„Panie Tomaszu Siemoniak, pracownik podległego Panu resortu zastraszał byłego Dyrektora MSWiA? Pan to toleruje?” - napisał na X prezydencki doradca Stanisław Żaryn. Portal wPolityce.pl skontaktował się z byłym szefem Biura Administracyjnego resortu Łukaszem Sucheckim, który wyjaśnił, że chodzi o telefon, jaki otrzymał w listopadzie 2024 r. od pracownika resortu, którego tożsamość została ustalona. „Tuż przed końcem rozmowy powiedział bardzo dobitnie i spokojnie, absolutnie nie tonem nadpobudliwym czy załamanym: uważaj na siebie w tym Nowym Dworze Mazowieckim. W międzyczasie zdążył powiedzieć ty ‘jeb..y pisowcu’” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Suchecki.
Łukasz Suchecki to specjalista, który wiele lat pracował w branży lotniczej, m.in. w PLL LOT, PPL i jako dyrektor lotniska w Radomiu oraz Chopina. Przez kilka lat kierował Biurem Administracyjnym MSWiA, z którego odszedł po zmianie władzy w grudniu 2023 r. Jak relacjonuje Suchecki, telefon z pogróżkami otrzymał 30 listopada 2024 r., czyli równo rok po jego odejściu z MSWiA.
Nie dostrzegam w tym żadnego przypadku. Jest sobota, godzina 10:00 rano, dzwoni do mnie ktoś z zastrzeżonego numeru. Dzwoni raz, drugi, trzeci i czwarty. Minuta po minucie. Nie odbieram połączeń z numerów zastrzeżonych, ale pod namową żony robię to w końcu, myśląc, że może coś się wydarzyło, choćby z moim samochodem lub na działce
— relacjonuje były były dyrektor w MSWiA.
Ty „jeb…y pisowcu”
Jak przebiegła ta rozmowa?
Usłyszałem trzeźwy męski głos. Podkreślam, głos był trzeźwy, niebędący żadnym syntezatorem mowy, ani nie zakłócany żadnym hałasem, czy też dźwiękami muzyki z jakiejś imprezy. W moim odczuciu, to był głos w pełni świadomy, metodyczny i uporządkowany jakiegoś mężczyzny. Zapytał mnie, czy rozmawia z Łukaszem Sucheckim. Potwierdziłem i zapytałem, kto dzwoni do mnie z zastrzeżonego numeru, sądząc, że to może jakiś telemarket, którego zamierzałem obsztorcować. Mężczyzna przedstawił się, podając – jak się później okazało – fikcyjne imię i nazwisko. Mówiąc do mnie per „ty” stwierdził, że znamy się czasów, kiedy pracowałem dla PLL LOT: pamiętasz jak wych…łeś chłopaków z LOT-u? Odpowiedziałem, że to jakaś pomyłka. Na marginesie, dla PLL LOT nie pracuje już ponad 14 lat i na pewno nie byłem skonfliktowany tam z kimkolwiek
— mówi Suchecki w rozmowie z portalem wPolityce.pl
Mężczyzna przedstawiał się dwukrotnie z imienia i nazwiska. Powiedział: trzymaj się od LOT-u z daleka, uważaj na to, co mówisz. Tuż przed końcem rozmowy powiedział bardzo dobitnie i spokojnie, absolutnie nie tonem nadpobudliwym czy załamanym: uważaj na siebie w tym Nowym Dworze Mazowieckim. W międzyczasie zdążył powiedzieć „ty jeb…y pisowcu”. Ta rozmowa trwała ok. 53 sekundy. Pierwsze, co w tej sytuacji zrobiłem, to od razu sporządziłem notatkę z tej rozmowy. Żona przebywała w tym samym pomieszczeniu i wszystko słyszała. Zrobiłem także print screen z telefonu, na którym widać czas połączenia. To była sobota, a w poniedziałek złożyłem zawiadomienie na policji, która przeciągu kilku tygodni ustaliła, kim był ten mężczyzna. Wysłano zapytanie do operatorów, o ustalenie właściciela numeru, który wtedy się ze mną połączył
— opisuje całą sytuację nasz rozmówca.
Po przejrzeniu akt sprawy, zanim została umorzona, dowiedziałem się, że to czynny pracownik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, biura administracyjnego, czyli podległego mi kiedyś obszaru. Człowiek, z którym kiedyś może zamieniłem jakieś słowo. Ktoś, kto do dziś tam pracuje i posiada poświadczenie dostępu do treści niejawnych oraz ma kontakt z najważniejszymi osobami w państwie, także do szefa resortu i całego kierownictwa oraz jego gości. Ma dostęp do ministerialnej infrastruktury, wszystkich budynków i do wszystkich kluczowych procesów w ministerstwie. Zaniepokojony tym, próbowałem to zgłosić do Departamentu Bezpieczeństwa resortu, ale nic to nie dało
— stwierdza były szef Biura Administracyjnego MSWiA.
Napisałem do szefa ABW o tym, że jestem zaniepokojony całą sytuacją i nie chodzi mi tu o moją sytuację, bo dla siebie sprawę wyjaśnię na drodze sądowej, a kosztowała mnie ona dużo nerwów. Wręcz przewartościowała moje codzienne życie. Po ok. dwóch tygodniach dostałem jednak odpowiedź, że ABW przekierowuje sprawę do Departamentu Kontroli MSWiA, ponieważ nie leży to w gestii ich czynności. Potem cisza. Od stycznia praktycznie do marca nic się nie dzieje. Ten człowiek ciągle pracuje w resorcie i ma dostęp do całych zasobów infrastruktury MSWiA
— zauważa zaniepokojony Suchecki.
Z mojej perspektywy, czyli osoby, która ocierała się o zagadnienia związane z walką z terroryzmem, którą całe życie szkolono, by takich rzeczy nie ignorować, jest to sprawa poważna. Nie zignorowałem tego, ale zignorowało to ministerstwo. Mam kopię zeznań tej osoby, która przecież została wezwana do prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim. Widnieje pod nim podpis tego mężczyzny. Stwierdził, że dzwonił do mnie, ale niczego więcej nie pamięta, bo był pijany. Tylko, że ja twierdzę, że rozmawiałem z osobą trzeźwą, która zastrzegła swój numer przed wykonaniem połączenia ze mną. Wiem też, że przed wykonaniem połączenia do mnie, ten człowiek sprawdzał, dzwoniąc na telefon służbowy, czy rzeczywiście ma numer zastrzeżony. Istnieją zatem dokumenty wskazujące, że jest on pracownikiem MSWiA, podane jest jego imię i nazwisko, numer telefonu. Podejrzewam jednak, że kiedy policja dowiedziała się, że chodzi o MSWiA, to sprawa została umorzona, bo nie dostrzeżono groźby karalnej
— oświadczył Łukasz Suchecki.
CZYTAJ TAKŻE: PiS ujawnia! MSWiA szkoli starostów z przyjmowania migrantów z Syrii. Padł wniosek o wypowiedzenie paktu migracyjnego
„To wzbudza mój głęboki niepokój”
Suchecki podkreśla, że nawet gdyby ten mężczyzna działał pod wpływem alkoholu, to po ujawnieniu całej sprawy, mógł przecież sytuację wyjaśnić i przeprosić, ale żadnego ruchu nie wykonał. Podkreśla, że od lat nie jest członkiem żadnej partii, a teraz wycofał się z jakiejkolwiek aktywności politycznej.
Jako osoba, która analizowała alarmy bombowe na Lotnisku Chopina, a czasami pojawiały się one nawet dwa razy na dobę, muszę powiedzieć, że takie zachowanie człowieka pracującego w MSWiA wzbudza mój głęboki niepokój. Nie wiem, czym mogło ono być motywowane. W resorcie zajmowałem się m.in. pomocą dla Ukrainy. Wcześniej byłem ekspertem komisji śledczej ds. afery Amber Gold. Dlaczego szeregowy pracownik resortu, z którym nie miałem najmniejszych relacji, robi coś takiego, wiedząc, że przecież sprawa wyjdzie. Przecież po czymś takim, ze względów bezpieczeństwa, on nie powinien już pracować w MSWiA. To urzędnik korpusu służby cywilnej, który ma dostęp do ważkich spraw z zakresu infrastruktury i wiele możliwości. Nawet jeśli był pijany, choć twierdzę, że tak nie było, to taka osoba, która nie panuje nad sobą, nie może pełnić tak odpowiedzialnych funkcji. Gdyby to był pracownik mnie podległy, to natychmiast ograniczyłbym mu wszelkie dostępy, do czasu wyjaśnienia sprawy
— podsumowuje nasz rozmówca.
Co to za historia? Panie Tomaszu Siemoniak, pracownik podległego Panu resortu zastraszał byłego Dyrektora MSWiA? Pan to toleruje?
— pyta na platformie X prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa Stanisław Żaryn.
Portal wPolityce.pl także zwrócił się z pytaniami dotyczącymi tej sprawy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zostaną one opublikowane niezwłocznie po ich nadesłaniu.
koal
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/722336-pracownik-mswia-mial-dzwonic-do-bylego-szefa-z-pogrozkami