Robienie z Tuska lidera Europy to zwykły infantylizm. To, że jest używany do wykonywania różnych zadań i poleceń nie znaczy, iż ktoś się z nim liczy.
Donalda Tuska i jego ludzi dosłownie szlag trafia, gdy muszą tłumaczyć, dlaczego to nie jego, a prezydenta Andrzeja Dudę przyjmuje w USA prezydent Donald Trump. A już zupełnie pieni się premier Tusk, gdy Donald Trump nazywa Andrzeja Dudę swoim wielkim przyjacielem i chwali go przed całym światem. Publicznie Tusk reaguje na to wrednie bezsilnymi wpisami na platformie X. Premier przekonał się już bowiem, na przykład podczas wspólnej wizyty z prezydentem Dudą w Białym Domu u Joe Bidena (12 marca 2024 r.), że przy głowie naszego państwa jest traktowany jak dziecko towarzyszące dorosłym. A może nawet jak dziecko specjalnej troski.
Jeśli sam kierownik się wścieka, to co dopiero jego przydupasy (kapciowi). Oni nawet nie tyle się wściekają, co chcą pokazać Donaldowi Tuskowi, że bardzo chcą się mścić za niego. Żeby to zauważył i odnotował. Jedną z najbardziej służalczych wobec kierownika postaci jest eurodeputowany Bartosz Arłukowicz. Ten sam, dla którego Tusk specjalnie stworzył w maju 2011 r. stanowisko pełnomocnika premiera do spraw przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu (został wtedy sekretarzem stanu w KPRM). Stanowisko fikcyjne. Żeby nagrodzić Arłukowicza za zdradę lewicy. Od tego czasu zaczął się zjazd polityka, który został ministrem zdrowia (fachowcy zgodnie orzekli, że najgorszym w III RP), a potem już tylko najbardziej zaangażowanym (wy)lizusem Tuska.
23 lutego 2025 r. Arłukowicz udowodnił, że (wy)lizusem jest niezastąpionym i maksymalnie zaangażowanym, czyli do ośmieszenia się. Zrobił to w programie „Kawa na Ławę” w telewizji TVN24. Złota myśl z bakelitu brzmiała w wydaniu Arłukowicza tak: „Jeden telefon Tuska do Stanów Zjednoczonych czy do Europy waży więcej niż 13 wizyt pana prezydenta Dudy w Stanach Zjednoczonych. Donald Tusk ma dzisiaj partnerów w całej Europie i świecie, i się nie musimy przekonywać do tego”. Ten idiotyzm z niedowierzaniem przyjął nawet prowadzący program Konrad Piasecki, próbujący się dowiedzieć od Arłukowicza, do kogo w Stanach Zjednoczonych Tusk wydzwania, bo raczej nie ma do kogo.
Prawda jest taka, że na pewno telefon od Tuska odbierze w USA recepcjonistka w jakimś hotelu albo ktoś w firmie wynajmującej samochody, ale żaden liczący się polityk. Bo niby dlaczego ktoś ważny w Ameryce miałby z Tuskiem rozmawiać? On nie jest interesujący chyba nawet dla kanarka ze złamanym skrzydłem. W Europie ktoś może by telefon odebrał, ale chyba tylko po to, żeby Tuskowi wydać jakieś polecenia albo przypomnieć mu o jakimś jego zobowiązaniu. Takie telefony Tuska ważą tyle, co dzwonienie do tzw. zegarynki w czasach PRL.
Bartosz Arłukowicz robi z siebie kompletnego durnia, gdy opowiada wyjątkowo głodne kawałki o wadze telefonów Tuska, a zatem i o jego politycznej wadze. To taka waga, że wskazówka czy elektroniczny wyświetlacz niczego nie pokazują. Robienie z Tuska lidera Europy to zwykły infantylizm. To, że jest używany do wykonywania różnych zadań i poleceń nie znaczy, iż ktoś się z nim liczy. Politycznie to tylko słup albo atrapa.
Różni Arłukowicze mogą się na marginalizację swego idola zżymać i pajacować, ale to niczego nie zmieni. Kiedy był przewodniczącym Rady Europejskiej z urzędu spotykał ważnych polityków, ale gdy przestał, jest zwyczajnie nikim. Nawet jako premier RP. W czymś tam uczestniczy, bo to jednak szef rządu, ale żeby ktoś się nim przejmował, to bajka. Może dlatego nawet nie próbował zorganizować w Polsce jakiegoś szczytu w ramach polskiej prezydencji, np. w sprawie Ukrainy, iż uczestnicy byliby tacy, że wstyd byłoby ich wymieniać.
Tuski i Arłukowicze mogą się napinać, ale nic to nie da. Przywódcą, liderem nie zostaje się z powodu stanowiska, tylko charyzmy, charakteru, sposobu funkcjonowania wobec możnych tego świata. Tusk dowiódł, że nic takiego nie ma, gdy jako premier został sprowadzony do zera przez bandytę Putina. I ani pisnął. Może się więc drzeć Arłukowicz o wielkości Tuska, ale poza hałasem niczego to nie wywoła. A opowiadanie piramidalnych bzdur o wadze telefonów Tuska jest tak żałosne, że gorliwiec Arłukowicz powinien się schować w jakiejś nieczynnej kopalni i tam zostać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/722188-kapciowi-tuska-osmieszaja-sie-bujdami