„Demokracja warcząca” już nie tylko warczy, ale gryzie – śmiertelnie. Zaszczuwa na śmierć.
Zmarła pani Barbara Skrzypek, najbliższa współpracowniczka prezesa Jarosława Kaczyńskiego, kierująca od czasów PC jego sekretariatem (Biurem Prezydialnym). Poznałem ją osobiście, kiedy w latach 1996-2012 kilkukrotnie miałem okazję przeprowadzać dłuższe rozmowy-wywiady z prezesem Kaczyńskim dla dwumiesięcznika „Arcana”. Za każdym razem to właśnie pani Skrzypek, z wyjątkową kulturą, życzliwością oraz, jeśli wolno tak powiedzieć, szczególnym osobistym ciepłem pomagała w umówieniu tych wizyt i gościła mnie (tak jak z pewnością setki innych osób) na Nowogrodzkiej. Dlatego nie mogę milczeć teraz, kiedy pani Barbara nie żyje: zmarła niespełna trzy dni po wielogodzinnym przesłuchaniu w urągających uczciwemu dochodzeniu warunkach, w sprawie, którą wykreował Roman Giertych jako tzw. aferę dwóch wież. O okolicznościach przesłuchania można dowiedzieć się z wielu mediów. Głos zabierają też przesłuchujący: prok. Wrzosek i mec. Dubois. Oboje jakby zapomnieli o znanej maksymie: nemo iudex in causa sua – nikt nie jest sędzią we własnej sprawie. Oni tymczasem występują we własnej sprawie: bo na nich pada cień podejrzenia o doprowadzenie do tragicznego w skutkach stresu. Na sądzie Boskim ta sprawa zostanie wyjaśniona na pewno. A przed ludzkim? Prokurator Wrzosek, powszechnie znana ze swej manifestowanej w najbardziej radykalny sposób nienawiści do PiS, odmówiła prośbie pani Skrzypek do dopuszczenie do przesłuchania pełnomocnika, czyli adwokata, który służyłby pomocą prawną przesłuchiwanej. Starsza kobieta, bez doświadczenia prawniczego, stanęła wobec trojga przesłuchujących. Obok prok. Wrzosek byli to pełnomocnik skarżącego - pan Dubois oraz nieznany z nazwiska prawnik z kancelarii R. Giertycha – trudno o bardziej jednoznaczny dobór tej „trojki”. Teraz jej członkowie wystawiają sobie nawzajem solenne świadectwa moralności.
Nie chcę kontynuować tego tekstu, by nie dać ponieść się emocjom. Trzeba się pomodlić o pokój wieczny duszy ś.p. Barbary.
Pokoju tutaj, nie będzie. I o to chodzi, od przegranych przez niego wyborów prezydenckich roku 2005, inicjatorowi tej nieustanej kampanii nienawiści, nazywanej, jak to u Orwella, „polityką miłości”. Jak z tego wybrniemy? Mogę tylko powtórzyć słowa znanego hasła: „Razem pokonajmy to zło!”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/724081-razem-pokonajmy-to-zlo