Reżim Tuska dostał cios w szczękę i łatwo się z tego nie podniesie. O ile w ogóle.
Im bardziej zwolennicy Donalda Tuska dmą w trąby mające dowodzić jego wielkości i roli jedynego przywódcy europejskiego, którego poważnie potraktuje prezydent USA Donald Trump, tym większą to jest bujdą na resorach. Po tym, jak Tusk podczas spotkania w Bytomiu jeszcze w 2023 r. stwierdził, że „zależność Donalda Trumpa od rosyjskich służb nie podlega dyskusji”, że obecny prezydent USA został „wręcz zwerbowany przez rosyjskie służby 30 lat temu”, jest traktowany przez obecną administrację (do końca jej kadencji) tak, jak ktoś politycznie trędowaty, „niedotykalny”. Paradoksalnie dla Tuska byłoby lepiej, gdyby dla administracji Trumpa w ogóle nie istniał.
Trzeba mieć naprawdę dużo skłonności do politycznego sado-maso, żeby stać się zakałą nawet dla administracji poprzedniego prezydenta - Joe Bidena. A stało się tak, ponieważ Tusk postawił wtedy na Niemcy przeciw Stanom Zjednoczonym. Ale rząd Niemiec (kanclerza Olafa Scholza) także nie traktuje Tuska jako „swego człowieka” w Warszawie i strukturach europejskich ani nawet politycznego sojusznika, bo przez lata był on za blisko związany z opozycyjną obecnie CDU i nie zostawił nawet furtki dla innych opcji. A jeśli nowym kanclerzem będzie Friedrich Merz z CDU, także u niego Tusk ma „przechlapane” – głównie za pozerstwo i brak powagi.
Wbrew kolportowanym bajkom i uczestnictwu w fasadowych spotkaniach (np. w szczycie pod przywództwem Emmanuela Macrona w Paryżu) nie odgrywa Tusk jakiejkolwiek roli w europejskiej polityce wobec napadniętej przez Rosję Ukrainy, ani w planach przyszłej odbudowy tego państwa. Uzasadnione jest twierdzenie, że w instytucjach międzynarodowych, poszczególnych stolicach, nieformalnych ośrodkach władzy, lobby, grupach interesów i środowiskach opiniotwórczych już dawno zapadła decyzja, by Tuska traktować jak polityka bez większego znaczenia. Chyba że da się dzięki niemu wyciągać z Polski grube miliardy, co przecież działo się za dwóch poprzednich kadencji Tuska.
Pierwszy sygnał o tym, że Donald Tusk jest przeszkodą, a nie wartościowym sojusznikiem nadszedł w 2022 r. z Waszyngtonu. Gdy 25-26 marca 2022 r. prezydent Joe Biden przebywał w Polsce, Donald Tusk robił wszystko, by się z nim spotkać. Aby prezydent supermocarstwa wydzielił specjalne okienko dla byłego wtedy polskiego premiera i formalnie najwyższego urzędnika Unii Europejskiej. Biały Dom i Departament Stanu pozostały jednak niewzruszone i nie były zainteresowane żadną formą wyróżnienia Donalda Tuska. Stał się on persona non grata dla pierwszej administracji Donalda Trumpa, a Joe Biden tego nie zmienił. Przede wszystkim za antyamerykanizm Tuska w czasie, gdy ochłodziły się relacje między Brukselą a Waszyngtonem. Wprawdzie Joe Biden uznał kurs Trumpa wobec UE za błąd, ale w Departamencie Stanu zapamiętano wypowiedzi Tuska sugerujące, że Ameryka nie jest Unii do niczego potrzebna. Wypowiedzi obrażające instytucję prezydenta USA, podważające rolę tego państwa jako supermocarstwa.
Tuska już kilka lat temu zakwalifikowano w Waszyngtonie jednoznacznie jako „głos Berlina” i rządu Angeli Merkel. I jako głos przeciwników USA. Gdy kariera Merkel dobiegła końca, Tusk gorączkowo szukał możliwości przestawienia się z Berlina na Waszyngton, jednak jego zabiegi nic nie dały. Dla Waszyngtonu dawno przestał być wiarygodny i nie zamierzano tego statusu zmieniać. Gdy Donald Trump powrócił do władzy, Tusk ma już tylko „przerąbane”. Podczas drugiej kadencji Donalda Trumpa uważa się Tuska za coś w rodzaju wykopaliska, w dodatku zagrażającego zdrowiu.
„Żarcik” Donalda Tuska, który przystawia do pleców prezydenta Donalda Trumpa dłoń ułożoną w rewolwer, sam się przypomniał, gdy 13 lipca 2024 r. doszło do zamachu na republikańskiego kandydata na prezydenta. Scena, podczas której Tusk swój „żarcik” zaaranżował zdarzyła się 8 czerwca 2018 r., gdy obecny premier RP był jeszcze przewodniczącym Rady Europejskiej. Tusk musiał być dumny z „żarciku”, bo z fotografii zrobił rozkładówkę w swojej książce perwersyjnie nazwanej „Szczerze” (wyszła w grudniu 2019 r.).
Przed grudniem 2019 r. (końcem kadencji Tuska w Brukseli) obecny premier RP próbował z USA pogrywać, choć grał w zupełnie innej lidze. W efekcie te gierki kończyły się kłopotami zarówno dla Polski, jak i dla Unii Europejskiej. I tak się składało, że pogrywanie Tuska ze światowym mocarstwem było wyjątkowo „skoordynowane” z nastawieniem władz Rosji do Stanów Zjednoczonych. Na początku lutego 2024 r. premier Tusk odwiedził Paryż i Berlin i zaraz cała jego propaganda (polityczna i medialna) zaczęła snuć wizje politycznego i militarnego serca Europy, które może zastąpić Stany Zjednoczone jako stabilizatora i gwaranta bezpieczeństwa. Tyle że to wyjątkowo szkodliwa bzdura.
Obecny polski premier miał się stać jednym z najważniejszych europejskich polityków, zaś trójca Scholz, Macron i Tusk razem mogłaby ponoć więcej niż prezydent USA. A docelowo prezydent USA, jak i samo to mocarstwo nie byliby Europie i wielkiej trójcy potrzebne. Byłaby to najnowsza, tym razem skuteczna, akcja wypychania USA z Europy. Zgodna z tym, co Donald Tusk robił przez ostatnie 16 lat. Najpierw chciał popełnić polityczne i strategiczne samobójstwo w pojedynkę, a po 13 grudnia 2023 r. byłoby to samobójstwo zbiorowe. A Polska w każdej z tych sytuacji byłaby na straconej pozycji.
Donald Tusk podpadł USA już w latach 2017-2018. Gdy zadarł z Donaldem Trumpem, wydawało się, że u Joe Bidena powinien tym zapunktować. Nic z tego. W poważnych państwach istnieje pamięć przekraczająca partyjne i personalne uwarunkowania. Gdy się zgrywa chojraka, warto pamiętać, że – w przeciwieństwie do tego, co mamy w Polsce – liczy się ranga i majestat urzędu, a nie osoba. I Tuskowi jest pamiętane, że podskakiwał prezydentowi USA. We wrześniu 2017 r. Tusk spytał Trumpa, czy wie, że w Unii Europejskiej jest dwóch przewodniczących. Amerykański prezydent przytaknął, że wie. Na co stojący obok Jean-Claude Juncker (wtedy przewodniczący Komisji Europejskiej) rzucił, że o jednego przewodniczącego jest w UE za dużo. I wskazał na Tuska jako tego zbędnego. Miało być zabawnie, wyszło dla Tuska żałośnie.
Tuż przed szczytem NATO w Brukseli (11-12 lipca 2018 r.) Donald Tusk wypalił: „Droga Ameryko, doceniaj swoich sojuszników, w końcu nie masz ich zbyt wielu”. Potem dołożył do tego jeszcze tweet adresowany bezpośrednio do prezydenta USA: „Drogi Donaldzie Trumpie, Stany Zjednoczone nie mają i nie będą miały lepszego sojusznika niż Unia Europejska. Wydajemy na obronę dużo więcej niż Rosja i tyle, ile Chiny. Mam nadzieję, że nie ma pan wątpliwości, że to inwestycja w nasze bezpieczeństwo, czego z pewnością nie da się powiedzieć o wydatkach rosyjskich czy chińskich”. Problemem jest to, że akurat Trump miał rację, gdy zarzucał europejskim partnerom, iż na obronie oszczędzają, a USA za nich ponoszą koszty.
Gdy zaczepka Tuska o niewielu sojusznikach pojawiła się na stronach internetowych amerykańskich mediów, spotkała się z licznymi komentarzami. Amerykanie pytali, kto tu robi komu łaskę. Zastanawiano się też, co takiego wielkiego dają Ameryce europejscy sojusznicy i czym byłaby Europa bez amerykańskiego parasola oraz bez nadstawiania przez Amerykę głowy w obu wojnach światowych. Były prośby, by ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej nie „podskakiwał”, bo to nie jego liga.
8 lutego 2024 r. Donald Tusk pouczył republikańskich senatorów: „Drodzy republikańscy senatorowie Ameryki. Ronald Reagan, który pomógł milionom z nas odzyskać wolność i niezależność, musi dziś przewracać się w grobie. Wstydźcie się”. Tusk zareagował w ten sposób na głosowanie w Senacie USA blokujące pomoc dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu, gdyż administracja Joe Bidena nie zapewniła odpowiednich środków na ochronę południowej granicy USA przed milionami nielegalnych imigrantów.
Do słów Tuska podczas debaty w Senacie odniósł się republikanin Lindsey Graham. „Panie premierze Polski, nie interesuje mnie, co pan o mnie myśli. (…) Chcę pomóc Ukrainie, chcę, by NATO było silniejsze, ale mój kraj płonie. Mamy 7 mln ludzi, którzy przeszli przez nieszczelną granicę. Jakby się pan czuł, gdyby 7 mln ludzi przybyło nielegalnie do Polski? Czy nadal stawiałby pan Ukrainę ponad Polskę?”. Zareagował też republikański senator Marco Rubio, obecnie sekretarz stanu: „Drogi panie premierze, czy możemy zacząć wysyłać do pana co miesiąc 300 tys. imigrantów, którzy nielegalnie przedostają się do Ameryki? Naprawdę pomogłoby nam to uporać się z inwazją na nasz kraj i znacznie przyczyniłoby się do przyjęcia ustawy pomocowej”. A ówczesny senator z Ohio James D. Vance, obecnie wiceprezydent, stwierdził: „Nowy przywódca Polski aresztuje politycznych przeciwników, a bezpieczeństwo swojego kraju zawdzięcza hojności takich jak ja. Mógłby więc przynajmniej rozważyć okazanie wdzięczności lub stonowanie swoich autorytarnych zapędów”. Vance napisał też list do sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, gdzie m.in. padły takie stwierdzenia: „Zwolnienia personelu w Telewizji Polskiej, Polskim Radiu i Polskiej Agencji Prasowej, zapoczątkowane wkrótce po objęciu władzy przez premiera Donalda Tuska i jego politycznych sojuszników, stawiają pytania na temat przywiązania tego nowego rządu do wolności mediów i rządów prawa. (…) Wzywam pana, by zachęcił nowy rząd Polski do przemyślenia działań, które podważają wolności drogie zarówno polskim, jak i amerykańskim obywatelom”.
Donald Tusk bezmyślnie zadarł z państwem, które nie tylko w kontekście agresji Rosji na Ukrainę, jest najważniejszym gwarantem bezpieczeństwa w Europie, bezpieczeństwa Polski i filarem NATO. I choć potem udawał, że nic się nie stało, nikt ważny nie zgodził się na taką formę amnezji. Tylko w Polsce Tuskowi uchodzą kłamstwa i manipulacje. Ale do czasu. Właśnie (18 lutego 2025 r.) Hudson Institute opublikował raport „Gdy demokraci sprawują niedemokratyczne rządy: przypadek Polski”, który nie zostawia suchej nitki na rządach Tuska i jego draństwach. Skończyło się opowiadanie bajek i udawanie, że „demokracja walcząca” to demokracja. Reżim Tuska dostał cios w szczękę i łatwo się z tego nie podniesie. O ile w ogóle. A Tusk po tym raporcie już trwale będzie w USA „niedotykalny”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/721705-rezim-tuska-dostal-cios-w-szczeke