„Europejscy faryzeusze teraz nagle oburzają się, że Donald Trump proponuje zamknąć Ukrainie drogę do NATO. A wcześniej zwlekali z wszelką pomocą militarną i to tak długo, jak tylko było można” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski. Były europoseł PiS zawraca uwagę na to, że Bruksela nie ma nic do zaproponowania Kijowowi. „J.D. Vance powiedział, że europejska baza przemysłowa musi się odrodzić. Dał wyraźnie do zrozumienia, że Europejczycy muszą liczyć przede wszystkim na samych siebie” - ocenił nasz rozmówca.
Jednym z głównych tematów, jakie Ursula von der Leyen zdecydowała się poruszyć podczas swojego wystąpienia w Monachium była sprawa przyjęcia Ukrainy do UE. O to, dlaczego przewodnicząca KE, uznała akcesję Ukrainy, za sprawę konieczną do poruszenia w czasie konferencji, na której ważą się losy wojny z Rosją, zapytaliśmy specjalistę od stosunków międzynarodowych, Jacka Saryusz-Wolskiego.
To, że Bruksela, czytaj Ursula von der Leyen, widzi Ukrainę w UE to nic nowego. Wielokrotnie to deklarowali, mówiąc, że Ukraina jest na drodze do członkostwa. Popierali to czynami, odpowiednio zarządzając układem stowarzyszeniowym. Powodem powrotu do tego tematu jest pewna turbodynamika polityka Donalda Trumpa wobec Ukrainy. W zasadzie Europa została z niej wyeliminowana i nie ma jej przy tym stole. Dlatego w tej sytuacji muszą coś mówić, ale powtarzają starą mantrę, bo UE, ze swoim potencjałem militarnym, nie ma nic więcej do zaoferowania. W zasadzie kraje unii nie mogą nic położyć na tym stole, poza perspektywą członkostwa we wspólnocie i zapewnieniem, że ciągle będą cienkim strumieniem płynąć pieniądze
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski.
CZYTAJ TAKŻE: Unia Europejska zwiększy wydatki na obronność? Von der Leyen mówi o „specjalnej klauzuli”. Jest też deklaracja ws. Ukrainy!
Retoryka Brukseli
W ocenie naszego rozmówcy Bruksela nie ma własnej propozycji dotyczącej zamrożenia wojny na Ukrainie. Podobnie, jak nie miała żadnych propozycji dla Kijowa zaraz po napaści Rosji.
Europejscy faryzeusze teraz nagle oburzają się, że Donald Trump proponuje zamknąć Ukrainie drogę do NATO i skłonić ją do rezygnacji z części terytorium. Przypomnijmy, że wcześniej zwlekali z wszelką pomocą militarną i to tak długo, jak tylko było można. Czołgi dla Ukrainy - nie, samoloty - nie, rakiety - nie i tak dalej. A jeśli już, to wszystko na ostatnią chwilę i w jak najmniejszej ilości. Jedyne czym mogą się ratować w tej chwili to retoryka, bo w warstwie faktów militarno-gospodarczych niewiele mogą położyć na stole. Dla mnie jest to zasłona dymna na ten trudny dla Brukseli czas, której się do tej pory wydawało, że jest jakimś graczem względem Rosji
— komentuje wypowiedzi unijnych polityków były europoseł PiS.
Von der Leyen stwierdziła także, że państwa członkowskie muszą zwiększyć inwestycje w obronność oraz wzmocnić krajowy przemysł zbrojeniowy. Zapewniła, że przygotowywane w tej materii pewne prane udogodnienia.
To także są bezzębne deklaracje. Widać przecież, że jeśli w stolicach państw europejskich jest wola polityczna, to wszystko staje się możliwe. Patrz kazus Polska - prawie 5 proc. wydatków na wojsko. Jeśli jednak tej politycznej woli nie ma, to słyszymy gołosłowie. Duzi gracze w UE, jak Francja, Niemcy, Włochy, nie spełniają nawet wymogu 2 proc. PKB na zbrojenia. Nie wspominając o zdolnościach ich baz przemysłowych w zakresie dostarczenia Ukrainie amunicji i uzbrojenia. Skoro ich możliwości są tak bardzo ograniczone, to teraz robią dobrą minę do złej gry i nie ma się co temu dziwić. To jest czysta retoryka i potrząsanie szabelką, bo nie ma żadnych realnych i materialnych kroków w tym zakresie
— ocenił nasz rozmówca.
Na razie mamy jedynie prywatną i nieoficjalną deklarację szefowej KE Ursuli von der Leyen, że zostaną wprowadzone jakieś mechanizmy elastyczności w zakresie reguł liczenia deficytu i długu. Miałoby to polegać na wyłączeniu spod tej gilotyny unijnych kominów wydatków na zbrojenia. To jest kwestia, której od zawsze domagał się rząd Prawa Sprawiedliwości i zawsze ze strony Brukseli padało twarde „nie”. Całkowicie ignorowano fakt, że nieproporcjonalnie duży ciężar zbrojeń – z punktu widzenia wydatków w ujęciu do PKB - spada na wschodnią flankę Unii, a wyjątkowo mały na Europę Zachodnią. Weryfikacja tych prywatnych deklaracji szefowej KE nastąpi oczywiście poprzez fakty, a tych na razie brak
— mówi portalowi wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski.
Na razie jeszcze nie wiemy, czy Donaldowi Trumpowi to zamrożenie uda. Na pewno jest jakaś nowa propozycja, która może otworzyć do tego drogę. Mamy szereg wypowiedzi ze strony administracji Trumpa, które tworzą tzw. mgłę negocjacyjną. Budują one pewną wieloznaczność, by otworzyć możliwość podjęcia, nawet znienacka, bardzo różnych, kolejnych posunięć negocjacyjnych
— wyjaśnia strategię administracji Trumpa nasz rozmówca.
Z konferencji w Monachium szczególnie przebija do nas, to co powiedział wiceprezydent USA J.D. Vance. Stwierdził, że europejska baza przemysłowa musi się odrodzić, by państwa UE mogły odgrywać jakąś rolę w niezapewnieniu sobie bezpieczeństwa. W ten sposób dał on wszystkim do zrozumienia, że Europejczycy muszą liczyć przede wszystkim na samych siebie. Cała reszta to jest retoryka
— podsumowuje były europoseł PiS.
koal
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/721331-wolski-brukseli-zdawalo-sie-ze-jest-graczem-wzgledem-rosji