„To właściwie jest pierwsze przesłanie wiceprezydenta USA, który za kilka lat może zostać kandydatem, a może i samym prezydentem” - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba. Politolog i historyk podkreśla, że słowa J.D. Vance’a, który mówił na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa o oczywistych rzeczach, wywołały szok i niedowierzanie wśród europejskich elit, zwłaszcza niemieckich. „Jego przesłanie do Europejczyków pokazuje, że muszą zawrócić drogi z samounicestwienia” - stwierdza nasz rozmówca.
Portal wPolityce.pl: Co sądzi Pan o wystąpieniu wiceprezydenta USA J.D. Vance’a w Monachium?
Prof. Mieczysław Ryba, Katolicki Uniwersytet Lubelski: J.D. Vance mówił o rzeczach, które wydawać by się mogło, są oczywiste, jesteśmy przecież światem Zachodu. On jednak postawił zasadnicze pytania, które dotyczą naszego porządku cywilizacyjnego i kulturowego. Chodzi o pewien porządek dobra, który nas kształtuje oraz tworzy naszą wspólnotę. Zapytał o życiowe cele, które Europa miałaby chronić przed czynnikami zewnętrznymi, ochraniać przed barbarzyństwem, na przykład Moskwy. Jakie jest to wielkie dobro, które stanowi o naszej wspólnocie i które warto bronić?
Czy to było ostrzeżenie przed upadkiem cywilizacji?
W sytuacji, kiedy to dobro jest podważane, kiedy wprowadza się ferment i prowadzi rewolucję burzącą podstawowe zasady, to właśnie takie działania nas najbardziej niszczą. Nie pozwalają nam zbudować jakiejś strategii obrony i zrozumieć, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Nie pozwala to nam prowadzić mądrej polityki migracyjnej. Wiceprezydent USA mówił o najbardziej fundamentalnej rzeczy, bo wszystko inne stanowią jedynie kwestie techniczne. Wobec tożsamości świata Zachodu problem zbrojeń, czy polityki migracyjnej, ma charakter wtórny. Ten świat jest coraz bardziej zagrożony, bo on sam siebie niszczy.
Czy przywódcy europejskich krajów zrozumieli słowa wiceprezydenta USA?
Niestety tego wszystkiego nie bierze się w ogóle pod uwagę, bo elity Europy są zadufane w sobie. Masowo wprowadzają ideologię i rozwiązania neomarksistowskie oraz rewolucyjne. Niszczą świat chrześcijański, który w istocie jest właśnie światem Zachodu. Dlatego gubią się we wszystkich innych kwestiach. To był apel J.D. Vance’a, który miał poruszyć i wstrząsnąć sumieniami. Amerykańska kontrrewolucja nie dotyczy jedynie USA. J.D. Vance stara się te sprawy podnieść także w Europie. Wśród polskich katolików te rzeczy są raczej oczywiste i wielokrotnie podkreślane, ale dla elit Europy Zachodniej to był szok. To tak, jakby włożyć kij w mrowisko. To jest pewna szansa dla świata Zachodu, aby przejrzeć się w lustrze i zobaczyć, w którą stronę zmierza.
Donaldowi Trumpowi wystąpienie J.D. Vance’a bardzo się podobało. Czy rzeczywiście większym zagrożeniem dla Europy jest ona sama, a nie tocząca się wojna?
Przypomnijmy sobie wypowiedź Donalda Trumpa na samym początku prezydentury, kiedy także mówił o kwestiach fundamentalnych. Stwierdził, że mamy dwie płci i rzeczywiście tak jest. Powiedział, że trzeba bronić granic, co jest oczywistością. To przecież są niemal banały i wręcz truizmy, które jeszcze przed kilkudziesięciu laty na nikim nie robiłyby żadnego wrażenia. Dziś jednak te oczywiste słowa szokują. J.D. Vance mówił o tym, kim jesteśmy, jako świat Zachodu, skąd się wywodzimy, jakie stoją przed nami zagrożenia wewnętrzne. Europa jest dziś większym zagrożeniem sama dla siebie, niż Rosja. Dlatego wiceprezydent USA pytał, czego Europa chce w tej sytuacji bronić? Jakie zasady powinny rządzić światem Zachodu? Obecnie, te pytania nie są już tak oczywiste. Dzisiaj mówienie o tym, że nie należy protestujących chrześcijan wsadzać do więzienia, szokuje. Podobnie szokuje twierdzenie, że wolność słowa i nakierowanie całego dyskursu publicznego na prawdę powinno być fundamentem. To bardzo ważne przesłanie wiceprezydenta USA, którego nikt się nie spodziewał. Wszyscy myśleli, że J.D. Vance będzie przekonywał do rozmów z Rosją, a może zapowie wycofanie wojsk amerykańskich z Europy. Tymczasem na konferencji dotyczącej obronności podniósł fundamentalne sprawy, mówił niesamowicie celnie i ciekawie.
Europa ignoruje własnych obywateli oraz zasady demokracji.
Amerykanie też tego doświadczyli, kiedy próbowano skręcać wybory. Mówiąc krótko, świat Zachodu zmierza w kierunku ukrytego totalitaryzmu. Wypowiadający się tysiąc razy o demokracji, wolności i różnych wartościach politycy i publicyści, ignorują tych, którzy mówią o rzeczach prawdziwych, ale są konserwatystami. Tu jednak mamy słowa wiceprezydenta USA, drugiej osoby w państwie, które jest światowym mocarstwem. J.D. Vance pokazał, że to wolność jest fundamentem świata Zachodu, a obecne zagrożenie dla niego nie wynika z czynników zewnętrznych, ale ma charakter wewnętrzny. Jako przykład podał skręcenie wyborów w Rumunii i wskazał unijnego komisarza, któremu te wybory się nie spodobały. Czyli to nie wyborcy mają zatem decydować, kto będzie prezydentem Rumunii, ale elity, które chcą nimi sterować i manipulować.
Wielu zastanawia się, dlaczego wiceprezydent USA nie skupił się na kwestiach obronności i bezpieczeństwa?
To właściwie jest pierwsze przesłanie wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, który za kilka lat może zostać kandydatem na prezydenta, a może i samym prezydentem. To jego przesłanie do Europejczyków pokazuje, że muszą zawrócić drogi z samounicestwienia.
Niemiecki minister obrony Boris Pistorius stwierdził, że wystąpienie J.D. Vance’a było nie do zaakceptowania. Niemieccy publicyści podnieśli larum, twierdząc, że było to wypowiedzenie wojny kulturowej.
To przecież Niemcy są przesiąknięci do szpiku kości ideologią neomarksizmu. Dodatkowo znajdują się przed wyborami parlamentarnymi. Są w głębokim szoku, bo stosują opisane przez J.D. Vance’a metody wobec partii, które nie mieszczą się w ich establishmencie. Tyle że nie dyskutują z nim na argumenty, lecz wpadają w histerię, choć to jest charakterystyczne dla lewicy. Nie zastanawiają się, czy on ma rację, czy też nie. Czy to, co powiedział, jest nieprawdziwe, czy raczej zgodne z rzeczywistością? Ta debata nie toczy się na tym poziomie, bo oni nie chcą wchodzić w taki dyskurs. Chcą zamknąć takim mówcom usta i czynią to poprzez różnoraką cenzurę. Tyle że J.D. Vance’a ocenzurować nie mogą, więc wpadają histerię i próbują go zakrzyczeć, nie pytają, gdzie nie miał racji. Pytanie, co na to powie społeczność świata Zachodu. Pamiętajmy, że opinia publiczna w Europie jest już sterroryzowana i mocno zlaicyzowana, więc jego słowa na dobrą glebę tu nie trafiają.
W szeregu z niemieckimi politykami ustawił się Donalda Tusk, który także zaatakował wiceprezydenta USA za zacytowanie św. Jana Pawła II. Przy okazji zaliczył wpadkę. Jaki interes ma Polska w tym, by uderzać w administrację Trumpa?
Tusk nie jest przecież człowiekiem rozeznanym w myśli papieskiej… Nie dziwi mnie to, że zalicza kolejne „wtopy”. Wiadomo, że on się tym nie przejmuje. Nieznajomość słów papieża i ich kontekstów jest charakterystyczne nie tylko dla niego, ale dla całego ich środowiska. Natomiast sam fakt, że Tusk zareagował na wypowiedź J.D. Vance’a, świadczy o tym, że go to zabolało. Metody niszczenia europejskich fundamentów stosuje przecież w tej chwili w Polsce. Próbuje w sferze ideologicznej prowadzać rewolucję kulturową, a w sferze walki politycznej stosuje działania skrytykowane przez J.D. Vance’a.
Dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Robert Knap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/721388-ryba-slow-vancea-nikt-sie-nie-spodziewal-zwlaszcza-niemcy