„Telewizja publiczna nie jest skrzynką, w którą mogą inne komitety wrzucać, co im się tylko podoba” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Marek Markiewicz. Były szef KRRiT wylicza przepisy, które mogły zostać naruszone w związku z udziałem TVP w debacie, którą zorganizował sztab wyborczy Rafała Trzaskowskiego. „Rozumiem, że ten czas antenowy został kupiony i opłacony, choć zastanawiałbym się, czy w takich warunkach telewizja ma prawo taką debatę przeprowadzać, bo potraktowano tę debatę, jak produkt reklamowy, a to nie jest zgodne ani z konstytucją, ani z Ustawą o radiofonii i telewizji” - ocenia nasz rozmówca.
CZYTAJ TAKŻE: Szef KRRiT chce, by PKW skontrolowała neo-TVP ws. debaty Trzaskowskiego. Być może uczestniczyła w agitacji wyborczej
wPolityce.pl: Czy jako społeczeństwo straciliśmy już telewizję publiczną?
Mec. Marek Markiewicz: Musimy zacząć od tego, czym jest telewizja publiczna. Ustawa o radiofonii i telewizji stanowi, że TVP jest wyraźnie odrębnym bytem względem wszystkich innych nadawców, powiedzmy telewizji prywatnych. Co się z tym wiąże? TVP nie podlega procesowi koncesyjnemu, istnieje z mocy ustawy po to, żeby nie działać komercyjnie, ale by wypełniać publiczne zobowiązania. Z tego tytułu nie musi ubiegać się o koncesję. Jak żadna inna telewizja, posiada zatem gwarancje swojego istnienia i żeby likwidować telewizję publiczną, trzeba zmieniać ustawę.
Jaką rolę zatem odegrała w telewizja publiczna w czasie debaty zorganizowanej w Końskich przez sztab Rafała Trzaskowskiego?
Ustawa nakłada na publicznego nadawcę określone obowiązki, których nie mają inne telewizje. Jest to na przykład obowiązek uczestniczenia w referendum i w wyborach. Ustawa mówi także, że telewizja publiczna ma obowiązek przeprowadzenia debat między przedstawicielami komitetów, a w wypadku wyborów prezydenckich, pomiędzy kandydatami. I to nie jest działalność usługowa, ale działalność własna tej telewizji, która musi zapewnić równy dostęp wszystkich kandydatów do czasu antenowego. W oparciu o ustawę Kodeks wyborczy, KRRiT wydała rozporządzenie w sprawie szczegółowych zasad oraz trybu przeprowadzania debat przez TVP. Telewizja Polska ma obowiązek przeprowadzenia takiej debaty w Programie Pierwszym pomiędzy kandydatami startującymi w wyborach na prezydenta, o których mowa w artykułach 289 i 292 Kodeksu wyborczego. Debata jest opisana w paragrafie 3. rozporządzenia KRRiT, które przesądza o tym, ile powinna trwać, w jakim terminie ma być zorganizowana i w jakich godzinach. Telewizja ma także obowiązek, zgodnie z paragrafem 4. rozporządzenia, przeprowadzenia debaty ze wszystkimi kandydatami na prezydenta Rzeczypospolitej. Jest tam oczywiście także mowa o kandydatach startujących w innych wyborach (Sejmu i Senatu oraz Parlamentu Europejskiego).
Czy taką debatę oglądaliśmy w Końskich, mam na myśli tę z udziałem TVP?
Największe zdziwienie budzi to, że to nie Telewizja Polska ogłosiła termin debaty, bo tu nawet daty ramowe nie są takie istotne. Wykonując swój ustawowy obowiązek, TVP powinna się zwrócić do całego społeczeństwa i do wszystkich kandydatów, że przeprowadza debatę równą dla wszystkich kandydatów. Telewizja publiczna nie jest opłacana przez komitety wyborcze, ale finansuje realizację swojego obowiązku ze środków własnych. Różne praktyki wykonywano do tej pory, ale z całą pewnością nie jest tak, że telewizja jest skrzynką, w którą mogą inne komitety wrzucać, co im się tylko podoba.
Tyle że to Rafał Trzaskowski zaprosił na debatę w Końskich?
Dziwię się i pytam, na jakich zasadach pan Rafał Trzaskowski zawiadomił o debacie w telewizji publicznej, którą jak widać, uznaje. Nie wymienił za to TV Republika, której jak widać wraz z premierem Donaldem Tuskiem, nie uznaje, co jest w ogóle nie do pomyślenia na gruncie obowiązującego prawa. Właściwie telewizja publiczna do dzisiaj nie chce wyjaśnić, w jakiej roli tam wystąpiła, czy może mikrofonu, czy też organizatora, który jest przecież ustawowo zobowiązany do przeprowadzenia debaty na oczach całego społeczeństwa.
Czyli TVP powinna wystawić rachunek za usługę sztabowi Trzaskowskiego? Usłyszeliśmy w jej trakcie z ust przedstawicielki TVP, że to nie nadawca publiczny ją realizuje.
Jeśli tak, to rozumiem, że ten czas antenowy został kupiony i opłacony, choć zastanawiałbym się, czy w takich warunkach telewizja ma prawo taką debatę przeprowadzać, bo potraktowano tę debatę, jak produkt reklamowy, a to nie jest zgodne ani z konstytucją, ani z Ustawą o radiofonii i telewizji. To, że telewizja publiczna unika wypełniania swojej roli, oznacza, że kierowana jest przez osoby, które nie czytują regularnie Ustawy o radiowi telewizji oraz rozporządzeń KRRiT, którą przecież w każdej chwili mogą poprosić o radę i o wsparcie. Nie jest tak, że nieznajomość prawa tłumaczy jego naruszanie. Z całą pewnością nie była to debata, której zorganizowanie Ustawa powierza telewizji publicznej. To było coś, co zapowiedział jeden z kandydatów, eliminując jednocześnie innych uczestników rynku medialnego, do czego w ogóle nie jest upoważniony. Chyba że sam ponosi koszty takiej debaty, a inne podmioty, jak telewizja publiczna przyjmują na siebie taki obowiązek. W moim przekonaniu to jest działanie na granicy prawa.
Choć w evencie Trzaskowskiego miała pomagać TVP, to kandydat KO z góry wykluczył możliwość uczestniczenia w nim pozostały kandydatów.
Kolejną istotną rzeczą jest to, że to telewizja publiczna odpowiada za to, jak ta debata przebiegnie, którzy kandydaci zostaną z odpowiednim wyprzedzeniem zawiadomieni, a widzowie poinformowani, że takie coś ma się wydarzyć. Każda inna forma będzie formą rodzącą naruszenie zasady równości szans dla wszystkich kandydatów i wszystkich komitetów. Każdy z nich, niezależnie od tego, czy jest wielki, czy mały, ma prawo do równego dostępu do anteny. Jeżeli ta zasada zostanie naruszona, no to w ogóle nie mamy o czym mówić. Jesteśmy w takim wypadku gdzieś na skraju buszu, choć sądzę, że wiele krajów, które dysponują buszem, jest tu bardziej demokratyczna niż to, co obecnie dzieje się na gruncie Ustawy o radiofonii i telewizji. Zaręczam państwa i daje słowo honoru, że była ona wynikiem kilku lat naprawdę uważnego myślenia o tym, jak nasz rynek medialny trzeba urządzić. Po to właśnie została powołana KRRiT, żeby będąc niezależną od rządu i od Sejmu, była organem właściwym w sprawach radiofonii i telewizji. To, że premier jej w ogóle nie dostrzegł, jak likwidowano telewizję publiczną, to to jest jeden z większych fenomenów tych czasów. Widać rzadko jego doradcy czytali konstytucję
Czy mogło dopjść do złamania prawa?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji powinna być powiadomiona o zamiarze zorganizowania takiej debaty i obserwować, jak ona przebiega. Telewizja publiczna nikomu łaski nie robi, nie jest żadnym dysponentem jakichkolwiek dóbr. Ma wykonać ściśle opisany obowiązek. Jeżeli natomiast rodzi się podejrzenie, że włącza się w rywalizację między kandydatami, że prowadzi agitację na rzecz jednego, drugiego, czy trzeciego kandydata, to jest to ewidentne złamanie ustaw.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie znaleźli dziś w siedzibie TVP żadnych dokumentów - rachunków, faktur i umów - potwierdzającego wykonanie jakieś usługi na rzecz szatabu wyborczego Trzaskowskiego?
To mnie nie dziwi. Najbardziej żenującą sceną było jednak niewpuszczanie przedstawicieli komitetów do budynku TVP, który nie jest przecież twierdzą. Bywa wprawdzie czasami forsowany w napadzie kompletnie złego, czy może wadliwego, rozumienia konstytucji, ale jest ciągle budynkiem publicznym. Jako budynek telewizji publicznej ma służyć dobru publicznemu. To, że ochroniarze nie wpuszczali tego czy innego dziennikarza, czy tego, czy innego przedstawiciela komitetu wyborczego, to jest po prostu skandal. Tak samo, jak niebywałym skandalem jest niewpuszczanie przedstawicieli jednej telewizji na konferencje prasowe premiera. To nie premier decyduje o tym, jak dostarczane są informacje do obywateli. Taki jest konstytucyjny obowiązek mediów i dziennikarzy, a premier narusza konstytucję i swoje obowiązki, bo jest urzędnikiem publicznym i nie dysponuje w tym wypadku wyłącznie własną osobą.
Dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE: Tak neo-TVP zareagowała na kontrolę poselską! Politycy PiS: Okazuje się, że nie jest w stanie znaleźć żadnych dokumentów
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/726677-markiewicz-debata-w-tvp-byla-niczym-produkt-reklamowy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.