Prokuratura grozi, w anonimowym komunikacie, że
łączenie śmierci świadka z faktem jego przesłuchania i podnoszenie bezpośredniego związku pomiędzy tymi zdarzeniami skutkować będzie wystąpieniem przez Prokuraturę Okręgową na drogę cywilnoprawną celem ochrony dobrego imienia instytucji i referenta sprawy.
Wiadomo - dobre imię sprawa najważniejsza. Tym bardziej, że przesłuchanie prowadzone w formule „trzech na jednego” miało przebiegać „w bardzo kulturalnej atmosferze”.
Rozumiecie państwo - miło było. Zależy dla kogo. Dla wezwanego świadka, dociskanego przez pięć godzin przez ludzi nienawidzących Prawa i Sprawiedliwości, pewnie nie. Tym bardziej, że nie dali zgody się na obecność pełnomocnika. Jakim prawem? Pytali o dokumenty, skomplikowane sprawy prawne, majątkowe sprzed lat i świadek miał odpowiadać z głowy? Ryzyko pomyłki, błędu, olbrzymie. Klasyczna pułapka. Obrzydliwa sytuacja.
Ale zgoda, że dla przesłuchujących mogło to być, w perwersyjny sposób, „miłe” doświadczenie. W końcu marzyli o zemście za to upokorzenie, jakim było według nich osiem lat dobrych rządów obozu premiera Jarosława Kaczyńskiego. Tak dobrych, że wyrwały Polskę z syfu postkomunizmu i ośmieszyły nieudolność poprzednich ekip.
Co najważniejsze, przesłuchujący mieli przed sobą wizję wielkiego medialnego spektaklu, z rozpisanymi już rolami, z być może napisanym „aktem oskarżenia”. Dopuszczam myśl, że rozgrzanej politycznie pani prokurator oczy się śmiały gdy pomyślała jak bardzo „dojedzie” przeciwników. Jakie zasługi położy dla swojego „obozu demokratycznego”. Czy myśl, że używanie wymiaru sprawiedliwości jako narzędzia walki politycznej to haniebny standard rosyjsko-białoruski przeszła jej przez przez głowę?
Czy pani prokurator nie rozumie, że po tym jak publicznie dała wyraz swojej nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości nie ma moralnego prawa zajmować się takimi sprawami, a w mojej opinii w ogóle pełnić takiej państwowej funkcji?
Tu dochodzimy do sedna sprawy. Z relacji osób rozmawiających ze śp. Barbarą Skrzypek po wezwaniu jej do prokuratury jednoznacznie wynika, że doskonale rozumiała jego polityczny charakter. Wiedziała, że to gra nastawiona na dopadnięcie jej byłego pracodawcy, że celem jest medialny spektakl, że ona w tych warunkach jest bez szans. To, że odmówiono jej prawa do pełnomocnika, tylko utwierdziło ją w strasznych obawach.
Czytała też wynurzenia mecenasa Jacka Dubois, który proponował by urbanowe w stylu „ucho prezesa” kontynuować w formule „ucha prokuratora”.
Bawili się strachem człowieka, który wie iż ludzie nakręceni politycznymi emocjami dysponują dziś całym aparatem państwa i nie wahają się go użyć do prześladowań opozycji. Smakuje im ta świadomość, że jak ktoś wpadnie już w ich ręce, to mogą z nim zrobić, co chcą. Bo przecież nawet sędziów „losują” po białorusku - wynik zawsze jest zgodny z oczekiwaniami.
Bodnaryzm, system używania policji i wymiaru sprawiedliwości do politycznych prześladowań, coraz częściej oznacza ludzkie cierpienie i śmierć.
Nie pierwsza to ofiara, nie ostatnia. Tym razem trafiło na ciepłą i profesjonalną osobę, która nikomu krzywdy nie zrobiła a której praca służyła sprawie Polski.
Śledztwo było polityczne i medialne, w stylu białoruskim. Wiele wskazuje, że śp. Barbary Skrzypek jest ofiarą tej presji, wytworzonej świadomie przez obóz władzy.
Groźby prokuratury zrozumiałem. Jeśli mam ponieść karę za mówienie tej oczywistej prawdy, to trudno. Jestem gotów nawet na więzienie. Ale mówić muszę, z szacunku do ofiar i z troski, by nie było kolejnych. Jeśli takiej sprawy media w Polsce miałyby nie móc oceniać i wyjaśniać, to by znaczyło, że mediów już w ogóle nie mamy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/724034-wiedziala-ze-w-tych-warunkach-jest-bez-szans