„Nie dość, że to obywatele dzisiaj chronią granicy polsko-niemieckiej, bo Tusk pozwala na to, żeby byle policjant niemiecki wjeżdżał sobie jak do siebie do Zgorzelca i zostawiał imigrantów, to jeszcze do tego, kiedy Polacy, polscy obywatele mówią temu „nie” i protestują, to policja stoi 150 metrów dalej i się przygląda. To całkowicie niepoważne” - mówi Janusz Kowalski w rozmowie z portalem wPolityce.pl, opowiadając o prowokacjach, do których doszło podczas manifestacji na polsko-niemieckiej granicy.
Polacy protestowali na moście granicznym z Niemcami w Zgorzelcu w województwie dolnośląskim. Podczas wydarzenia domagano się m.in, rozpoczęcia natychmiastowej kontroli granicznej przez stronę polską na wzór tej, jaką Niemcy prowadzą od 2023 roku.
To kolejny taki protest, poprzedni odbył się 8 marca na granicy z Niemcami w Słubicach. Ich organizatorem jest właśnie Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Roty Marszu Niepodległości.
Prowokacje
Podczas manifestacji w Zgorzelcu doszło do prowokacji. Na czele wydarzenia pojawili się zamaskowani osobnicy, którzy jak wskazał Robert Bąkiewicz „nie mieli nic wspólnego z organizatorami”. Bąkiewicz wyjaśnił, że wiele osób widziało, że ci sami ludzie później „po koleżeńsku” rozmawiali z policjantami. Wskazał ponadto, że policja nie reagowała na prośby, aby te osoby usunąć z demonstracji. Niedługo potem prowokatorzy wylądowali na czołówkach niemieckich mediów.
Co tam się działo?
Więcej o tej sprawie opowiada w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości Janusz Kowalski, który uczestniczył w demonstracji.
To ewidentna prowokacja. Pytanie: kogo? Czy Donalda Tuska? Czy niemieckich służb? A być może wspólnych działań ze strony niemieckiej i ekipy Tuska, bo mieliśmy sytuację, w której kilka tysięcy osób demonstrujących na granicy polsko-niemieckiej nie było w żaden sposób zabezpieczanych przez policję, która wręcz manifestacyjnie odmawiała interwencji
— wskazuje.
Na szczęście, my na samym początku zgromadzenia poinformowaliśmy, że na czole manifestacji stoją prowokatorzy i tłum patriotów wyprowadził de facto tych prowokatorów poza obszar tej manifestacji
— mówi.
Niemieckie oczekiwania
Janusz Kowalski nie miał wątpliwości co do tego, kto mógł skorzystać na tych prowokacjach.
Niemcy potrzebowali, co zresztą pokazuje niemiecki „Bild” obrazków z jakimiś hasłami rasistowskimi, z jakimiś hasłami nacjonalistycznymi, jakimiś hasłami, które nijak mają się do prawdziwych uczestników tego zgromadzenia, czyli do polskich patriotów, którzy manifestowali z radością na twarzy pod biało-czerwoną flagą
— stwierdza.
Tam były dziesiątki rodzin z Poznania, z Gorzowa Wielkopolskiego, z Kędzierzyna-Koźla, z Warszawy, z Białegostoku nawet przyjechali do Zgorzelca, żeby manifestować obronę polsko-niemieckiej granicy
— zaznacza.
Kompromitacja Tuska
Polityk nie zostawił suchej nitki na polskich władzach, które dopuściły do tych prowokacji.
To jest kompromitacja służb Tuska, Siemoniaka, że dopuszczają do takich prowokacji, że pozwalają oczerniać polski wizerunek za granicą
— podkreśla.
Gdzie jest polskie państwo? Nie dość, że to obywatele dzisiaj chronią granicy polsko-niemieckiej, bo Tusk pozwala na to, żeby byle policjant niemiecki wjeżdżał sobie jak do siebie do Zgorzelca i zostawiał imigrantów, to jeszcze do tego, kiedy Polacy, polscy obywatele mówią temu „nie” i protestują, to policja stoi 150 metrów dalej i się przygląda. To całkowicie niepoważne
— podsumowuje Janusz Kowalski.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/724660-tylko-u-nas-kowalski-kompromitacja-sluzb-tuska-siemoniaka