„Zniszczyli to, co zbudowaliśmy, zaprzepaścili wszystkie nasze sukcesy, a teraz szukają dla siebie alibi. Powinni złożyć zawiadomienie na samych siebie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Piotr Gliński. Były szef MKiDN w ten sposób odniósł się do słów obecnego wiceministra kultury Macieja Wróbla, który poinformował w Sejmie, że do prokuratury trafiło już zawiadomienie w związku z działalnością Instytutu Pileckiego. „Pan Wróbel, niczym łobuz, wyszedł w Sejmie na mównicę i ględził, opowiadając swoje kłamliwe polityczne tezy” - oświadcza poseł Gliński.
Wiceminister kultury Maciej Wróbel odpowiadał w Sejmie na pytania posłanek Urszuli Augustyn i Elżbiety Gapińskiej z Koalicji Obywatelskiej dotyczące Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego. Stwierdził, że działalność Instytutu Pileckiego ciągle jest jest audytowana, a do prokuratury trafiło już zawiadomienie. Posłanka Augustyn stwierdziła, że tworzone przez Instytut podmioty były „doskonałą skarbonką na pieniądze przepływające ze spółek Skarbu Państwa”.
To są skandaliczne insynuacje, które uknuli, bo bezprawnie zwolnili dyrektor instytutu i praktycznie zablokowali jego funkcjonowanie. Tej ekipie nie podoba się, że Polska może być promowana poprzez instytucje, które mają charakter naukowy. W oparciu, o badania naukowe, upowszechnianie wiedzy, ale także na podstawie różnych świadectw dotyczących doświadczeń dwóch totalitaryzmów, przez które Polska przechodziła w czasie wojny i później w PRL-u. Takie działania wpływają przecież na zmianę naszego wizerunku w świecie, bronią naszego punktu widzenia, naszej narracji historycznej. Instytut nie przypadkowo nosi imię rotmistrza Witolda Pileckiego. To jednak obecnej władzy bardzo się nie podoba
— mówi w rozmowie w z portalem wPolityce.pl prof. Piotr Gliński.
„Absolutnie aroganckie i bezczelne kłamstwa”
Wiceministrowi Wróblowi nie podoba się to, że w ciągu sześciu lat Instytut otrzymał na swoją działalność łącznie 700 mln zł.
Za te pieniądze można utrzymać Zamek Królewski w Warszawie przez 13 lat lub Państwowe Muzeum na Majdanku z jego oddziałami - przez 35 lat
— stwierdził Wróbel i dodał, że na 220 pracowników tylko 16 to byli pracownicy naukowi.
Te zarzuty są kuriozalne! To był czas tworzenia Instytutu, który budował swoją infrastrukturę. W związku z tym wiele zatrudnionych osób nadzorowało i realizowało inwestycje, które robiliśmy w Polsce i za granicą. Instytut budując zaplecze dla swoich oddziałów, realizował w sumie siedem inwestycji, żeby promować polską narrację i nasze badania historyczne
— nie kryje zażenowania poziomem manipulacji przedstawiciela resortu były szef MKiDN. Maciej Wróbel podał także, że koszt nowej siedziby Instytutu przy ul. Siennej w Warszawie to 87 mln zł.
Główna siedziba Instytutu na ul. Siennej w Warszawie wymagała poważnego remontu. Budowane były także cztery muzea, m. in. Muzeum Obławy Augustowskiej, którego Polska nigdy nie miała. Zostało wybudowane, ale teraz stoi zamknięte na skutek zaniechań obecnej władzy. Oni powinni złożyć zawiadomienie do prokuratury, ale na siebie o niedopełnienie obowiązków, bo zaniechanie działań jest marnowaniem publicznych środków
— przypomina nasz rozmówca i wylicza inwestycje, które Instytut zrealizował z wymienionych przez wiceministra Wróbla 700 mln zł.
Nikomu nie muszę tłumaczyć, jak bardzo jest nam potrzebne Muzeum Obławy Augustowskiej w związku z zakłamywaniem historii o tamtym okresie. Powstało także Muzeum Dom Rodziny Pileckich w Ostrowie Mazowieckim i działa już od kilku lat. Mieści się w domu rodzinny Marii Ostrowskiej, żony rotmistrza Pileckiego i jest, krótko mówiąc świetne. To bardzo nowoczesne muzeum połączone z dworkiem, w którym wychowała żona rtm. Pileckiego. W ramach Instytutu Pileckiego powstały także dwa lokale ekspozycyjne, muzealne w Domu Bez Kantów w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu. Tworzone było także Muzeum Polskie w Rapperswilu. W ramach tego samego budżetu zakupiono hotel Schwanen, w którym znalazło się to muzeum jako oddział Instytutu Pileckiego w Szwajcarii. Budowaliśmy także oddział Instytutu Pileckiego w Berlinie, naprzeciwko Bramy Brandenburskiej, który działa już od wielu lat oraz podpisaną umowę na powstanie oddziału w Nowym Jorku na Manhattanie
— podkreśla prof. Gliński. Obecnemu kierownictwu resortu kultury szczególnie nie podoba się inwestycja, którą on zapoczątkował w Szwajcarii. Chodzi o zakup hotelu Schwanen w Rapperswilu, gdzie miało powstać Muzeum Polskie i szwajcarski oddział Instytutu.
Nie sprawdzono jednak, że w umowie istnieje zapis konieczności utrzymania hotelu z barem i dwoma restauracjami. Więc Instytut zamiast muzeum zajmuje się teraz hotelem z barem i restauracjami
— perorował w Sejmie wiceminister Wróbel.
Wiceminister kultury Maciej Wróbel przeczytał w Sejmie polityczne tezy, które mu przygotowano. Obecna ekipa rządząca wycofała się z przebudowy i adaptacji hotelu Schwanen, który udało się nam pozyskać dzięki ogromnemu nakładowi pracy i życzliwości wielu ludzi – w szczególności fachowości polskich dyplomatów. Dzięki ogromnej aktywności ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego udało się zakupić historyczny hotel, który jest zabytkiem i znajduje się ok. 150 metrów od zamku w Rapperswilu. To tam w XIX wieku podpisano umowę powołującą Polskie Muzeum. Hotel Schwanen stał kilka lat bezczynnie, ponieważ właściciel nie chciał go nikomu sprzedać. Z naszej perspektywy absolutnie nadawał się do zaadoptowania na potrzeby muzeum i oddziału Instytutu Pileckiego. Ten zabytkowy hotel znajduje się w prestiżowym miejscu nad Jeziorem Zuryskim. Władze miasta były bardzo zadowolone, że państwo polskie zdecydowało się go zakupić i przeznaczyć na potrzeby Muzeum Polskiego, które zostało wyrzucone z zamku Rapperswilu
— podkreśla były minister kultury i dziedzictwa narodowego.
Kłamstwem jest, że można tam było zorganizować muzeum. Konieczna była oczywiście niewielka adaptacja. Od samego początku mieliśmy jednak założenie, że zostawiamy tam restaurację i część hotelową, ponieważ jest to genialne zaplecze dla Muzeum i Instytutu. Szwajcarski oddział Instytutu Pileckiego dysponowałby w takiej sytuacji genialnym zapleczem na potrzeby organizowanych konferencji naukowych, popularyzatorskich i wszelkich innych, mających na celu promocję Polski. Lepszego miejsca do realizacji takich celów w Szwajcarii nie ma. Tam zjeżdża cała światowa elita finansjery. Co z tego, skoro teraz przyszli do resortu barbarzyńscy, troglodyci, ludzie, którzy nie wiedzą, co mówią. Pan Wróbel, niczym łobuz, wyszedł w Sejmie na mównicę i ględził, opowiadając swoje kłamliwe polityczne tezy. W tej chwili polonusi, którzy prowadzili od XIX wieku Muzeum Polskie, zerwali relacje z obecnym kierownictwem ministerstwa kultury, ponieważ rząd polski wypowiedział list intencyjny, który parafowałem. To wszystko mogło przecież funkcjonować tak, jak Biblioteka Polska w Paryżu
— oświadcza poseł Prawa i Sprawiedliwości.
To nie przypadek, że Polska inwestuje w takich miejscach. Chodzi o skuteczną promocję w świecie polskiej historii. To właśnie na takie inwestycje wydano 700 mln zł i to przez kilka lat. Dlatego potrzebowaliśmy pracowników realizujących i przygotowujących bardzo trudne i duże inwestycje infrastrukturalne. A oni wydali tyle samo pieniędzy na jedno muzeum, kiszarnię ogórków na Placu Defilad (Muzeum Sztuki Nowoczesnej)
— stwierdza prof. Gliński.
CZYTAJ TAKŻE: Walka o prawdę. Prof. Gliński: „Rząd Tuska ogłosił przełom polegający na ustępstwach dot. ukraińskich upamiętnień w Polsce”
„Szukają dla siebie alibi”
Wróbel zarzucił odwołanemu kierownictwu Instytutu zaniedbania dotyczące pracy naukowej.
Delikatnie mówiąc, oceniamy, że Instytut w sposób niedostateczny realizował zadania badawcze, a szybko rosnąca liczba pracowników nie przekładała się na wzmacnianie potencjału naukowego
— utrzymywał w czasie swojego wystąpienia w Sejmie przedstawiciel resortu.
Instytut im. rtm. Pileckiego ma ogromne ociągnięcia naukowe. Jednym z największych jest opracowanie „Listy Ładosia”, którą opublikowano w bazie Holocaust Survivor and Victim Names Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. To spis nazwisk Żydów, którym w czasie II wojny światowej zostały wystawione paszporty latynoamerykańskie. Wielu z nich żyje do dziś. Instytut Pileckiego powołał Centrum Dokumentowania Zbrodni Rosyjskich w Ukrainie im. Rafała Lemkina. Lemkin był polskim prawnikiem, który opracował i stworzył pojęcie „ludobójstwa”. Czy to nie jest szalenie istotne z punktu widzenia badań historycznych w XX wieku? Trzecim wielkim osiągnięciem Instytutu było przetłumaczenie i upowszechnienie na świecie relacji polskich świadków obu totalitaryzmów. Do tej pory nigdy nie było czegoś takiego w międzynarodowym obiegu naukowym
— przypomniał były szedf MKiDN.
Kolejną sprawą był wielki i niezwykle cenny program Instytutu „Zawołani po imieniu” – nawiązujący do wiersza Zbigniew Herberta. Dotyczył Polaków, którzy podczas okupacji niemieckiej zostali zamordowani przez Niemców za pomoc Żydom. Piąty projekt dotyczył odnajdowania i nagradzania medalem za braterstwo i solidarność osoby, które pomagały obywatelom polskim w czasie II wojny światowej. Jakby odwrotność, sprawiedliwych, prawda? Wręczał go prezydent RP, ale Instytut przygotowywał całość od strony historycznej. Wielu obywateli innych krajów otrzymało ten medal. Takiego upamiętnienia i takiej nagrody do tej pory nigdy nie było. To wszystko stworzył Instytut im rtm. Pileckiego. Takie projekty naukowe mógłbym jeszcze długo wymieniać. Tymczasem ze strony obecnej ekipy spotykamy się z absolutnie aroganckimi i bezczelnymi kłamstwami, które okraszane są manipulacjami. Chciałbym, aby obecny dyrektor Instytutu, który zasłynął z opinii, że Polska nie powinna starać się o odszkodowania za straty wojenne, miał takie osiągnięcia
— wymieniał dalej prof. Gliński.
Zniszczyli to, co zbudowaliśmy, zaprzepaścili wszystkie nasze sukcesy, a teraz szukają dla siebie alibi. Wyrzucili ludzi, którzy realizowali te projekty i opowiadają kłamstwa, a usłużne im media to powielają. Mamy do czynienia z przestępstwami. Powinni złożyć zawiadomienie na samych siebie, bo niszczą dorobek wielu lat naszej ciężkiej pracy, wytrwałego budowania infrastruktury Instytutu
— podsumował poseł Piotr Gliński z PiS.
koal
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/723322-prof-glinski-powinni-zlozyc-zawiadomienie-na-samych-siebie