Internetowa dyskusja polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z multimiliarderem Elonem Muskiem, do której dołączył również amerykański sekretarz stanu Marco Rubio, zostanie zanotowana jako jeden z bardziej absurdalnych epizodów w historii polskiej dyplomacji.
Nie jest jasne, co skłoniło Sikorskiego do odpowiedzi na tyrady Muska na temat Ukrainy na portalu społecznościowym X i stworzenia w ten sposób sytuacji, która jeszcze bardziej pogorszy stosunki polsko-amerykańskie.
Nie, Musk nie groził, jak twierdzi Sikorski, zaprzestaniem dostaw Starlinka na Ukrainę. On tylko napisał w swoim typowo irytującym, ale w zasadzie nieszkodliwym stylu coś, co akurat jest prawdą: bez jego satelitarnego systemu telekomunikacyjnego Ukraina byłaby stracona. Sikorski poczuł jednak potrzebę obwinić Muska, w swoim zwykłym stylu - pełnym nadętego ego i arogancji. Problem w tym, że czym innym jest, gdy z powodu jego ego muszą cierpieć jego rodzina i współpracownicy, a czymś innym, gdy cała Polska musi odczuć konsekwencje tego szaleństwa.
Dyplomacji nie prowadzi się na Twitterze i uznaję, że to duży błąd pana ministra Sikorskiego, że zakres poważnej dyplomacji wprowadza na Twittera. To nie służy państwu polskiemu
— słusznie zauważył obywatelski kandydat na prezydenta dr Karol Nawrocki, komentując całą sytuację.
Nawrocki był bardzo łagodny. W momencie kiedy polską racją stanu jest dobra relacja z Waszyngtonem, wyrządzone szkody są tak duże, że premier Donald Tusk – gdyby oczywiście zależało mu na Polsce – musiałby rozważyć zakazanie swojemu szefowi dyplomacji korzystania z mediów społecznościowych. Oczywiście, tego nie zrobił, a wręcz przeciwnie powiedział, że politycy PiS-u, którzy krytykują Sikorskiego i jego upadek, „stracili resztki narodowej godności”. Tak, to prawda, Tusk mówi o narodowej godności!
Tymczasem wielu komentatorów, nawet tych którzy nie są specjalne bliscy obecnemu rządowi, stwierdziło w mediach społecznościowych i w swoich felietonach, że w tej sytuacji powinniśmy „okazać solidarność z Sikorskim”. Bo mamy tutaj do czynienia – jak twierdzą - z sytuacją, w której zagraniczni politycy atakują polskiego urzędnika. Ci, którzy nie okazują solidarności z szalonym ego Sikorskiego, nie okazują szacunku państwu polskiemu – uważają obrońcy ministra.
Wszystkim którzy „solidaryzują się teraz z Sikorskim” i żądają od innych, żeby to zrobili, chcę przypomnieć pewne wydarzenie z Parlamentu Europejskiego, o którym kiedyś pisałem.
Chodzi o wystąpienie Radosława Sikorskiego i Wojciecha Sadurskiego w Brukseli w styczniu 2020 r. Polityk KO i prawnik zachowywali się wtedy jak aktywiści obozu Tuska, przekonując europejskich polityków do walki z polskim rządem i zatrzymania reformy sądownictwa. Lobbing w Parlamencie Europejskim i naciski na elity europejskie, aby kontynuowały kampanię przeciwko konserwatywnej władze, to klasyczny przykład wykorzystywania zagranicznych wpływów przeciwko własnemu rządowi, wybranemu przez obywateli.
I teraz my mamy okazywać solidarność z takimi ludźmi, którzy pokazali, że nie mają elementarnego szacunku wobec polskiej demokracji?
I na koniec: istnieje pewne prawdopodobieństwo, że Sikorski przez cały czas doskonale wiedział, co robi i że jego wpisy w mediach społecznościowych miały na celu uczynienie z polskiego rządu głównego nośnika antytrumpowskiej histerii w Europie.
Ale ten scenariusz jest dla Polski tak zły, że nie ośmielam się go poważnie rozważać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/723503-dlaczego-mamy-sie-solidaryzowac-z-szalonym-ego-sikorskiego