Szokujące doniesienia o unijnych planach zorganizowania okrągłego stołu ws. wyborów w Polsce każą przypuszczać, że scenariusz rumuński jest coraz bliżej. Ogłasza to wiceszefowa KE, która od lat wspiera Trzaskowskiego. Za rządów PiS wielokrotnie atakowała Polskę, żądając odebrania należnych nam funduszy z UE. Coś, co jeszcze niedawno wydawało się absurdalną teorią spiskową, stanowi teraz codzienność Unii Europejskiej. Realizowane od lat plany utworzenia unijnego superpaństwa pod wodzą Berlina, wchodzą w etap finalizacji. Dotychczas skutecznie przeciwstawiała się temu Polska. Odkąd rządzi koalicja 13 grudnia, jedynie prezydent Andrzej Duda dba o zachowanie suwerenności RP, co unijny establishment zamierza niebawem zmienić. Wybory prezydenckie mają „domknąć system” nie tylko w Polsce. Szokujące plany „przypilnowania” ich przez Brukselę słusznie budzą obawy o zewnętrzną ingerencję w wewnętrzne sprawy Polski.
Henna Virkkunen, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji, zapowiedziała w rozmowie z niemieckim portalem „Deutsche Welle”, że niebawem Komisja Europejska zorganizuje okrągły stół w sprawie wyborów w Polsce. Ma zamiar prześwietlić pojawiające się w sieci treści dotyczące wyborów. Pod lupę ma zostać wzięta zwłaszcza platforma X, o której zamknięcie postulują od miesięcy rozmaite środowiska liberalno-lewicowe. Jak twierdzi Virkkunen, przeanalizowane zostaną „scenariusze z władzami krajowymi, NGO’sami i samymi platformami, ponieważ są one również ważnym kanałem komunikacji”. Już to pokazuje, czego możemy się spodziewać. Dodaje, że KE „broni europejskich wartości – wolności słowa, praw podstawowych, praworządności”. O tym, jak wyglądają te europejskie wartości i co dziś zrobiono z wolnością słowa czy praworządnością, wiemy doskonale. Świetnie podsumował to J.D. Vance podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
Kto mieszał się w wybory parlamentarne?
Mieliśmy już ze strony Komisji Europejskiej jasne wskazanie, kogo Bruksela oczekuje na stanowisku premiera Rzeczypospolitej. Jednoznacznie wyraziła to Ursula von der Leyen w czerwcu 2022 roku, gdy podczas kongresu Europejskiej Partii Ludowej wyznaczała Donaldowi Tuskowi nowe zadanie: „Teraz mój drogi Donaldzie wrócisz do swojego kraju, by ponownie stać przy tych wartościach. Pamiętaj Donaldzie, kiedy znów Cię spotkamy, zobaczymy Cię, tak jak powiedziałeś, jako premiera”.
Jak powiedziała, tak się stało. I wcale nie dlatego, że Platforma Obywatelska wygrała wybory. Zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość. Ale potężnie rozhulana akcja nienawiści, finansowana także przez rosyjską agenturę, zjednoczyła pod wulgarnym sztandarem „jeb..ć PiS”, wszystkich możliwych przeciwników partii Jarosława Kaczyńskiego, z których Tusk zdołał ukleić sejmową większość. Na jaw wychodzą kolejne fakty, mogące świadczyć o tym, że opinia publiczna mogła znajdować się pod wpływem działań zewnętrznych. Z jednej strony, w polski proces wyborczy ingerowała Rosja, płacąca za akcję „jeb..ć PiS”, z drugiej strony działania organizacji pozarządowych, dyskredytujące PiS i promujące Koalicję Obywatelską, w tym konkretnie, finansowane były przez Niemcy oraz fundusz USAID, (zablokowany właśnie przez Donalda Trumpa przy nieustającym sprzeciwie lewicowo-liberalnych organizacji).
Po tym, co wydarzyło się w Rumunii, gdzie unieważniono wybory prezydenckie, gdy okazało się, że demokracja zagłosowała inaczej, niż chce tego unijny establishment, można spodziewać się wszystkiego. Zwłaszcza, że zapowiedzi są coraz śmielsze. To, co ogłosiła wczoraj Henna Virkkunen powinno obudzić natychmiastowy i gremialny sprzeciw. Oznacza to bowiem jawną ingerencję w nasz proces wyborczy! Tym bardziej, że wiceprzewodnicząca KE od lat wspiera Rafała Trzaskowskiego i zwalczała Polskę za rządów PiS.
Virkkunen przeciwko Polsce
Dobrze pamiętamy, jak od grudnia 2017 nękano Polskę procedurą z art. 7. Traktatu o UE. Sprawa miała wiele odsłon i stanowiło nieustający paralizator działań polskiego rządy. Były publiczne lincze w postaci debat w PE, których główny cel był jeden – odsunąć PiS od władzy i wesprzeć Donalda Tuska w walce wyborczej. Henna Virkkunen nie stała w tej sprawie z boku. W marcu 2018 roku, ogłaszała na Twitterze z dumą, że głosowała przeciwko Polsce!
Nie inaczej było w lutym 2021 roku, kiedy politycy obecnej koalicji 13 grudnia, wraz z aktywistkami „Strajku Kobiet”, roztrząsali w Parlamencie Europejskim polskie prawo aborcyjne. Również wtedy Virkkunen pouczała Polskę na temat „praw kobiet, mieszając się w wewnętrzne sprawy naszego kraju.
We wrześniu 2017 roku sformułowała postulat odebrania Polsce środków z funduszu spójności, jako swoistą karę za niewywiązywania się ze zobowiązania do ochrony podstawowych wartości: praw człowieka, wolności, demokracji i praworządności.
Jednak ostatnie wydarzenia w niektórych państwach członkowskich UE zagroziły realizacji tych podstawowych wartości. Najbardziej niepokojąca sytuacja ma miejsce w Polsce i na Węgrzech, gdzie zagrożona jest wolność prasy i praworządność. Ograniczono swobodę działania prasy i ograniczono uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego. Choć państwa działają wbrew podstawowym wartościom UE, jednocześnie pobierają miliardy euro wsparcia z funduszy spójności UE
— napisała w zapytaniu poselskim, którym pochwaliła się także na Twitterze.
Egzaltowane wsparcie dla Trzaskowskiego w 2020
Okazuje się, że Virkkunen ogłaszająca okrągły stół ws. wyborów prezydenckich w Polsce nie jest bezstronna! Wspierała Rafała Trzaskowskiego już w 2020 roku, gdy rywalizował z prezydentem Andrzejem Dudą. Promowała Trzaskowskiego tuż przed głosowaniem, zachwalała jego zalety i zapewniała, że tylko on „może przywrócić krajowi właściwy kierunek rozwoju praworządności”! W jej wpisach nie brak skrajnej egzaltacji, co każe sądzić, że dziś jest wygraną Trzaskowskiego zainteresowana w sposób szczególny.
Henna Virkkunen ma dziś znacznie mocniejszą pozycję niż pięć lat temu. Jako wiceszefowa KE posiada określone instrumenty prawne i z pewnością je wykorzysta. Wszystko to każe przypuszczać, że zewnętrzna ingerencja w polski proces wyborczy będzie wyjątkowo intensywna. Chodzi przecież nie tylko o „domknięcie systemu” w Polsce, ale także o zrealizowanie planu totalnego przebudowania struktur unijnych, w których Berlin będzie nas „skutecznie oduczał” – jak zapowiadał wielokrotnie Scholz – „narodowego egoizmu”. Obyśmy zdołali na to w porę zareagować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/723102-ue-zmusi-polske-do-prezydentury-trzaskowskiego-pare-faktow