Mariusz Błaszczak, prof. Sławomir Cenckiewicz, płk Artur Hejne i płk Mariusz Kozłowski wzięli dziś w Sejmie udział w konferencji na temat planów obrony na linii Wisły, które opracowano w czasach rządu PO-PSL. „Mariusz Błaszczak nie odtajnił planów obrony Polski. Nie było to ani planem, ani ‘planem obrony Polski’. Oni sami przyznają, że nie byli w stanie Polski bronić. Minister Błaszczak nie ujawnił więc żadnych planów obrony” - powiedział prof. Sławomir Cenckiewicz. „Można powiedzieć, że minister Błaszczak zrobił jeszcze coś więcej, coś bardzo szlachetnego, dlatego że odsłonił polityczny plan, który towarzyszył tym straceńczym przygotowywanym przez polskich sztabowców. Plan rozbrojenia Polski, realizowany w tamtym czasie. Plan niezdolności przeprowadzenia samodzielnej operacji obrony terytorium RP, całego terytorium RP przez siły zbrojne” - wskazał historyk.
Analiza prof. Cenckiewicza
Prof. Sławomir Cenckiewicz ocenił, że istnieją dwa konstytucyjne fundamenty reorientacji polskiej polityki zagranicznej wobec Rosji.
Chciałem zaprezentować państwu kilka refleksji historyczno-politycznych. nieco mniej strategicznych, dotyczących zagadnienia tak zwanej linii Wisły, czy tak zwanego odtajnienia linii Wisły przez ministra Błaszczaka. Oczywiście nie zrozumiemy tego wszystkiego, co się wokół tej sprawy dzieje, bez cofnięcia się do początków, to znaczy do zasadniczej reorientacji polskiej polityki, jaka nastąpiła jesienią 2007 roku, kiedy to rząd premiera Tuska wyraził to w październikowym exposé zupełnie nową filozofię stosunków polsko-rosyjskich. Widzicie państwo na mojej prezentacji dwa, można powiedzieć, konstytucyjne fundamenty tej reorientacji polityki polskiej w stosunku do Federacji Rosyjskiej
— mówił.
Pierwszy pochodzi ze stycznia 2008 roku i są to tezy, tak jest ten dokument zatytułowany, odnośnie do filozofii stosunków polsko-rosyjskich. Są to tezy przygotowane dla ministra Sikorskiego na rozmowę z Ławrowem 16 stycznia 2008 roku. Widzicie państwo na prezentacji, że dokument został zatwierdzony przez wiceministra spraw zagranicznych. Dlaczego? On jest ważny ze względu na jego rewolucyjność. Zacytuję państwu krótki fragment tego dokumentu. Dokument jest kilkustronnicowy, ale esencja w jakimś sensie zawiera się w tym jednym zdaniu. Jest w nim mowa o wspólnocie celów strategicznych między Zachodem a Rosją w powstrzymywaniu frustracji społeczeństw Południa i wynikających stąd neotradycjonalistycznego radykalizmu. i terroryzmu. I cytat: „Rosja jest sojusznikiem Zachodu, Północy w zwalczaniu powyższych niebezpieczeństw, zjawisk i przyczyn je rodzących. Wspólnota celów strategicznych w przeciwdziałaniu w tym zagrożeniom powinna nam uzmysłowić potrzebę jedności i współdziałania państw dużych, średnich i małych. Tak w każdym razie widzimy tę sprawę w ramach Unii Europejskiej i NATO”. Czyli Rosja na przełomie 2007 i 2008 roku staje się w jakimś sensie strategicznym sojusznikiem nas, ale również strategicznym sojusznikiem Zachodu
— dodał.
I drugi dokument, który państwo widzicie na tej prezentacji, o wiele bardziej niepokojący, o wiele bardziej poważny, to są tezy o polityce RP wobec Rosji i Ukrainy, który to dokument przygotował Jarosław Bratkiewicz, w tamtym czasie dyrektor departamentu polityki wschodniej, jeden z najbliższych współpracowników Radosława Sikorskiego. Dokument, jak powiedziałem, jest o wiele bardziej istotny, dlatego że on w przekrojowy sposób redefiniuje stosunek Polski do Rosji, a w związku z tym również całą politykę wschodnią, w tym politykę wobec Ukrainy. W tym dokumencie czytamy, że możliwości ekspansji Rosji w rozumieniu politycznym i gospodarczym, a już tym bardziej militarnym, są dosyć ograniczone. Napotykają one poważne przeszkody w krajach WNP takich jak Ukraina czy Gruzja. Natomiast możliwości wpływania Moskwy w sensie uzyskania przez nią specjalnych praw na kraje Europy środkowo-wschodniej, przynależące do Unii Europejskiej i NATO, są znikome lub zgoła żadne. Sami państwo możecie zweryfikować, ile warte są te słowa z 4 marca 2008 roku, jak historia zweryfikowała w brutalny sposób tamte diagnozy
— powiedział.
Teraz słów kilka na temat tej reorientacji politycznej rządów Donalda Tuska wobec Rosji z przełomu 2007 i 2008 roku, polityki kontynuowanej do roku 2014, czyli do pierwszej odsłony wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Trzeba przede wszystkim powiedzieć, że ten przełom po latach nazywamy resetem czy polityką resetu wobec Rosji, opierał się na dwóch motywach - wewnętrznym i zewnętrznym.Oczywiście, jeśli chodzi o kwestie wewnętrzne, to można posłużyć się tym, co jako chyba pierwszy zauważył w tamtym czasie Paweł Kowal. Mianowicie „antykaczyzm stał się również elementem redefinicji stosunku do Rosji”. Skoro PiS nie miał dobrych stosunków z Rosją, to my - Platforma Obywatelska - pokażemy, że będziemy mieć dobre. I to jest w jakimś sensie fundament tej reorientacji z roku 2007. Oczywiście jest jeszcze więcej różnych aspektów wewnętrznych, które spowodowały, że ta polityka wobec Rosji się zmieniła. Między innymi oczywiście kwestie gospodarcze, kwestia niezrozumienia w ogóle kim jest Władimir Putin, kim są władze Federacji Rosyjskiej, że w gruncie rzeczy mamy do czynienia z grupą funkcjonariuszy tajnych służb, grupą kryminalną, która prowadzi radykalną, często ludobójczą, jak popatrzymy na politykę względem Czeczeni, politykę wobec różnych narodów, różnych państw Rosji, która jak najbardziej rozpycha się geopolitycznie na Zachodzie i próbuje w jakimś sensie ten zachód zdominować
— uzupełnił.
Motywy zewnętrzne
Cenckiewicz uzasadniał, że o wiele bardziej poważne były motywy zewnętrzne i one zasadniczo opierały się na kilku fundamentach, które w jakimś sensie wynikały z tych dwóch dokumentów, które na dzisiejszej prezentacji przedstawiono.
Przede wszystkim błąd tego założenia polegał na tym, że ekipa Donalda Tuska uznała, że Rosja nie posiada lub ma ograniczone możliwości ekspansji w rozumieniu politycznym, gospodarczym, militarnym. Drugi błąd założenia politycznego tamtej ekipy polegał na tym, że postrzegali oni Rosję jako kraj modernizujący się, a przez to, jak to oni mówili i pisali w różnych dokumentach, „deimperializujący się”. Następnie błędne założenie polegało na tym, że celem Putina nie jest zniszczenie Zachodu, realizowane poprzez osłabienie spójności NATO i Unii Europejskiej oraz wypchnięcie Stanów Zjednoczonych z kontynentu europejskiego. To jest bardzo ważne w kontekście również bieżącej sytuacji, że dialog i dobre relacje polsko-rosyjskie zyskują wymiar europejski, wpływają na politykę unijną wobec Rosji i poprawiają pozycję Polski w Unii Europejskiej i NATO. Innymi słowy, im bardziej będziemy prorosyjscy, tym nasza pozycja w Unii Europejskiej, która jest prorosyjska, a nawet wśród - zwłaszcza europejskich sojuszników z NATO - spowoduje to wszystko, że nasza pozycja polityczna w Unii i w NATO będzie lepsza. Wreszcie, że istnieje sprzeczność interesów pomiędzy państwami starej Unii, zwłaszcza Niemiec i Francji a Polską w obszarze relacji z Rosją. To jest błąd, który jest powielany do dziś. Mówi się codziennie o tym, że rzekomo w zasadzie wszystkie kraje Unii Europejskiej mają jednaki stosunek do Rosji i w jednaki sposób postrzegają zagrożenia płynące ze wschodu, ze strony Federacji Rosyjskiej. Wreszcie, że istnieje możliwość wypracowania spójnej polityki unijnej wobec Moskwy, niwelującej wszystkie sprzeczności interesów państw Unii Europejskiej. To jest grzech, to jest błąd, który jak państwo wiecie powielany jest również dziś, że poprawa pozycji Polski w polityce europejskiej wymaga wpisania się w niemiecką strategię międzynarodową, w tym politykę Berlina wobec Moskwy, także Berlina wobec Waszyngtonu i NATO, zapominając, że idea rosyjsko-niemieckiego partnerstwa dla modernizacji była w istocie jakąś formą legendowania realizacji nowej osi Moskwa-Berlin, w której miejsce Polski było wyznaczone przez oba mocarstwa, że w relacjach dwustronnych zależy Rosji na porozumieniu z Polską w większości lub we wszystkich obszarach. Ostatnie, że na ołtarzu dobrych relacji Polski z Rosją, co miało wpłynąć na pozycję Polski w Unii Europejskiej i NATO, poświęcić należy tradycyjną polską politykę wschodnią, w tym przede wszystkim relacje z Ukrainą, uznaną faktycznie w tych dokumentach za państwo upadłe i stracone, której celem będzie zawsze przeciwdziałać tworzeniu strefy buforowej między Rosją a Niemcami z silnymi wpływami rosyjskimi w całej strefie postsowieckiej
— ocenił.
A teraz państwu pokażę kilka przejawów tej choroby, która w tamtym czasie obowiązywała. Widzicie państwo, jeden z najważniejszych dokumentów tej straceńczej, tragicznej polityki Donalda Tuska wobec Rosji i jego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. To jest dokument z 22 grudnia 2010 roku sporządzony, jak państwo widzicie przez samego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Przez niego podpisany dokument powstał po wizycie prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w Polsce w grudniu 2010 roku, podczas której to wizyty Miedwiediew złożył propozycje wobec prezydenta Rzeczpospolitej Komorowskiego i premiera Donalda Tuska, dotyczącą stworzenia stałego mechanizmu konsultacji polsko-rosyjskich w sprawach bezpieczeństwa. Zauważcie państwo, Sikorski pisze, że jest gorącym zwolennikiem takiego formatu, stałego formatu konsultacji polsko-rosyjskich w kwestii bezpieczeństwa i w piśmie do Donalda Tuska pisze jakie obszary powinny być objęte tą stałą konsultacją. To brzmi dzisiaj w zupełnie niesłychany sposób. Chodzi o współpracę w ramach Rady NATO-Rosja, obwód kaliningradzki, system obrony przeciwrakietowej w Polsce, kontrolę zbrojeń konwencjonalnych w Europie, wspólną politykę bezpieczeństwa i obrony, licencje na uzbrojenia i sprzęt wojskowy. Następny objaw tego szaleństwa to jest oczywiście tylko wybór, podkreślam to, to jest jeden z najbardziej strategicznych polskich dokumentów, strategiczny przegląd obronny z kwietnia 2011 roku, w którym możecie państwo przeczytać, że bezpośrednie zagrożenie o charakterze militarnym w perspektywie krótko, średnio oraz długoterminowej jest w ocenie ekspertów bardzo małe i dotyczy to także ryzyka wojny konwencjonalnej na dużą skalę. W tego typu dokumentach mówi się o ryzykach, o bezpośrednich zagrożeniach dla Polski i dla geopolitycznego otoczenia Polski. Innymi słowy, nikt nie przewidywał, że dosłownie za trzy lata wybuchnie wojna Rosji przeciwko Ukrainie, nie mówiąc już o tym wszystkim, co się stało w roku 2022
— dodał.
Kolejny dokument, biała księga Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Dokument, można powiedzieć, hańby, autokompromitacji autorów tego dokumentu. Dokument z maja 2013 roku, czyli dosłownie na kilka miesięcy przed początkiem wojny Rosji przeciwko Ukrainie, gdzie czytamy między innymi: „Oddziaływanie Rosji na obszarze poradzieckim relatywnie osłabło. Osłabienie na Ukrainie prozachodniego wektora w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa jest najważniejszym przejawem tej tendencji. Dość prawdopodobna jest sytuacja, że przez następne kilka dekad Ukraina pozostanie w strefie buforowej między Unią i Rosją, lawirując między oboma centrami”. Kompletnie błędna diagnoza. Realny konflikt zbrojny może być następstwem niekontrolowanej eskalacji sytuacji kryzysowej. W dalekiej, dającej się przewidzieć perspektywie, można wyróżnić dwa rodzaje takich konfliktów. Po pierwsze konflikty, które najogólniej można określić aterytorialnymi. Po drugie konflikty związane z sytuacją dzisiaj mniej prawdopodobną, a jednocześnie najbardziej niebezpieczną, a więc wojną na dużą skalę. Jednak tego typu wojna mogłaby mieć miejsce po uprzedniej radykalnej zmianie obecnego kursu polityki międzynarodowej. Musiałaby więc zostać poprzedzona raczej długotrwałym procesem niekorzystnych zmian politycznych i strategicznych. Jest mowa również o tym, że skoro ten konflikt by narastał, byśmy byli na ten konflikt przygotowani. Zauważcie państwo, żadna z tych diagnoz, ani ta dotycząca samej Rosji, ani ta dotycząca tego, że Ukraina będzie lawirowała między Rosją a Zachodem, ani ta dotycząca bezpośrednich zagrożeń albo pośrednich zagrożeń konfliktem militarnym albo aterytorialnym w okolicach Polski, po prostu się nie sprawdziła. Została w bardzo brutalny sposób za kilka miesięcy dosłownie zweryfikowana
— punktował Cenckiewicz.
Geografia polityczna
Historyk rozciągnął przed słuchaczami szerszą wizję historyczno-strategiczną kontekstu tzw. obrony na linii Wisły.
I teraz przechodzimy do kwestii linii Wisły. Ja państwu pokazuję zupełnie historyczny materiał, historyczną mapę. Zresztą na marginesie jest to mapa, którą przekazał pułkownik Kukliński amerykańskiej agencji wywiadowczej, do której miał, do tej mapy, po prostu dostęp jako planista w Sztabie Generalnym Ludowego Wojska Polskiego, ale ona pokazuje historię linii Wisły, dłuższą niż się bardzo często wydaje, na pewno dłuższą niż się to wydaje. Linia Wisły mianowicie, czy mówiąc poważniej, strategiczne znaczenie polskich rzek, w tym strategiczne znaczenie Wisły jest historią tak długą, jak polska geografia, polska geopolityka, polskie myślenie w kategoriach geografii politycznej. Dlaczego ta mapa jest taka ważna? Dlatego, że ona pokazuje znaczenie Wisły w okresie zimnej wojny. To, co państwo widzicie, te niebieskie grzybki, to są miejsca uderzeń atomowych, które Pakt Północnoatlantycki miał przeprowadzić w ramach zmasowanej obrony zachodu, państw NATO, zachodniej Europy, przed inwazją sowiecką, inwazją Układu Warszawskiego na zachód. Był to innymi słowy projekt zatrzymania marszu armii sowieckiej, pędzącej na zachód dokładnie na linii Wisły. Można się odwołać do Zbigniewa Brzezińskiego, który mówił o tym, że na linii Wisły miał powstać lej atomowy. W różnych okresach Amerykanie i NATO planowały zrzucenie w tym rejonie od kilkudziesięciu do kilkuset ładunków atomowych. Cały ten warkocz, jak mówił Kukliński, zauważcie państwo, układa się wzdłuż linii Wisły, prowadzi od północy do samego południa z wychyleniem na najbardziej zurbanizowane rejony ówczesnej Polski. To jest bardzo ważne, żeby zrozumieć, że Linia Wisły zawsze była elementem strategii wojskowej i zrozumieć to, co zrobili w jakim sensie, to jest hipoteza publicystyczna, planiści z lat 2000 w Wojsku Polskim
— mówił.
Otóż jakby z okresu Układu Warszawskiego i z okresu zimnej wojny przejęli koncept linii Wisły, tylko w jakimś sensie odwrócone, ale też nie do końca. W tamtym czasie chodziło oczywiście o zatrzymanie marszu wojsk sowieckich na zachód. W tym wypadku linia Wisły miała się stać rubieżą strategiczną, na której zatrzymane zostaną wojska rosyjskie i z pomocą z Zachodu przybędą do Polski po 14 dniach samodzielnej obrony sojusznicze oddziały wojskowe i razem z nim Polska odzyska rzekomo całe terytorium zajęte przez Federację Rosyjską. Tutaj państwo widzicie też bardzo ciekawą mapę. To są mapy z okresu komunistycznego, gdzie nawet w charakterystyce operacyjno-taktycznej użycia broni jądrowej przez NATO. Widzicie państwo trzy takie strefy. Jedna z nich dokładnie dotyczy linii Wisły. Teraz przechodzimy już do współczesności. Bardzo często państwo słyszycie, że minister Błaszczak odtajnił, ujawnił nieznane nikomu jakieś plany obrony Polski. Wszystko to oparte jest na niewiedzy, na zwykłej manipulacji. Jednym z wielu przykładów, setek przykładów, mam nadzieję, że będę miał okazję bronić pana ministra, jeśli sam nie dostanę takich zarzutów przed prokuratorem i wykazać jak wielu „ekspertów” w Polsce na przykład rosyjskich, pisało o polskich planach obrony na linii Wisły. Tutaj jest przypadek interesującego myśliciela, stratega, podpułkownika doktora Grzegorza Kwaśniaka, jednego z twórców wojsk obrony terytorialnej. To jest fragment jego artykułu „Kto nas obroni” z roku 2015. Polecam zresztą różne inne artykuły Grzegorza Kwaśniaka, również publikowane bardzo często w tamtym czasie, nawet kilka lat wcześniej w „Rzeczpospolitej” właśnie na ten temat. I co w tym materiale z sprzed rządów Zjednoczonej Prawicy, a na pewno sprzed rządów w Ministerstwie Obrony Narodowej samego ministra Błaszczaka, podpułkownik Grzegorz Kwaśniak pisał? Cytuję: „Najgorsze jest jednak to, że zadeklarowana obrona terytorium Polski w ogóle nie jest obroną, ponieważ podczas ćwiczeń prowadzonych na szczeblu strategicznym ćwiczy się sytuacje, w których nasze siły zbrojne nie bronią granic i terytorium RP, do czego są zobowiązane na mocy konstytucji, ale prowadzą jedynie działania obronno opóźniające, których celem jest opóźnianie natarcia przeciwnika i zyskanie czasu, aby stworzyć sprzyjające warunki do rzeczywistej obrony naszego kraju przez sojusznicze siły wsparcia z NATO i dalej. Gdybyśmy jednak chcieli bronić się naprawdę, to biorąc pod uwagę realne możliwości naszych brygad, ukompletowanie, normy taktyczne oraz długość naszej wschodniej granicy około 1200 km, a także stan liczebny sił lądowych 13 brygad. To widać jednoznacznie 13 x 10 km, że jesteśmy w stanie bronić jedynie około 10% całkowitej długości naszej wschodniej granicy i to w najbardziej optymistycznym wariancie. W tej sytuacji kluczową sprawą dla naszego bezpieczeństwa jest oczywiście wiarygodność gwarancji skutecznej pomocy ze strony sojuszników. Nie ma jednak niestety żadnej pewności, że plany obrony Polski przez SSW istnieją naprawdę”. I dalej: „Założenie, że SSW, czyli sojusznicze siły wsparcia przybędą z pomocą w ciągu dwóch tygodni jest z jednej strony założeniem niewystarczającym, ponieważ w ciągu 14 dni potencjalny przeciwnik będzie już za Wisłą i zajmie 2/3 terytorium kraju. A z drugiej strony jednak jest założeniem i tak zbyt optymistycznym, ponieważ w praktyce należałoby założyć, że potrwa to trzy miesiące”. Dedykuję ten fragment tym wszystkim, którzy mówią, że cała historia manewru, polegającego na rzekomym zaproszeniu wojsk Federacji Rosyjskiej do głębi strategicznej i ufortyfikowania się na rubieży strategicznej, jaką ma być Wisła, że to jest dokument nowy, że to jest dokument ujawniony, odtajniony. Faktycznie, dopiero w 2023 roku przez ministra Błaszczaka
— tłumaczył.
To wszystko było w specjalistycznych tekstach, artykułach prasowych, wypowiedziach bardzo często, za przeproszeniem, mówiąc kolokwialnie, wałkowane. I teraz jakbyśmy popatrzyli na to, co faktycznie odtajnił minister Błaszczak, to zauważycie bez problemu, że to co pisał pan podpułkownik Kwaśniak jest prawdą. W ogóle nie chodziło o obronę całego terytorium, bo nie było sił na to, żeby to terytorium w ogóle bronić. I w tych wyimkach, w tych kilkudziesięciu wyrazach, które minister Błaszczak odtajnił jest dokładnie o tym mowa. I stąd ten po prostu ta nerwica, ta wściekłość. Cytuję państwu fragment odtajnionego dokumentu. „Koncepcja operacji warta, samodzielna operacja obronna. W sytuacji agresji na Polskę siły zbrojne RP przystąpią do obrony jej terytorium, przestrzeni powietrznej oraz wód terytorialnym terytorialnych”. Słuchajcie państwo, „celem maksymalnego opóźnienia tempa operacji zaczepnej przeciwnika”. To jest cel tej operacji. Nie tam żadna obrona całego terytorium, bo to jest po prostu niemożliwe i zatrzymania jego natarcia najdalej na rubieży. Wisły i Wieprz. Dalej: „Przedmiotowy plan stanowi odpowiedź na zapisy polityczno-strategicznej dyrektywy obronnej RP. Mówił o tym pan pułkownik Kozłowski, określający potrzebę wzięcia pod uwagę scenariusza samodzielnego prowadzenia przez siły zbrojne RP strategicznej połączonej operacji obronnej do czasu wejścia na terytorium Polski SSW, w których określono czas prowadzenia tych działań nie dłużej jednak niż przez okres 10-14 dni”. I dalej: „W sytuacji agresji na Polskę powtórzenie. Siły zbrojne przystąpią do obrony jej terytorium, przestrzeni powietrznej oraz wód terytorialnych celem maksymalnego opóźnienia tempa operacji zaczepnej przeciwnika i zatrzymania jego natarcia najdalej na rubieży rzek Wisły i Wieprza”. Zauważcie państwo, „celem maksymalnego opóźnienia tempa operacji zaczepnej przeciwnika”. Nie ma mowy o obronie całego terytorium
— podkreślił.
Bardzo często się to podnosi, że to jest ewentualnościowy plan, że on jest wielofazowy, że on jest pięciofazowy. No przepraszam bardzo, ale to jest żerowanie na kompletnym niezrozumieniu przez laików planowania obrony jakiegokolwiek terytorium, jakiegokolwiek państwa. Zawsze koncept obrony, nawet tak tragiczny jak ten, który polega na tym, że w zasadzie przyznajemy na wstępie, że abdykujemy, że celem całej naszej samodzielnej operacji obronnej jest wycofanie się na rubież po to, żeby po prostu opóźnić marsz wojsk rosyjskich idących na stolicę Polski, idących na zachód. Zawsze to jest po prostu ewentualnością. Więc opowiadanie o tym, że ten wariant mógłby inaczej wyglądać i jest jednym z wariantów, bo mógłby wyglądać bardziej optymistyczny, jest po prostu karygodną, skrajną manipulacją. I teraz jak wyglądały te fazy? Pierwszy etap - rozpoznanie kierunków uderzeń składu zgrupowań oraz dezorganizowania podejścia i rozwinięcia sił przeciwnika. Faza druga - działania opóźniające na kolejnych rubieżach z zachowaniem ich zdolności bojowej do prowadzenia działań w późniejszym okresie dwóch dni. Faza trzecia - cztery brygady rozmieszczone w taktycznej strefie obrony prowadzić będą obronę manewrową. No co to znaczy? Czytajcie państwo nawet to, co generał Stanisław Koziej pisał w swoich pracach naukowych i w swoich wypowiedziach. Właśnie w manewrowy sposób będziemy starali się opóźnić marsz wojsk rosyjskich idących na Warszawę. Czwarty etap - obrona manewrowa, tworząc tym samym dogodne warunki do ostatecznego zatrzymania przeciwnika na rubieży strategicznej. Zobaczcie państwo w ilu punktach jest mowa po prostu o tym osłabianiu tempa uderzenia wroga, który maszeruje na Warszawę czy dalej na zachód. Piąty etap - po wycofaniu się na rubież strategiczną główny wysiłek zostanie skupiony na zatrzymaniu natarcia przeciwnika, utrzymaniu przyczółków na prawym brzegu Wisły w rejonach Grudziądz, Toruń, Bydgoszcz, Otwock, Garwolin, Ryki, a także zabezpieczeniu przyjęcia sojuszniczych sił wsparcia
— wyłuszczył Cenckiewicz.
Teraz być może dokument kluczowy. Nie wiem dlaczego nie ma jeszcze dochodzenia w sprawie odtajnienia tego dokumentu. Został odtajniony znacznie wcześniej niż ten dokument, który jest przedmiotem naszej konferencji, czyli dokumenty dotyczące linii, tak zwanej linii Wisły. Szanowni państwo, to jest dokument Sztabu Generalnego z listopada 2012 roku. To jest komentarz do tych planów, o których tu mówimy. Przecież w całej propagandzie państwo słyszycie o tym, że te plany były w zasadzie fikcją, że Polska by się obroniła. że to był jeden z wariantów. A tutaj Sztab Generalny w listopadzie 2012 roku, czyli prawie rok po ustanowieniu tych planów opóźniających tempo natarcia Federacji Rosyjskiej na Polskę, pisze takie coś: „Z oceny możliwości operacyjnych Sił Zbrojnych RP wynika, iż posiadanym potencjałem nie są w stanie prowadzić skutecznie całkowicie samodzielnej operacji obrony terytorium RP w odniesieniu do zdefiniowanych potencjalnych zagrożeń zewnętrznych i ostatecznie wymaga wymagana jest pomoc Sojuszu”. To jest istota rzeczy tego, o czym my tutaj mówimy i to co zrobił pan minister Błaszczak. To była w istocie dekonspiracja tego, że w tamtym czasie Polska, polskie siły zbrojne nie były w stanie wypełnić jakichkolwiek sojuszniczych zobowiązań związanych z obowiązkiem obrony samodzielnej w pierwszej fazie wojny. I oni to tutaj przyznali, proszę to przeczytać jeszcze raz. „Posiadanym potencjałem nie są w stanie prowadzić skutecznie całkowicie samodzielnej obrony, operacji obronnej na terytorium RP” i dlatego jest ta awantura, dlatego jest ta afera
— przybliżył.
Oczywiście teraz, żeby to wszystko zrozumieć, o czym ja tutaj mówię, musielibyśmy zrobić odrębną konferencję, a przynajmniej wygłosić odrębny referat na temat tego, jak wyglądał stan sił zbrojnych w tamtym okresie, bo ja nie mam pretensji do Sztabu Generalnego, że to napisał. Nie mam pretensji do sztabowców polskiego Sztabu Generalnego, nawet do pana generała Cieniucha, że te dokumenty wyszły spod jego ręki, za przygotowanie Polski do tego, żeby była zdolna się bronić do czasu, kiedy ktokolwiek będzie chciał pomóc. Odpowiadają polityczni decydenci. Odpowiada prezydent, jako zwierzchnik, ale w sensie wykonawczym minister obrony narodowej, i ci decydenci, którzy decydują o tym jaka jest kondycja, jaki jest stan Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej. Oni tego nie zapewnili i teraz byśmy musieli opowiadać o tym, jak to w tamtym czasie wyglądało. A wyglądało po prostu tragicznie i nie będę państwu opowiadał o porozumieniu polskich służb specjalnych z FSB
— uzupełnił.
Klimat sprzyjający Rosji?
Prof. Cenckiewicz dodał, że wszystko na ten temat można przeczytać w książce „Zgoda”.
Nie będę państwu opowiadał o strategicznym dialogu pomiędzy panem ministrem Koziejem i Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, a Radą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, samym generałem Patruszewem, o podpisanych dwóch porozumieniach. Wszystko jest, że tak powiem, na wyciągnięcie ręki dla państwa, ale to pokazuje pewien klimat, w ramach którego te dokumenty, o których tutaj mówimy, które stały się przedmiotem politycznego sporu, a nawet nie sporu - agresji po prostu ludzi dzisiaj rządzących Polską, w stosunku do ministra Błaszczaka. To wszystko jest właśnie powodem tego, że dzisiaj to wszystko możemy w ten sposób postrzegać. Oni nigdy nie uznawali w tamtym czasie Rosji za wroga. Rosja była po prostu ich sojusznikiem. Ich cała koncepcja polityczna od przełomu roku 2007 i 2008 polegała na tym, że dzięki bardzo dobrym relacjom z Rosją, Donald Tusk nazywał ich przyjaciółmi, nawet na pewnym etapie i na wieloszczeblowym dialogu z Rosją również w aspekcie wojskowym. Możecie państwo o tym bardzo dużo przeczytać w książce „Zgoda” jak polska strona, jak polskie MON, zwłaszcza za Siemoniaka, zabiegało o ścisłą współpracę wojskową między siłami zbrojnymi RP a siłami zbrojnymi Federacji Rosyjskiej. To jest bardzo ciekawe, bo Federacja Rosyjska tej współpracy w gruncie rzeczy nie chciała, ale równolegle do tych politycznych działań nakierowanych na zawarcie z Rosją wieloaspektowych porozumień również w kwestiach dotyczących, jak państwo przed chwilą czytaliście w dokumencie Radosława Sikorskiego, kwestii zupełnie fundamentalnych, czyli tego jak Polska w NATO będzie funkcjonowała, jak będzie wyglądało, jak będzie wyglądała kwestia instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce. To wszystko miało to wszystko miało się stać po prostu przedmiotem stałej konsultacji w kwestii bezpieczeństwa polsko-rosyjskich
— powiedział.
To był klimat, w ramach którego po prostu Rosja nie była postrzegana jako przeciwnik. I w tym sensie możemy być szczęśliwi, że w tym dokumencie Warta, Wisła w ogóle sztab generalny uznał, że jeśli jest jakieś w ogóle zagrożenie, to ono jest ze strony Federacji Rosyjskiej w ogóle, że Federacja Rosyjska w tych dokumentach w ogóle uchodzi za jakiegoś przeciwnika. To już jest super sukces. Natomiast jak skroić, mówiąc kolokwialnie, ten potencjał, albo można powiedzieć ten antypotencjał Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej do tej diagnozy i do tych planów? Musicie państwo wiedzieć, że zawsze jakieś plany muszą być. Nie może nie może funkcjonować państwo bez planu obrony. Definiuje się zagrożenia prawdopodobne i jakiś plan powstaje. Jest do tego zobligowany prezydent, premier, minister obrony narodowej, szef sztabu i tak dalej, i tak dalej. Była o tym mowa i jakby na miarę tego potencjału po prostu to zostało w ten sposób przygotowane. Ale przypomnę państwu, że w tym pierwszym okresie rządów Platformy Obywatelskiej, w 2008 roku i nieco później zmniejszono liczbę garnizonów wojskowych ze 126 do 112 i całych kompleksów wojskowych. Tylko w roku 2008 zlikwidowano ich 138 rozlokowanych na ścianie wschodniej i ziemiach północno-wschodnich. Biała Podlaska, Białystok, Braniewo, Ostróda, a nawet - i to jest bardzo ciekawe - na tym, co oni nazywają rubieżą strategiczną. Tam również doszło do reform polskich Sił Zbrojnych, do reform wojskowych i likwidowano jednostki, obiekty, kompleksy wojskowe. Nawet po prostu na rubieży strategicznej, w tym Grudziądzu, który jest wymieniony w tym planie obrony, doszło do tego typu działań. I ostatnia kwestia, że najlepszym podsumowaniem jest, że „z oceny możliwości operacyjnych sił zbrojnych wynika, iż posiadanym potencjałem nie są one w stanie prowadzić skutecznie całkowitej samodzielnej operacji obrony terytorium RP”
— zaznaczył.
Ale chciałem coś dodać od siebie. Chciałem przede wszystkim podkreślić, że Mariusz Błaszczak nie odtajnił, jak się o tym mówi, planów obrony Polski, gdyż w świetle tego, co tutaj powiedziałem państwu, możecie to weryfikować na różne sposoby. To, co minister Błaszczak odtajnił, nie było ani planem, ani nie było - i to jest straszne - żadnym planem obrony Polski. Oni to sami przyznają, że nie byli w stanie Polski bronić. Więc minister Błaszczak, główny zarzut jaki jest wobec niego jest po prostu chybiony, jest fałszywy. Nie odtajnił takich planów już poza tym, o czym mówili tutaj panowie pułkownicy. Jaki to jest wyimek z tego, co nazywa się samodzielną operacją obronną, terytorium RP, a który został przez ministra Błaszczaka odtajniony. No ale ktoś by mógł zapytać, a co zrobił minister Błaszczak? No i powiem, nie ukrywam, politycznie, publicystycznie odtajnił wyimki z planu samodzielnej operacji obronnej, którą jak państwo widzicie, jeszcze raz powiem, Siły Zbrojne nie były w stanie przeprowadzić. Same to przyznały. To jest jeden z wielu dokumentów. Odtajnił coś, co dla każdego specjalisty mieliście państwo potwierdzenie w postaci świetnego tekstu podpułkownika Kwaśniaka. Analizując cały dyskurs wokół strategii, nawet te publikacje, które były publikowane przez BBN, Kozieja czy Ministerstwo Obrony Narodowej, każdy kto miał trochę oleju w głowie wiedział, że ten strategiczny plan po pierwsze nie obejmuje obrony całego terytorium, dlatego że polskie siły zbrojne nie były w stanie wystawić po prostu takiego potencjału bojowego, który byłby zdolny bronić całego terytorium
— oznajmił Cenckiewicz.
Można powiedzieć, że minister Błaszczak zrobił jeszcze coś więcej, coś bardzo szlachetnego, dlatego że odsłonił polityczny plan, który towarzyszył tym straceńczym przygotowywanym przez polskich sztabowców. Plan rozbrojenia Polski, realizowany w tamtym czasie. Plan niezdolności przeprowadzenia samodzielnej operacji obrony terytorium RP, całego terytorium RP przez siły zbrojne Nieostatecznie tak naprawdę Mariusz Błaszczak ujawnił plan poddania Polski w sytuacji śmiertelnego zagrożenia, jakie stanowią dla nas Siły Zbrojne i w ogóle Federacja Rosyjska. Pamiętajcie państwo ostatnie zdanie. „Rosja niczego w warunkach pokojowych, co wcześniej uzyska przemocą nikomu nie odda”. Nie ma takiej w ogóle możliwości. Z historii wiemy, że Rosja cofa się tylko pod wpływem silniejszych od siebie. Niestety bardzo często to byli silniejsi sytuacyjnie od Rosji w tamtym czy od Związku Sowieckiego tylko w konkretnym czasie. Nie dał rady Napoleon, nie dali rady również inni. I kiedy Rosja wraca, to nie ma horyzontu, na którym się zatrzyma. Rosja maszeruje jak najdalej. Rosja maszeruje tam, gdzie nawet na początku swojej agresywnej wojny nie myśli, że zajdzie i tak w historii było i ofiarą tego myślenia niestety najczęściej była Polska
— podsumował.
CZYTAJ TAKŻE:
maz/X/Youtube
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/723097-prof-cenckiewicz-mariusz-blaszczak-zrobil-cos-szlachetnego