„Jak można wprowadzać przepisy o ważności wyborów po ich przeprowadzeniu, czyli ex post?” - dziwi się w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS dr Marcin Warchoł. W ten sposób odnosi się do pomysłów jakie mieli przedstawić na sejmowej komisji prof. Marek Chmaj i mec. Przemysław Rosati. Były minister sprawiedliwości przytacza fundamentalne przepisy i zastanawia się co po wyborach zrobi marszałek Szymon Hołownia, który musi zorganizować zaprzysiężenie prezydenta elekta przed Zgromadzeniem Narodowym.
Po tym, jak prezydent Andrzej Duda zawetował tzw. ustawę incydentalną, związani z obecną władzą prawnicy już szykują kolejne ewentualności, aby zablokować decyzję Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN o ważności wyborów. Prof. Marek Chmaj i mec. Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, w Sejmie zaprezentowali swoje ekspertyzy w sprawie wyborów prezydenckich. W ich ocenie Sejm będzie musiał uchwalić po wyborach ustawę, która pozwoli, by o ważności wyboru prezydenta zdecydował inny sąd. Miałby ją podpisać… wybrany właśnie prezydent elekt.
To jest niemożliwe prawnie i konstytucyjnie. Jak można wprowadzać przepisy o ważności wyborów po ich przeprowadzeniu, czyli ex post? Mamy dziś jednoznacznie brzmiące prawo, jeśli chodzi o stwierdzenie ważności wyborów. Artykuł 26 paragraf 1 ustawy o Sądzie Najwyższym jasno mówi, że stwierdzanie ważności wyborów należy do właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Z kolei art. 244 paragraf 1a Kodeksu wyborczego stwierdza, że uchwała w tej sprawie jest podejmowana w składzie całej izby. Zasady orzekania o ważności wyborów, które wynikają z przepisów są bardzo wyraźne
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS dr Marcin Warchoł.
CZYTAJ TAKŻE: Absurdalny pomysł Chmaja i Rosatiego ws. wyborów! Burza w sieci. „Dożyliśmy w doktrynie prawa dni ostatecznego upadku”
Pół roku ciszy legislacyjnej
Były minister sprawiedliwości przypomina, że obecnie rządzący chcą łamać wyroki Trybunału Konstytucyjnego, wydane w czasach rządów koalicji PO-PSL, do których nigdy nie zgłaszali zastrzeżeń. Chodzi o zachowanie ciszy legislacyjnej w okresie tuż przed wyborami.
Z wyroków Trybunału Konstytucyjnego (z 28 października 2009 r. i 20 lipca 2011 r.), podjętych jeszcze za prof. Andrzeja Rzeplińskiego i prof. Ewy Łętowskiej, wynika zasada, że nie można podejmować żadnych zmian w procedurze wyborczej na pół roku przed wyborami. Mamy zatem sytuację prawnie oczywistą i nie można gmerać w procedurze wyborczej na dwa miesiące przed głosowaniem. Okres karencyjny, tzw. ciszy legislacyjnej, już się rozpoczął
— mówi nam dr Warchoł i przypomina zapisy orzeczenia TK z 20 lipca 2011 r.
De lege ferenda Trybunał pragnie jednak zauważyć, że okres sześciu miesięcy wyłączenia prawa wyborczego od dokonywania w nim istotnych zmian przed wyborami jest okresem minimalnym i ustawodawca każdorazowo powinien dążyć do jego maksymalizacji
— czytamy w uzasadnieniu do wyroku TK, w którym podkreśla się, że Komisja Rady Europy na Rzecz Demokracji przez Prawo (Komisja Wenecka) wskazuje na jeszcze dłuży termin karencji legislacyjnej.
Zasadnicze elementy prawa wyborczego, w szczególności przepisy ogólne prawa wyborczego, skład komisji wyborczych oraz wytyczenie granic okręgów wyborczych, nie powinny podlegać zmianom na nie później niż rok przed wyborami lub powinny być określone w konstytucji albo w akcie prawa wyższym niż ustawa zwykła
— brzmi przytoczony przez TK cytat z zaleceń Komisji Weneckiej.
Co zrobi Hołownia po wyborach?
Były minister sprawiedliwości nie kryje swojego oburzenia z powodu łamania tak oczywistych i wyznaczonych przez TK zasad, które były respektowane przez wiele lat.
To jest absolutnie skandal i próba powtórzenia wariantu rumuńskiego, czyli dokonania skoku na wybory i zabrania Polakom demokracji. To jest zbrodnia, która nie ujdzie im na sucho. Niewykluczone, że już teraz poniosą druzgocące konsekwencje swoich działań, bo wiedzieliśmy, że w Rumunii ludzie wyszli na ulice i być może w Polsce też wyjdą. Niech przestaną się zatem bawić zapałkami, bo to jest ogromnie niebezpieczne. Polsce grozi kataklizm nie tylko prawny, ale i społeczny. Chcą utrzymać się u władzy i wszelkiego rodzaju łajdactwa chodzą im teraz po głowie
— mówi poseł PiS, który zastanawia się, jak zachowa się po wyborach marszałek Sejmu Szymon Hołownia. To on zgodnie z przepisami uchwały Zgromadzenia Narodowego z 2000 r. zwołuje posiedzenie połączonych izb Sejmu i Senatu w celu złożenia przysięgi przez nowo wybranego Prezydenta RP.
Może przecież zakwestionować legalność orzeczenia o ważności wyborów prezydenckich Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, bo zasiadają w niej tzw. neo-sędziowie. We wrześniu ubiegłego roku Hołownia stwierdził bowiem, że nie uznaje z kolei orzeczenia TK ws. komisji ds. Pegasusa, bo w składzie zasiadała osoba niebędąca sędzią. Czy Hołownia zorganizuje zaprzysiężenie prezydenta elekta w Sejmie, jeśli nie będzie to Rafał Trzaskowski?
Hołownia jest nieprzewidywalny. Z jednej strony cieszył się ze swojego mandatu posła, który otrzymał waśnie dzięki Izbie Kontroli SN, a później zakwestionował rozstrzygnięcie tej izby ws. mandatów Wąska i Kamińskiego. Dlatego nie wiemy, jak się zachowa marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Z przykrością powiem, że nie wykluczałbym bym żadnej możliwości
— mówi nasz rozmówca.
Rządzą za pomocą uchwał, a nie ustaw. Dla nich żadne prawo się nie liczy. Wybierają sobie te wyroki, które im pasują. Tu nie chodzi o sędziów powołanych po 2018 r. Pamiętamy co mówiła minister Kotula o wyroku dotyczącym zmiany płci. Ten wyrok wydali sędziowie powołani po 2018 roku. Liczy się to, co im pasuje
— podsumowuje dr Marcin Warchoł.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/723672-warchol-odbieraja-demokracje-polacy-moga-wyjsc-na-ulice