Gdyby Trzaskowski przeczytał choćby książkę „Francuski i rosyjski w carskiej Rosji. Używanie języka przez rosyjskie elity”, może przestałby szaleć z tym swoim francuskim.
Po kampanii prezydenckiej przed wyborami 18 maja i 1 czerwca 2025 r. Rafał Trzaskowski przejdzie do historii jako „człowiek z francuskiego”. Co zabawne, to on sam wywołał lawinę z tym francuskim, bo nieustannie się ze znajomości francuskiego tłumaczy. Stara się przekonać Polaków, że on z tym francuskim to właściwie się urodził i co to za problem. Dlaczego się zatem tak intensywnie i obszernie tłumaczy? Obecnie nawet bardziej niż jeszcze kilka miesięcy temu. I to te natrętne tłumaczenia najbardziej zwracają uwagę.
W swojej edukacji, także tej francuskiej, oraz praktykowaniu tego języka Trzaskowski przeoczył coś, co jego tłumaczenia sprowadza na kompletne manowce i otwiera różne interpretacje oraz teorie spiskowe. Każdy, kto czytał na przykład „Wojnę i pokój” Lwa Tołstoja zauważył, że tam wielu Rosjan mówi po francusku, a niektóre rosyjskie damy są wyjątkowo nieporadne w posługiwaniu się rosyjskim. Tołstoj po prostu oddał ówczesne zwyczaje, a były one takie, że język francuski był dla rosyjskiej szlachty w XVIII i na początku XIX wieku „zestawem obowiązkowym”. Nie tylko wśród rodzin szlacheckich powszechne było prowadzenie rozmów i korespondencji w języku francuskim. W elitarnych instytucjach edukacyjnych, takich jak Uniwersytet Moskiewski czy Uniwersytet w Petersburgu albo Petersburski Instytut Smolny dla Szlachetnie Urodzonych Panien wiele zajęć odbywało się w języku francuskim. Dla rosyjskich elit nauka i znajomość francuskiego były oznaką wysokiego statusu. No i w ten sposób leczyło się kompleksy, czyli postrzeganie Rosjan jako dzikich i niecywilizowanych.
Choć powód uczenia się francuskiego był także praktyczny (szlachta Imperium Rosyjskiego w dużej części nie była etnicznie rosyjska), najważniejsze było demonstrowanie ucywilizowania dzikich Rosjan. Dlatego rosyjski był dla wyższych warstw społecznych drugim, a nawet trzecim językiem (jeszcze po niemieckim). Rafał Trzaskowski może tego nawet nie wiedzieć, ale wpisuje się w te rosyjskie kompleksy – dzikich i na marginesie Europy. Polska szlachta, która po rozbiorach znalazła się pod rosyjskim panowaniem, też zresztą temu „sfrancuzczeniu” ulegała, czego przykładem jest choćby Jan Potocki, autor „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. Z Trzaskowskim jest nawet gorzej niż z elitami w XVIII i XIX wieku, gdyż one nie demonstrowały aż takich natręctw i szajb, gdy chodzi o język francuski.
Dla rosyjskich elit nauka francuskiego była niejako przymusowa, podobnie jak noszenie się z paryska. Gdy car Piotr I zaczął modernizować Rosję, francuski stał się znakiem tych reform. Tym łatwiej, że był wówczas językiem dyplomatycznym. A Francja i Francuzi byli centrum oświecenia, którym Piotr I oraz następni władcy Rosji byli zafascynowani. Z Francji pochodziło wiele podręczników używanych w Rosji, francuski był językiem rozpraw naukowych i filozoficznych. Znający francuski byli w zasadzie automatycznie elitą. Trudno powiedzieć, dlaczego akurat w Rafale Trzaskowskim obudziły się „rosyjskie” (z obszaru ówczesnego Imperium Rosyjskiego, czyli także części Rzeczypospolitej) kompleksy sprzed dwustu lat. Ale w najlepsze jej demonstruje.
Od panowania Elżbiety I, język francuski zaczął dominować na innymi (głównie niderlandzkim i niemieckim) stając się językiem kultury i generalnie wyższych sfer. Za panowania Katarzyny II język francuski zaczął być ściśle kojarzony z ideami postępu i europejskości, a dwór wziął pod swoje skrzydła wielu oświeceniowych uczonych i filozofów. Katarzyna II przyjęła, wybiórczo, ale jednak, idee Oświecenia, nawiązujące do rozumu i postępu. Wiele wskazuje na to, że także przez Rafała Trzaskowskiego francuski jest utożsamiany z postępem i europejskością.
Język francuski nie stracił swojej pozycji w kręgach rosyjskich elit aż do 1917 r. Nawet po inwazji Napoleona przedstawiciele rosyjskich elit nie byli gotowych wyrzec się francuskiego w imię patriotyzmu. Nic dziwnego, że francuscy jeńcy wojenni w Rosji, zanim w latach 1814–1816 mogli wrócić do ojczyzny, byli nauczycielami języka francuskiego w szlacheckich czy generalnie bogatych rodzinach rosyjskich. Francuski nadal był głównym językiem w różnych instytucjach państwowych Rosji.
Gdyby Rafał Trzaskowski przeczytał choćby książkę „Francuski i rosyjski w carskiej Rosji. Używanie języka przez rosyjskie elity” (pod redakcją Dereka Offorda, Lary Ryazanovej-Clarke, Vladislava Rjeoutskiego i Gesine Argent, a opublikowanej w 2015 r. w Wydawnictwie Uniwersytetu Edynburskiego), może przestałby szaleć z tym swoim francuskim. To jednak dziwne, gdy człowiek mający wielkie pretensje intelektualne i uważający się za wzorzec Europejczyka, wpisuje się w rosyjskie kompleksy i problemy z końca XVIII i całego XIX wieku. Niby chodzi o francuski, a wychodzi na to, że jednak o rosyjski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/723886-trzaskowski-wpisuje-sie-w-rosyjskie-kompleksy-sprzed-200-lat