Donald Tusk zrozumiał, że śledztwo prokuratora Michała Ostrowskiego nie jest politycznym happeningiem. Nikt nie wie, jaki będzie tego finał, ale jest jasne, że konsekwencje działań prokuratora mogą być bardzo poważne.
Pierwsza reakcja Donalda Tuska na wiadomość o śledztwie wszczętym z zawiadomienia prezesa Trybunału Konstytucyjnego była błędem. Heheszki, teatralna inscenizacja przy stole ping-pongowym, czyli lekceważenie, okazało się czymś, co zostało źle przyjęte także przez własnych zwolenników. Donald Tusk – polityk ogromnie doświadczony, wręcz przebiegły – tym razem się pomylił. W sumie nic nadzwyczajnego, zdarza się to najzdolniejszym graczom.
Choć może to być też objaw tego, że wokół Tuska nie ma współpracowników i doradców o pozycji partnera. Są tylko klakierzy i lokaje. Zatem wtedy nie ma szansy na szersze spojrzenie, refleksję, przedyskutowanie działań, czyli bardziej racjonalne ruchy. Świadectwem tego, jak nie trafił ze swą „odpowiedzią” Tusk niech będzie jeden przykład. Na portalu internetowym radia Tok FM umieszczona została ankieta z pytaniami o ocenę pingpongowego teatrzyku szefa rządu. Wygrała negatywna ocena, czyli, że premier zareagował niepoważnie. Znaczy to, że rozczarowani jego heheszkami byli odbiorcy medium, gdzie dominują zwolennicy obecnej władzy, a już na pewno zagorzali przeciwnicy prawicy.
Własne błędy wizerunkowe, ze względów propagandowych, częściej jest lepiej przemilczeć niż korygować. Tu być może tego się nie dało zrobić. Jest możliwe, że Tusk dostrzegł, iż sprawa śledztwa w sprawie zamachu stanu jest realnie i medialnie dużo bardziej poważna niż mu się z początku zdawało. Że nie da się jej przemilczeć, ani przeczekać. Jego następna reakcja, piątkowy wpis na platformie X, ma już inny wydźwięk. Poważny, a nawet nerwowy.
Nie jest zresztą prawdą, co napisał, iż tylko tytuły na Białorusi, Węgrzech i w Rosji odnotowały tę sprawę. To kłamstewko – małe zresztą jak na jego standardy – jest też dowodem na jego nerwową reakcję. Od kilku lat Donald Tusk, gdy nie ma lepszego argumentu czy bardziej wyrafinowanej szpili, wyzywa swoich adwersarzy od ruskiej agentury. Jak wiemy – choćby po tym, co mówi o prezydencie Trumpie – stosuje wtedy „narrację” o urodzie cepa.
Zacznijmy bitwę, a potem się zobaczy
Tak, to też bezradność. Oczywiście, nikt łącznie z prokuratorem Ostrowskim nie wie tego, kiedy, jak i czy w ogóle zakończy się omawiane tu śledztwo. Wygląda jednak a to, że prezes Bogdan Święczkowski uruchomił proces, którego obecnej władzy – a konkretnie ministrowi Bodnarowi – nie uda się ukręcić za pomocą zgodnych z prawem metod. Może być tak, że zablokowanie postępowania będzie możliwe tylko ze złamaniem obowiązującego prawa. Świadczą o tym inne nerwowe reakcje – jak np. nieprzekonujące słowa rzeczniczki Prokuratura Generalnego odwołującej się do decyzji … Dariusza Barskiego jako prokuratora krajowego. A przecież Barski, według dzisiejszych władz, nie został prawidłowo powołany na to stanowisko.
Szczegół, ale ważny. Jeden z wielu, gdy obecna władza kwestionuje prawomocność szeregu instytucji i nominacji, a następnie się do nich odwołuje lub na nie się powołuje. W śledztwie prokuratora Ostrowskiego te niekonsekwencje mogą być poważnym obciążeniem dla grupy sprawującej władzę w dzisiejszej Polsce.
Cesarz Napoleon miał słynne powiedzenie, naśladowane przez licznych jego epigonów: „Zacznijmy bitwę, a potem się zobaczy”. Znaczyło ono tyle, że w sytuacji niejasnej i zagmatwanej skuteczniejsze jest jakiekolwiek działanie niż bierność i czekanie na rozwój wydarzeń. W dzisiejszej Polsce nie ma nikogo mądrego, kto by wiedział, jak dalej będzie rozwijała się sytuacja polityczna. Koalicja 13 grudnia wsadziła cały kraj na rollercoaster, którego na dodatek sama nie potrafi kontrolować, bo tak bardzo jest owładniętą manią odwetu i zniszczenia przeciwników. Być może zatem przeszedł czas na trawestację słów Cesarza: „zacznijmy śledztwo, a potem się zobaczy”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/720724-od-heheszkow-do-straszenia-ruskimi