„Stawianie w pierwszej kolejności na Niemcy było złą strategią Wołodymyra Zełenskiego. W sytuacji, w której znalazła się Ukraina, warto było grać na różnych fortepianach” - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Marcin Przydacz. Polityk PiS podkreśla, że odbudowanie relacji z Republikanami może okazać się dla prezydenta Ukrainy trudne, a nawet niemożliwe. „Dobrze, że jest pan prezydent Duda i dba o bezpieczeństwo Polski. Niezwykle ważna będzie kontynuacja jego polityki, dlatego istotne jest, aby w Pałacu Prezydenckim ciągle zasiadał człowiek związany z opcją konserwatywną, a nie radykalnie lewicową, jak Rafał Trzaskowski” - oświadczył były wiceminister spraw zagranicznych.
Portal wPolityce.pl: Donald Trump rozpoczyna prezydencką kadencję, a Andrzej Duda ją kończy. Sądzi pan, że można nazwać to spotkanie historycznym?
Marcin Przydacz poseł PiS: Bardzo dobrze, że doszło do takiej wizyty i do takiego spotkania. Przypomnijmy, że prezydent Duda jest pierwszym liderem europejskim, z którym w obecnej sytuacji spotyka się Donald Trump. Dopiero w przyszłym tygodniu przyjadą do USA prezydent Francji czy też premier Wielkiej Brytanii. Usłyszeliśmy z ust prezydenta Andrzeja Dudy, że prezydent Trump mimo możliwych przesunięć wojsk amerykańskich z Europy gwarantuje, że wojska amerykańskie w Polsce pozostaną. To jest 10 tys. żołnierzy amerykańskich, które załatwił rząd PiS i prezydent Andrzej Duda w ostatnich latach. Z perspektywy bezpieczeństwa to bardzo ważna deklaracja.
Trump chce rozmawiać z prezydentem Polski, ale już niekoniecznie z premierem Donaldem Tuskiem. Czy tylko ze względu na obraźliwe gesty i słowa, czy także z powodu lewackiej polityki i wcześniejszego prorosyjskiego nastawienia?
Z tego, co słyszymy, rozmowa Trump-Duda toczyła się m.in. sytuacji wokół rosyjskiej agresji na Ukrainę. Dobrze, że to z ust prezydenta Dudy, swojego przyjaciela, jak deklaruje to Donald Trump, słyszy on opinię i perspektywę na politykę rosyjską. Jeśli to nie polski prezydent będzie opisywał Donaldowi Trumpowi tę sytuację, to będzie to robił ktoś inny, Polska musi być tu aktywna. Widać jednak, że administracja amerykańska ewidentnie nie chce rozmawiać z Donaldem Tuskiem. Amerykanie nie chcą z nim rozmawiać m.in. po tych wszystkich obraźliwych słowach i gestach, które Tusk wykonywał. Dobrze, że jest pan prezydent Duda i dba o bezpieczeństwo Polski. Niezwykle ważna będzie kontynuacja jego polityki, dlatego istotne jest, aby w Pałacu Prezydenckim ciągle zasiadał człowiek związany z opcją konserwatywną, a nie radykalnie lewicową, jak Rafał Trzaskowski. Ważne jest, aby to Karol Nawrocki mógł kontynuować misję prezydenta Dudy.
Pozostają jeszcze kwestie gospodarcze tego spotkania.
Przypomnijmy, że Amerykanie są ważnym partnerem nie tylko w kontekście przemysłu zbrojeniowego i wyposażania polskiej armii w najnowocześniejszy sprzęt, ale też są partnerem, chociażby w budowie elektrowni atomowej. Wszyscy chcemy mieć tani prąd, ale niestety rząd Donalda Tuska nie potrafi tego zrobić. To rząd PiS zainicjował współpracę polsko-amerykańską w zakresie budowy elektrowni atomowej i trzeba ten projekt dokończyć. Ta elektrownia powinna być szybko wybudowana, żebyśmy mogli mieć trwały dostęp do taniego prądu. Rząd Tuska nie potrafi jednak tego zrobić.
Czy Republikanie będą nadal patrzeć na rządy Tuska przez pryzmat łamania przez jego koalicję praworządności?
Amerykanie reprezentują najstarszą demokrację nowożytnego świata i dla nich kwestia praworządności jest bardzo ważnym elementem w relacjach z poszczególnymi państwami. Widzą, jak bardzo łamana jest konstytucja i ustawodawstwo w Polsce przez rząd Donalda Tuska. Z obszernego raportu przygotowanego przez ekspertów Hudson Institute znają przykłady łamania prawa przez Tuska. To na pewno jest jednym z elementów, dla których Donald Tusk nie jest mile widziany w Waszyngtonie. To jednak my Polacy musimy decydować w odpowiedni sposób podczas wyborów, komu powierzamy ster władzy w kraju, a te najbliższe są w maju. Amerykanie mają swoje interesy i trudno od nich oczekiwać, że rozwiążą nasze wewnętrzne problemy i zrobią pewne rzeczy za nas. To, co mógł zrobić Donald Trump i co warte pochwały, to to, że odciął finansowanie organizacji skrajnie lewicowych wspierających m.in. Rafała Trzaskowskiego. Te amerykańskie pieniądze były przesyłane do Polski w ostatnich latach, ale kiedy prezydenturę objął Donald Trump, zostały one wstrzymane. To oznacza, że środowiska lewicowe przestają być zasilane finansowo z zagranicy. Przyszedł najwyższy czas, żeby tacy ludzie przestali być finansowani także przez Europę Zachodnią. Podejrzewam, że to głównie Niemcy nadal finansują organizacje, które zwalczają polskich patriotów i wspierają radykalną lewicę.
Za mało za to wydają na obronność, co Trumpa denerwuje. Czy USA mogą nieco „odpuścić” sojusznikom z Europy?
Donald Trump twardo oczekuje od Europy, że zacznie więcej łożyć na politykę bezpieczeństwa. To oczekiwanie jest całkowicie zrozumiałe. Polska jest tu jednak wyjątkiem. Bardzo dużo płacimy za na nasze bezpieczeństwo, ale w Europie są i tacy, którzy jadą na gapę. Uważają, że nie muszą przeznaczać środków na zbrojenia oraz na armię i wydają fundusze na coś innego, licząc, że Amerykanie ich ewentualnie obronią. Nie dziwię się Amerykanom, że w takiej sytuacji reagują nerwowo, to zrozumiałe.
Ukraina znajduje się dziś w niełatwej sytuacji. Czy trudno będzie zbudować trwały pokój, bo kontynuowanie tej wojny może kompletnie wyniszczyć kraj?
Nie ukrywam, że jeśli chodzi o politykę USA wobec Rosji i Ukrainy, to mam pewne obawy. Jeśli porozumienia pokojowego będą chciały przede wszystkim kraje Zachodu i Ameryka, a nie Władimir Putin, to takie negocjacje nie mogą mieć dobrego finału. Putina trzeba najpierw przymusić, używając presji europejsko-amerykańskiej do tego, aby chciał negocjacji i rozmów. Ten nacisk powinien przede wszystkim iść w kierunku Moskwy, a nie Kijowa.
Trump rozmawia twardo z Wołodymyrem Zełenskim. Źle ocenia jego politykę, która szła niemieckim śladem. Czy te relacje mogą się poprawić?
Myślę, że stawianie w pierwszej kolejności na Niemcy było złą strategią Wołodymyra Zełenskiego. W sytuacji, w której znalazła się Ukraina, warto było grać na różnych fortepianach i szukać różnych partnerów. Wszyscy widzieliśmy, jak polska pomoc nie była w odpowiedni sposób odnotowywana przez państwo ukraińskie, ponieważ znaleźli się niemieccy partnerzy, którzy obiecywali różne rzeczy. Myślę, że dzisiaj prezydent Zełenski może trochę żałować, że nie postawił na środowisko republikańskie i na polityków mających doskonałe relacje z republikanami. Być może teraz zacznie o to zabiegać, ale boję się, że na taką aktywność może być już późno.
Dziękuję za rozmowę.
Robert Knap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/722072-przydacz-to-na-moskwe-i-putina-powinien-isc-wiekszy-nacisk