Jest co najmniej dziwaczne, że także po stronie opozycji są ludzie, którym chodzi o skłócenie, a nie zbliżenie Prawa i Sprawiedliwości z Konfederacją.
Postraszenie koalicyjnym rządem Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji po wyborach parlamentarnych w 2027 r. ma pomóc Rafałowi Trzaskowskiemu wygrać wybory prezydenckie w 2025 r. Nawet jeśliby obecny prezydent Warszawy jako głowa państwa nie zatrzymał zwycięstwa wyborczego koalicji PiS z Konfederacją i jej rządów, to je sparaliżuje. Zachętą i przynętą do zainteresowanie opinii publicznej takim scenariuszem jest dołączenie do niego prezydenta Andrzeja Dudy. Taki jest mniej więcej cel różnych dywagacji, np. w „Newsweeku” (konkretnie autorstwa Jacka Gądka, autora wydanej właśnie biografii Andrzeja Dudy dla kucharek).
Koalicja PiS i Konfederacji jest oczywiście możliwa, ale szczegóły jej ewentualnego istnienia ujawniane przez polityków i w mediach mają w istocie do niej nie dopuścić. Domniemany scenariusz jest taki, że Sławomir Mentzen dogaduje się z prezydentem Andrzejem Dudą, by wspólnie zemścić się jednocześnie na Donaldzie Tusku i Jarosławie Kaczyńskim. Zemścić się tak, że Jarosław Kaczyński odejdzie na emeryturę, a Donald Tusk trafi do więzienia.
Rządy PiS i Konfederacji są realne, gdyż już obecnie mamy do czynienia z przesunięciem zdecydowanie w prawo społecznych nastrojów. To ma być na rękę prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który we wspólny projekt PiS i Konfederacji miałby się zaangażować, a nawet już nad nim pracuje (wspólnie ze Sławomirem Mentzenem). A jak już wspólny rząd by powstał, to premierem mógłby być właśnie Mentzen. Albo Andrzej Duda, czyli Marcin Mastalerek (o tym za chwilę). To wygląda na scenariusz ułożony właśnie przez Mastalerka albo przez niego sprytnie podsuwany, żeby kto inny uznał go za swój.
U obecnie rządzących oraz w ich mediach Marcin Mastalerek wyraźnie korzysta z ochronnego parasola, a nawet bywa lansowany jako mąż stanu mający przed sobą wielką przyszłość. Andrzej Duda mógłby być premierem koalicji PiS i Konfederacji, ale podobno „charakterologicznie nie nadaje się na takie stanowisko”. Ale nadaje się Mastalerek, choć ponoć „takie wizje w Konfederacji wkładają między bajki”. Na razie „Pałac [Prezydencki] i sam Andrzej Duda pracują na sukces Mentzena”. Żeby odchodzący prezydent pozostał w wielkiej polityce, a Marcin Mastalerek (razem z Łukaszem Rzepeckim) wrócili do parlamentu. Dlatego Mastalerek ma być „animatorem kontaktów Dudy z Mentzenem”.
Im bardziej prorządowe media lansują koalicję PiS z Konfederacją, tym bardziej ma to mobilizować elektorat Rafała Trzaskowskiego. I utrudniać powstanie takiej koalicji, skoro mówi się o niej głównie w szeroko pojętym obozie rządzącym. Wygląda to więc na specjalną operację zwolenników Tuska (być może z jego udziałem), żeby do koalicji jednak nie doszło. No bo, jaki interes miałby w tym Sławomir Mentzen, jeśli premierem miałby być Andrzej Duda albo Marcin Mastalerek. W istocie chodzi więc o skłócenie, a nie zbliżenie Prawa i Sprawiedliwości z Konfederacją.
Stanowczo zbyt wielu ludzi, także po stronie opozycji, co wydaje się co najmniej dziwaczne, działa tak, jakby chcieli ewentualną koalicję PiS i Konfederacji wysadzić w powietrze, a nie do niej doprowadzić. To wszystko jest na rękę Donaldowi Tuskowi i Rafałowi Trzaskowskiemu, bo jest elementem straszenia Polaków rządami bardzo prawicowymi, a wręcz faszystowskimi. Wypadałoby więc mieć trochę więcej rozumu, gdy się kreśli polityczne scenariusze na przyszłość. Chyba że chodzi o uniemożliwienie odsunięcia od władzy skryminalizowanego reżimu Tuska. I jego umocnienie, gdyby udało się dostatecznie napompować Trzaskowskiego, żeby wygrał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/725297-sa-ludzie-ktorym-chodzi-o-sklocenie-pis-z-konfederacja