Po wczorajszej kompromitacji z powodu „ucieczki” przed świadkiem - Zbigniewem Ziobrą, niekonstytucyjna komisja śledcza ds. Pegasusa najwyraźniej nie znajdzie usprawiedliwienia nawet w oczach przychylnej obecnej władzy „Gazecie Wyborczej”. „Chcecie Ziobrę wsadzić do aresztu za brak punktualności, nie za łamanie prawa?” - grzmi redaktor Agnieszka Kublik, która „aferę Pegasusa” nazywa zupełnie serio „jedną z największych w III RP”. Ocena tego, czy były minister sprawiedliwości złamał prawo, czy też nie, winna należeć do niezawisłego sądu, ale godny odnotowania jest sam fakt, że nawet Czerska powoli traci cierpliwość do tego towarzystwa.
Choć wydawało się, że posłowie Tomasz Trela czy Witold Zembaczyński czekali z utęsknieniem na to, co wydarzyło się wczoraj - tj. doprowadzenie przez policję byłego szefa MS Zbigniewa Ziobry przed sejmową komisję śledczą ds. Pegasusa - pani poseł Magdalena Sroka i jej koledzy zdezerterowali w obliczu spełnionego marzenia. Świadek Zbigniew Ziobro już był w Sejmie, już witał się z komisją, ale ta… po 15 minutach zakończyła posiedzenie, na biegu (byle tylko nie spotkać się z byłym ministrem, którego kilkakrotnie wzywała w charakterze świadka) przyjmując wniosek o 30-dniowy areszt dla polityka opozycji.
CZYTAJ TAKŻE:
Kublik: Nie da się tego usprawiedliwić
W bieżącej kadencji Sejmu działają trzy komisje śledcze, wszystkie powołane do zbadania domniemanych „afer” rządu PiS. Działania każdego z tych trzech gremium charakteryzuje m.in. rażąca niekompetencja ich członków, nastawienie na to, aby „dopaść” polityków PiS i zachowania przypominające raczej groteskowy „sąd kapturowy” niż sejmową komisję śledczą. Komisja śledcza ds. Pegasusa zasłynęła „polowaniem na Ziobrę”. W tymże ubogim serialu kryminalnym z czasów głębokiego PRL wszyscy byliśmy wczoraj świadkami niesamowitego zwrotu akcji. Otóż Zbigniew Ziobro stawił się przed komisją, gdzie doprowadziła go policja. Jak mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Konfederacji, Przemysław Wipler, wiceprzewodniczący komisji śledczej i jedyny parlamentarzysta opozycji w jej prezydium, w budynku Sejmu były minister sprawiedliwości był kilka minut po rozpoczęciu posiedzenia (godzina 10:30). Mimo to, komisja, zamiast przesłuchać świadka, w wielkim pośpiechu… przegłosowała wniosek o 30-dniowy areszt dla polityka.
Wywołało to konsternację także wśród zwolenników obecnej władzy oraz przychylnych jej mediów.
Sejmowa komisja śledcza ds. afery Pegasusa - jednej z największych w III RP - nie przesłuchała Zbigniewa Ziobry. Nie da się tego usprawiedliwić. Chcecie Ziobrę wsadzić do aresztu za brak punktualności nie za łamanie prawa?
— grzmi Agnieszka Kublik na łamach „Gazety Wyborczej”.
Dziennikarka całkiem przytomnie zauważa, że komisje śledcze działają najskuteczniej wówczas, „gdy potrafią profesjonalnie przesłuchać świadka”, konfrontując go „z faktami, dokumentami, zeznaniami innych świadków czy jego archiwalnymi komentarzami”. Zdaniem Kublik, tego właśnie oczekiwano po przesłuchaniu byłego ministra sprawiedliwości. Niemniej przytomnie dziennikarka „GW” odnotowała, że do przesłuchania nie doszło, mimo iż świadek był w Sejmie w tym samym czasie, co członkowie komisji.
Orzeczenie „trybunału Przyłębskiej” złe, „trybunału Zdziennickiego” - dobre?
Kublik zwróciła uwagę, że świadkowie zwykle przyjeżdżają na miejsce wcześniej, by stanąć przed komisją śledczą o czasie, a Zbigniew Ziobro „ostentacyjnie zlekceważył” to gremium, udając się na wywiad do jednej z konserwatywnych stacji telewizyjnych, mając świadomość, że opóźni to jego obecność na przesłuchaniu.
Tak, Ziobro okazał komisji pogardę. Nie wykazał się kulturą ani polityczną, ani osobistą. Ziobro nazwał komisję śledczą nielegalną wiele razy, na antenie TV Republika i na sejmowym korytarzu, powołując się na orzeczenie trybunału Przyłębskiej, którym wymachiwał przed dziennikarzami (miał zafoliowane). Choć to oczywiste krętactwo, bo Trybunał Konstytucyjny nie może badać zgodności uchwał z Konstytucją RP - bada zgodność ustaw. Więc Ziobro machał świstkiem papieru bez znaczenia prawnego. Gdyby machał tak na posiedzeniu komisji, członkowi zapewne by mu wykazali manipulację.
— kpi dziennikarka „Gazety Wyborczej”. Oczywiście, „trybunał Julii Przyłębskiej”, a więc „świstek papieru bez znaczenia prawnego”. Gdyby zamiast skupiać się na tym, że Zbigniew Ziobro „miał zafoliowane” orzeczenie, przypomniała sobie, że już w przeszłości Trybunał Konstytucyjny, zapewne przez nią uznawany, bo nie „Przyłębskiej”, ale np. „Zdziennickiego” [Bohdana Zdziennickiego, prezesa TK w latach 2008-2010 - przyp. red.] orzekał o zgodności uchwał z konstytucją. W 2008 „trybunał Zdziennickiego”, czyli zapewne dla pani Kublik legalny Trybunał Konstytucyjny orzekł, że „powołanie komisji śledczej ds. nacisków jest zgodne z konstytucją, ale część zakresu jej prac jest z nią sprzeczna”, może uniknęłaby kompromitacji, zwłaszcza gdy wytyka ją innym.
Komisja w pośpiechu głosowała zamknięcie posiedzenia i szybciutko opuszczała salę posiedzeń. Wyraźnie nie chciała minąć się w drzwiach z Ziobrą. Nie da się tego usprawiedliwić
— pisze dalej pani Kublik, przypominając, że przewodnicząca komisji, Magdalena Sroka, już wcześniej przekonywała, że gremium jest przygotowane na każdą ewentualność: czy były minister stawi się, czy też nie, podważy legalność komisji albo przemówi bądź nie.
Czy przygotowali się spóźnienie Ziobry, które sobie Ziobro z premedytacją zaplanował z TV Republika? Jeżeli nie, to wpadka. Jeżeli wybrali złą strategię, to błąd. Bo choć dziś się zaklinają, że nie będą grać wedle scenariusza napisanego przez Ziobrę, to właśnie grają. I to nie bohaterów
— grzmi dziennikarka „Wyborczej”.
Co bulwersuje Agnieszkę Kublik?
Agnieszka Kublik nie przestaje się ekscytować nawet wnioskiem o 30-dniowy areszt.
Komisja twierdzi nawet, że rozważa, czy przesłuchać Ziobrę w areszcie na Białołęce. Serio?
— pyta, dodając, że w ten sposób komisja „napędza” konserwatywnym mediom widzów, a PiS „wyznawców”. Pomińmy już fakt, że w demokratycznym kraju, którym Polska, w ocenie pani Kublik, zapewne jest obecnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, partie polityczne mają wyborców i zwolenników, a nie „wyznawców”, ale najwyraźniej mimo słusznego gniewu pani redaktor wciąż trzymają się „cięte riposty”.
Kublik zwraca uwagę, że Zbigniew Ziobro, w przeciwieństwie do członków komisji, „przeanalizował konsekwencje swoich decyzji”, a to, zdaniem dziennikarki, jest umiejętnością konieczną dla polityka i na żywo „sprzedawał swoją narrację” konserwatywnej stacji, a następnie innym mediom.
Naprawdę, nie da się znaleźć dobrej odpowiedzi na pytanie, dlaczego komisja nie mogła zacząć przesłuchania Ziobry z nawet 30-minutowym opóźnieniem?
— irytuje się dziennikarka, zwracając uwagę, że na przesłuchania spóźniał się już prezes PiS Jarosław Kaczyński i mimo to przesłuchania odbywały się.
Chcecie Ziobrę wsadzić do aresztu za brak punktualności, nie za łamanie prawa?
— pyta na koniec.
Przede wszystkim, to nie komisja śledcza powinna kogokolwiek „wsadzać do aresztu”, po drugie - to nie w kompetencjach Agnieszki Kublik leży stwierdzenie, że Zbigniew Ziobro czy ktokolwiek inny złamał prawo i jeśli ma na to dowody, powinna zgłosić to do odpowiednich służb. W końcu prokuratura jest już ponoć „normalna” i „legalna”, mimo że Adam Bodnar wsadził do niej uzurpatora, czyż nie? A „legalna” prokuratura już będzie wiedziała, co zrobić, podobnie niezawisłe, niezależne sądy, chyba że w składzie orzekającym zaplącze się jakiś „neosędzia”, ale to już też zależy od tego, jaką decyzję podejmie, jeśli niekorzystną dla Zbigniewa Ziobry - to i „neosędziego” się przemilczy.
Swoją drogą, każdy, kto choć przez chwilę wierzył, że którejkolwiek z trzech komisji zależy na merytorycznej pracy, a nie spektaklu politycznym, który ostatecznie do niczego konkretnego nie doprowadzi, poza tym, że paru posłów będzie mogło popisać się „ostrym językiem” albo pobawić w „śledczych”, wykazywał się dużą naiwnością. Wydaje się, że 31 stycznia 2024 r. ten mit ostatecznie upadł, nie wytrzymawszy konfrontacji ze Zbigniewem Ziobrą i „świstkiem bez żadnej mocy prawnej”. Symbolem tego upadku niech będzie bardzo ekspresyjna mimika posła Witolda Zembaczyńskiego oraz poszturchiwanie posła Sławomira Ćwika przez koleżankę z prezydium komisji, Joannę Kluzik-Rostkowską.
jj/Wyborcza.pl
CZYTAJ TAKŻE: Tak bali się konfrontacji z Ziobrą? Nerwy Zembaczyńskiego, Kluzik szturcha kolegę z nielegalnej komisji. Wszystko się nagrało!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/720177-tego-jeszcze-nie-bylo-kublik-ciska-gromy-na-komisje-sroki