i pasterzy Kościoła w Polsce. Jesteśmy u progu zmian w ważnych stolicach biskupich: Poznań i niedługo z pewnością Kraków. Głos pasterzy jest bardzo istotny, bo przecież w okresie komunizmu, czyli władzy programowo wrogiej chrześcijaństwu, nasz wielki pasterz, jakim był prymas kard. Wyszyński, był w stanie zmobilizować cały naród do skutecznej walki i przejścia przez Morze Czerwone. Władza może oczywiście szkodzić i przeszkadzać, ale decydująca będzie odpowiedź na te działania. Mamy jasne wskazania prymasa Wyszyńskiego, który mówił, że trzeba podążać za twardymi słowami Chrystusa, w których najistotniejsze jest to, że dają zbawienie.
”To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw”. Pamięta pan te słowa Jana Pawła II z Kielc z 1991 r.?
On zawsze czuł głęboki związek z Polską i wielokrotnie to powtarzał. Mówił, że to jest jego matka i jego ojczyzna. Jan Paweł II rzeczywiście był wielkim polskim patriotą i robił wiele, żeby Polskę podnieść z kolan. Wspominamy w tym roku tysiąclecie Królestwa Polskiego, właściwie nie tyle koronacji Bolesława Chrobrego, ile właśnie 1000-lecie Królestwa Polskiego. Chodziło o taki zabieg, aby instytucja królestwa była na stałe i ściśle zrośnięta z Polską. To przypomnijmy, że nikt w XX wieku, a może i dłużej, nie zrobił tak wiele dla pobudzenia u Polaków pamięci o królestwie, jak Jan Paweł II. W 1997 r. kanonizował polskiego króla, Jadwigę Andegaweńską, rzucając nam drugie koło ratunkowe i pokazując jak budować naszą trzecią niepodległość. Pierwsze jego wezwanie zlekceważyliśmy, kiedy w 1991 r. mówił podczas pielgrzymki o budowaniu naszej niepodległości w oparciu o dekalog. To drugie wezwanie zawarte było właśnie w homilii kanonizacyjnej przy okazji wyniesienia na ołtarze polskiego króla - Jadwigi Andegaweńskiej. Ojciec Święty mówił wtedy, że ona była wielką i świętą dlatego, że potrafiła łączyć świętość osobistą z wymogami polskiej racji stanu. Jaki z tego płynie wniosek? Wymogi polskiej racji stanu nie są sprzeczne ze świętością, a święty władca, czyli władca, który na serio traktuje swoją wiarę, nie jest żadną fajtłapą i nieudacznikiem. Przykład królowej Jadwigi pokazuje, że jej decyzje były bardzo dobre i uczyniły trwały pokój na wieki po zawarciu unii polsko-litewskiej, która była możliwa dzięki jej zgodzie na małżeństwo z Władysławem Jagiełłą. A jak wiemy, ta Unia przetrwała ponad 400 lat i była zwornikiem ładu geopolitycznego w tej części Europy. Ten przykład Jana Pawła II i jego nauczania, trzeba w obecnej sytuacji przywoływać.
Niestety nie jest to przywoływane w oficjalnych wypowiedziach przedstawicieli obecnej władzy.
Zwróćmy uwagę, jak to wszystko się dziś zazębia. Rocznica 1000-lecia Królestwa Polskiego i rocznica śmierci św. Jana Pawła II, który wskazywał nam kierunek działań. Uzmysławiał, że świętość nie idzie w sprzeczności z polską racją stanu i odwrotnie, polska racja stanu, powinna iść w kierunku, z którego wyrosła polska korona. Nie byłoby koronacji królewskiej w państwie tak zwanego rozdziału kościoła od państwa. Wystarczy przyjrzeć się rytowi koronacyjnemu. Czy byłoby to możliwe w jakimś laickim państwie? Oczywiście, że nie. To pokazuje, że wbrew temu, co mówią, chcący opiłowywać katolików politycy, Kościół zawsze był przyjacielem polskiej suwerenności. Instytucjonalnie zapewnił nam drogę do królestwa. Nie byłoby Królestwa Polskiego, gdyby nie było arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Nie byłoby arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, gdyby nie męczeństwo św. Wojciecha.
Chce pan powiedzieć, że w majowych wyborach będziemy decydować o naszym królewskim dziedzictwie? Wielu jest jednak zniechęconych tym, co się dzieje w Polsce.
To będą bardzo poważne decyzje, do których trzeba przywołać dramatyczne słowa Jana Pawła II z 1979 r., wypowiedziane w Gnieźnie w czasie „bierzmowania dziejów narodu Polskiego”. Ojciec święty mówił o tym, aby nie podcinać korzeni, z których wyrastamy, żeby się nie zniechęcić i wytrwać. Wydaje mi się, że wielu z nas może grozić zniechęcenie i zobojętnienie. Niektórzy myślą, jakoś tam będzie, ja jestem apolityczny, mnie to nie obchodzi. Spotykam się z osobami, które tak właśnie sądzą. Tyle że skutki tych wyborów dotkną ostatecznie nas wszystkich, poprzez kompetencje, jakie są przypisane do urzędu Prezydenta RP. Te kompetencje są wbrew pozorom na tyle szerokie, że mogą wpływać na życie polityczne i społeczne w Polsce. Jeżeli nie będzie już hamulca, w postaci skutecznego weta prezydenta, które przynajmniej pozwala na ograniczenie ustrojowego szaleństwa, które rządzący nazywają demokracją walczącą, to gdzie wtedy zostanie postawiona tama tej walce? Jakie będą jej granice i kto je ustanowi? Polacy muszą to rozważyć w swoich umysłach i sercach. Skorzystajmy z tej świątecznej sekwencji czasowej. Mamy Wielki Tydzień i święta Wielkiej Nocy. To jest dobry czas na refleksję, na podjęcie namysłu nad poważnymi sprawami dotyczącymi naszej przyszłości. Nie głosujemy przecież w jakimś plebiscycie czy telesondzie, tylko głosujemy nad losami naszego narodu, naszej rzeczy powszechnej, rzeczy publicznej, respubliki.
Dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prezydent Duda skierował tzw. ustawę o mowie nienawiści do TK! Głowa państwa zdecydowała się na tryb kontroli prewencyjnej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/726983-kucharczyk-trwa-walka-o-to-bysmy-mieli-suwerenne-panstwo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.