Polacy mają w sobie kilka genów, które mimo różnych zakrętów historii, umożliwiły utrzymanie własnej tożsamości oraz odzyskanie wolności i niezależności, po studwudziestoletniej niewoli rozbiorowej oraz czterdziestopięcioletnich rządach sowiecko-polskiego reżimu komunistycznego. Jest to gen wolności i gen aktywności (energii) społecznej. Pozwalają one w trudnych chwilach podnosić się, walczyć i zachowywać wiarę w zwycięstwo. Ułatwiają również aktywne oraz twórcze włączanie się w realizację ambitnych, dobrze służących rozwojowi kraju programów rządowych i samorządowych.
Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w latach 2015-2023, kiedy polityka rządu – zmierzająca do realizacji dużych projektów gospodarczych (budowa CPK, rozwój energetyki jądrowej i przemysłu zbrojeniowego, regulacja Odry, rozbudowa portu w Świnoujściu itp.), a także szeregu programów służących rozwojowi poszczególnych regionów, powiatów i gmin – wyzwoliła energię milionów obywateli. Zrozumieli oni, że Polska ma niespotykaną od stuleci szansę na wejście (w obszarze gospodarczym i politycznym) do I ligi europejskiej i z zapałem zaangażowali się w jej wykorzystanie.
Niestety w ciągu ostatniego roku ta szansa wyraźnie się oddaliła. Działanie ekipy Donalda Tuska, polegające na wycofaniu lub znacznym ograniczeniu wspomnianych powyżej projektów powoduje, że droga do I ligi europejskiej odsuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość. Maleje również rola Polski w polityce europejskiej. Nie uczestniczymy jako równorzędny partner w żadnych przedsięwzięciach dotyczących: wojny w Ukrainie, paktu imigracyjnego, tzw. Zielonego Ładu i kreowania nowego ładu geopolitycznego. Czy rządzący, zajęci ciągłym poszukiwaniem win w obozie swoich poprzedników i rozliczaniem nieistniejących grzechów, robią to z głupoty, zemsty, czy ze świadomego wyboru, pozostawiam ocenie czytelników. Osobiście uważam, że ich celem głównym jest doprowadzenie państwa do stanu zapaści (w obszarze gospodarki, edukacji, kultury, opieki społecznej, aktywności obywatelskiej itp.), która zepchnie Polskę, na długie dziesięciolecia, do II ligi małych kraików funkcjonujących na obrzeżach cywilizowanego świata, a w dłuższej perspektywie może doprowadzić do jej całkowitej likwidacji. Aby ten cel osiągnąć próbuje się pozbawić Polaków nadziei, dąży do „zabicia” ich genów wolności i energii społecznej. To w jakiejś mierze, przez kilkanaście miesięcy ekipie Donalda Tuska się udawało. Społeczeństwo, zapędzone w rozwiązywanie problemów życia codziennego, traciło nadzieję do budowania rzeczy wielkich, poddawało się marazmowi i zachowywało jak balon, z którego spuszczono powietrze.
Na szczęście ten okres powoli mija. Polacy zaczynają przypominać sobie słowa Józefa Piłsudskiego, który mówił: „albo Polska będzie wielka, albo nie będzie jej wcale”. Jestem przekonany, że ta filozofia zwycięży, że polskiego genu wolności, energii społecznej i nadziei zabić się nie da. Ale oprócz wiary do zwycięstwa potrzebna jest nam wszystkim ogromna praca, społeczna solidarność oraz przekonanie, że: „nie masz takowych terminów, z których by się viribus unitis przy boskich auxiliach podnieść nie można”.
W roku 2020 pisałem: „Podstawowym błędem jaki popełniamy jest szukanie odpowiedzi na pytanie: Jaka Polska? Znacznie ważniejsza jest odpowiedź na pytanie: czy Polska w ogóle ma być, czy za 10, 20, lub 50 lat pomiędzy Bugiem i Odrą będzie istniało państwo o nazwie Rzeczypospolita Polska? Czy są w kraju znaczące siły polityczne, którym zależy na tym, aby tej Polski nie było, aby nasze dzieci i wnuki podzieliły los pokolenia porozbiorowego?
Obserwując politykę koalicji 13 Grudnia, odpowiedź na postawione pytania jest nadal aktualna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/720369-nie-dajmy-zabic-nadziei