Wyborcza już wie, kto jest winny bałaganu w przedszkolach.
Winni rodzice, winne samorządy – obwieszcza piórem dziennikarki Aleksandry Pezdy.
Sprawa dotyczy chaosu, jaki powstał po wprowadzeniu w życie z dniem 1 września tzw. ustawy „przedszkolnej”, która zakłada, że opłaty za każdą godzinę powyżej pięciu godzin bezpłatnych, nie mogą być wyższe niż 1 złoty. W praktyce spowodowało to pozbawienie dzieci uczęszczających do publicznych placówek zajęć dodatkowych, takich jak taniec, rytmika, język obcy czy judo. Rodzice, którzy dowiedzieli się o tym w ostatniej chwili, są tym zbulwersowani. Ale dziennikarka „Gazety Wyborczej” już nie – broni rządu i atakuje rodziców oraz samorządy.
W marcu 2012 r. premier Donald Tusk obiecał, że pomoże rodzicom. Potem się dwa razy z tego wycofywał z powodu kłopotów budżetowych. W końcu jednak przekazał samorządom 500 mln złotych na przedszkola. Był to ruch wizerunkowy, ale przełomowy w polityce społecznej państwa, które woli raczej decentralizować zadania i ograniczać wydatki
– czytamy.
Najpierw dostaje się rodzicom:
Mamy nowy bunt, którzy wzniecili zamożniejsi – klasa średnia –bo dla nich jest to równanie w dół. (…) A rodzice chcą dla dzieci ekstraprofesjonalnej „rytmiczanki” („co robi doktorat”-jak powiedziała mi jedna z matek), a panią od baletu koniecznie po akademii muzycznej.
Zdaniem dziennikarki przedszkola publiczne stały się „ostoją rozbudowanego prywatnego biznesu”.
A to ten biznes wywindował oczekiwania rodziców wobec edukacji – publicznej już tylko w teorii -
stwierdza Pezda.
Potem przychodzi kolej na samorządy:
Z drugiej strony uciskane wydatkami samorządy oszczędzają każdy grosz. Dotację od rządu dostały, jednak nie chcą jej wydawać na superangielski w przedszkolach. A rodzicom ściemniają – mówią, że pieniędzy dostało za mało.
Oczywiście „GW” ma na to gotową receptę.
Większość zajęć, za które płacili dotąd rodzice, mogą prowadzić z powodzeniem nauczycielki przedszkoli. Pięć lat studiów chyba wystarczy na przygotowanie do rytmiki, muzyki i tańca z dziećmi.
Prawda, jakie to proste?
Rząd chciał zbudować w przedszkolach Szwecję. Okazało się, że to, co może rodzicom zaoferować publiczna edukacja, to dla nich za niski pułap -
podsumowuje dziennikarka.
No i jak żyć z tymi rodzicami? Wciąż chcą jak najlepiej dla swoich dzieci.
BR
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/72685-wyborcza-oskarza-rodzicow