„Jak miałby wyglądać ten rozejm z zamrożeniem działań na linii frontu? Jakie oddziały wojsk rozejmowych miałyby tego pilnować?” - zastanawia się w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Żurawski vel Grajewski. W ocenie politologa Europa nie ma sił ekspedycyjnych, by przypilnować takiego rozejmu, a Rosja liczy na demobilizację Zachodu. „Zełenski to wie i jeśli mu rąk nie wykręcą, to on nie powinien kapitulować, tylko walczyć” - ocenia nasz rozmówca.
Portal wPolityce.pl: Czy zamrożenie działań wojennych na ukraińskim froncie jest możliwe? Dużo się o tym obecnie mówi w kontekście konferencji w Monachium dotyczącej bezpieczeństwa.
Prof. Żurawski vel Grajewski: Jak miałby wyglądać ten rozejmu z zamrożeniem działań na linii frontu? Jakie oddziały wojsk rozejmowych miałyby tego pilnować? Weźmy parametry koreańskie. W Korei stacjonowały wojska amerykańskie, a zatem naruszenie tej linii oznaczało wejście w kontakt bojowy z siłami zbrojnymi supermocarstwa, jakim jest USA. To był właściwy element odstraszania, a nie tylko liczba wojsk. Jednocześnie linia rozgraniczenia przez Półwysep Koreański to ok. 238 km. Przez pierwsze 20 lat po rozejmie, czyli do 1971 roku stacjonowało tam 63 tys. amerykańskich żołnierzy. Tymczasem linia frontu na Ukrainie, to może być nawet 3 700 km. Do pilnowania takiego terenu potrzeba nawet do miliona żołnierzy. Europa nie wytworzy takich sił ekspedycyjnych i ich nie wyśle.
To czego oczekują europejskie elity, bo prezydent Wołodymyr Zełenski chce przede wszystkim gwarancji wejścia do NATO?
Na to wszystko nakładają się właśnie uwarunkowania polityczne w europejskich demokracjach. Trzeba bowiem wytłumaczyć wyborcom, dlaczego istnieje konieczność, wysłania wojsk na Ukrainę. A w razie, kiedy Rosjanie zaatakowaliby te wojska, to Amerykanie nie przyjdą im z pomocą, bo artykuł 5 traktatu NATO ich nie chroni. Takiego wysłania wojsk nie zatwierdzi żaden parlament! Budowanie tego typu opowieści trafia jedynie do ludzi niezorientowanych, którzy tego nie policzą. Nie wyobrażam sobie takich posunięć w praktyce wojskowej i politycznej.
Co zmieni zamrożenie działań wojennych w obecnej sytuacji?
Rosji nie brakuje ziemi i nie o nią toczy się ta wojna. Jeśli czegoś Rosja ma pod dostatkiem, to właśnie terytorium. Jeśli zrobimy na wykresie linię, dotyczącą trudności militarnego pobicia Rosji i związanej z tym możliwości zawarcia trwałego, stabilnego pokoju z niepobitą Rosją, to taka sytuacja jest w ogóle poza tą linią. To jest zwyczajnie niemożliwe. Ludzie przywiązują się jednak do myśli, że Rosję jest trudno pobić i dlatego wielu wydaje się, że mniej ambitny cel, czyli rozejm bez pobicia Rosji, jest bardziej prawdopodobny. A to jest nieprawda! Niepobita Rosja za rok, czy dwa, zerwie rozejm i znów uderzy na Ukrainę. Wtedy nastąpi głębokie pęknięcie ukraińskiego społeczeństwa, które podzieli się na niezłomnych patriotów i wystraszonych realistów, czyli dekowników, biznesmenów i innych. Wystąpi demobilizacja armii, bo jej zmobilizowanie po takich okresie będzie bardzo trudne. Ludzie nie wrócą na front. Pokazał to dobitnie przykład wycofania się Amerykanów z Wietnamu. USA po podpisaniu wszystkich porozumień obiecały, że jeśli Wietnam Północny znów uderzy, to Amerykanie wrócą. Oczywiście nie wrócili, bo to nie było już możliwe politycznie i żaden prezydent w tej sytuacji nie mógł znów wysłać tam wojsk.
Czy Zełenski zdaje sobie z tego sprawę?
Zełenski to wie i jeśli mu rąk nie wykręcą, to on nie powinien kapitulować, tylko walczyć. Jest jeszcze kwestia terenów pozostających teraz pod rosyjską okupacją oraz tych, które znajdą się pod nią, kiedy Rosjanie po jakimś okresie znów uderzą. Oni nie będą pytać Ukraińców, zwłaszcza młodych, czy chcą służyć w wojsku rosyjskim. Wezmą ich nawet od 18 roku życia i oni pójdą w kamasze, by być może za chwilę uderzyć na Polskę. Niestety taki scenariusz choć tragiczny, jest bardzo możliwy. Jeśli tak się to potoczy, to na Zachodzie nastąpi demobilizacja, a przecież Donald Trump już zaczął opowiadać o wpuszczeniu Rosji do G8. Za chwilę dołożą się do tego Niemcy, twierdząc, że trzeba wznowić handel surowcami energetycznymi z Rosją i napompują ją kolejnymi pieniędzmi. Umożliwi to Rosji odbudowanie potencjału materiałów wojennych oraz sprzętu, który ułatwi kolejne uderzenia. Tymczasem po tej stronie, wszyscy będą rozłożeni i zdemobilizowani.
O co zatem toczy się gra zachodnich polityków?
Pomysł zamrożenia działań wojennych ma przede wszystkim spowodować koniec amerykańskich wydatków na wojenną machinę do walki z Rosją oraz przekierowanie tych funduszy na budowanie potencjału na Dalekim Wschodzie. Chodzi o powstrzymanie Chiny oraz zrzucenie ciężaru odpowiedzialności za bezpieczeństwo europejskie, na jakichś sojuszników z tego kontynentu. Tylko że ich faktycznie nie ma. Niemcy nie przyjmą odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy. Podobny pomysł miał Joe Biden, a Donald Trump go odtwarza, tyle że tę politykę prowadzi brutalniej. Pamiętamy, kiedy Biden spotkał się z Putinem 2021 r., to potem zniósł sankcje na Nord Stream 2. Zrobił to po to, żeby Niemcy stały się wiodącym sojusznikiem, żeby po linii niemieckiej dogadać się z Rosją. Tylko że z Rosją nie da się dogadać, oni jednak tego nie rozumieją. Niestety to my ciągle płacimy za to wysoką cenę
Wiceprezydent USA J.D. Vance dał wyraźnie do zrozumienia europejskim przywódcom, że muszą odbudować swój potencjał przemysłowy i militarny. Europa musi o własne bezpieczeństwo zatroszczyć się sama, w pierwszej kolejności.
To co powiedział w tej kwestii J.D. Vance, to wszystko prawda. Jednak wielu analityków zapomina, że mówimy tu o demokracjach i żeby osiągnąć pewną skalę strategicznego wysiłku, trzeba mieć poparcie wyborców. Takie poparcie wyborców można zbudować jedynie w państwach, w których opinia publiczna odczuwa zagrożenie. To znaczy w państwach bałtyckich, w Finlandii, w Szwecji, w Norwegii (Arktyka), w Danii (Bornholom). Przede wszystkim jednak w Polsce i trochę w Rumunii. Żadni Francuzi, Włosi, Belgowie, Holendrzy czy Niemcy tego nie zrozumieją. Namówić Niemców na projekt konfrontacji z Rosją, to jest absolutny nonsens. Weźmy na przykład AfD, która w kampanii wyborczej opowiada, że szczyt niemieckiej potęgi, był wtedy, kiedy Niemcy dogadali się z Rosją, czyli za Bismarka i Gorczakowa. Podzielili wtedy Europę i to był ich złoty wiek, który się skończył, bo z Rosją pokłócili ich Anglosasi i Francuzi, wpychając w I wojnę światową. Dla jednych i drugich skończyło się to klęską, dlatego uważają, że nigdy więcej nie powinni walczyć z Rosją. Namawianie niemieckiej opinii publicznej, do obrony przed Rosją na przykład Litwy, do tego, że Niemcy mają iść na wojnę w okopy, to jest czysty absurd. Tego czynnika psychologicznego brakuje mi właśnie w wielu analizach dotyczących obecnej sytuacji w państwach demokratycznych
Czy to oznacza, że wojna na Ukrainie nie skończy się szybko?
Nie będzie żadnych wojsk rozejmowych, bo nikt ich nie wyśle i bomby nie przestaną spadać. Przecież wszyscy wiemy, że na terytoriach okupowanych, pozostawionych pod władzą rosyjską, ukraińskość będzie tępiona i wypalana żelazem. Będą im strzelali w potylice po lasach i w katowniach. Krew nie przestanie się lać. W 1939 roku Litwini i Estończycy bez wystrzału się poddali i stracili więcej ludności od Finlandii, która na wojnie z sowietami straciła 30 tys. żołnierzy, ale do kraju ich nie wpuściła. Czy my nie widzieliśmy Irpienia i Buczy? To jest tego typu wróg. Jak pisał Mickiewicz, albo musisz bić się, albo gnić w Sybirze.
Dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Robert Knap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/721345-zurawski-vel-grajewski-europa-bez-sil-by-pilnowac-rozejmu