Wiele krytycznych głosów padło podczas społecznego wysłuchania dotyczącej obywatelskiego projektu tzw. ustawy łańcuchowej, która pod płaszczykiem walki o dobro zwierząt wprowadza drastyczne zwiększenie uprawnień organizacji „prozwierzących”, które dzięki niej mogłyby w zasadzie według własnego uznania odbierać rolnikom ich zwierzęta.
W Sejmie odbyło się wysłuchanie publiczne dotyczące tzw. ustawy łańcuchowej, czyli obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który zakazuje m.in. trzymania psów na łańcuchach. Najwięcej kontrowersji wzbudzają jednak groźne z punktu widzenia hodowców zwierząt przepisy dotyczące drastycznego zwiększenia uprawnień organizacji „prozwierzęcych”.
Wprowadza on regulacje, które mają chronić zwierzęta przed bólem i cierpieniem. To m.in. zakaz trzymania psów na uwięzi i używania fajerwerków. Ponadto proponowane zmiany mają wpłynąć na redukcję bezdomności zwierząt domowych i skuteczną kontrolę ich populacji.
Wprowadzona ma zostać obowiązkowa kastracja psów i kotów innych niż hodowlane, a także obowiązek znakowania wszystkich psów i kotów. Zwierzęta mają być czipowane, ma też powstać rejestr zwierząt oznakowanych.
Projekt zakłada również rozszerzenie katalogu czynów uznanych za znęcanie się nad zwierzętami m.in. o sprzedaż detaliczną żywych ryb (z wyjątkiem akwariowych). Zwiększone mają zostać kary za znęcanie się nad zwierzętami i ich zabijanie. Propozycje zakładają powstanie centralnego Systemu Informacji o Schroniskach oraz centralnego Rejestru Stowarzyszeń Hodowców Psów i Kotów.
Pod obywatelskim projektem ustawy zebrano 534 077 podpisów.
Stanowisko rządu
Wiceminister rolnictwa Jacek Czerniak podkreślił, że rząd przygotowuje stanowisko do projektu - termin przyjęcia przez Radę Ministrów to 31 stycznia br.
Odniesiemy się w sposób formalny, jako rząd RP do projektu obywatelskiego
— zaznaczył.
Liczne wady
W Sejmie odbyło się wysłuchanie publiczne dotyczące tzw. ustawy łańcuchowej.
Prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego Piotr Kłosiński ocenił, że każdy punkt projektu trzeba będzie zredagować, ponieważ w dokumencie jest masa błędów.
Oczywiście masa błędów jest też dlatego, że organizacje prozwierzęce, które tworzyły tę ustawę, nie chciały skonsultować tej ustawy z żadnymi innymi organizacjami. A jeżeli konsultowały, to z jakimś marginesem
— dodał.
Zwrócił uwagę, że projektodawcy ustawy zapomnieli o tym, że hodowcy trzymają zwierzęta na uwięzi np. podczas wystaw, szkoleń czy przemieszczania się - nie tylko na spacerze.
Emocje ryb
Reprezentujący Polskie Towarzystwo Rybackie Radosław Kowalski podkreślił, że projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt nie uwzględnia specyfiki biologii ryb.
Główne punkty problematyczne to chociażby zawarta w ustawie definicja humanitarnego traktowania zwierząt, odnosząca się także do ryb i podnosząca potrzeby poznawcze, psychologiczno-społeczne, emocjonalne. U ryb te potrzeby są jeszcze słabo poznane
— podkreślił.
Podobny problem jest z definicją dobrostanu, która również uwzględnia potrzeby zwierząt w zakresie psychicznym, behawioralnym, społecznym, emocjonalnym.
My mamy jeszcze bardzo szczątkową wiedzę na temat emocji ryb
— podkreślił.
Kolejną kwestią, na jaką wskazał Kowalski, to transport i przetrzymywanie żywych ryb.
Ustawodawca jakby wymusza na rybach to, żeby swobodnie zmieniały pozycję ciała. Większość ryb, które są hodowane, są hodowane z sukcesem tylko dlatego, że są rybami stadnymi. One zbijają się naturalnie w stada. Trudno rybie w stadzie zmienić swobodnie pozycję ciała. To jest po prostu dla niej niemożliwe
— stwierdził.
Co z końmi?
Magdalena Donimirska-Wodzicka z Polskiego Klubu Wyścigów Konnych oceniła, że projekt, w przypadku zwierząt gospodarskich, uniemożliwia zapewnienie im dobrostanu oraz niesienie im pomocy.
Jako hodowcy i użytkownicy koni nie możemy zgodzić się na nowelizację, która do znęcania się nad zwierzętami zalicza wywieranie presji mechanicznej, używanie uprzęży, pęt oraz przebywanie w nienaturalnej pozycji
— powiedziała.
Wyjaśniła, że zakazując unieruchomienia koni nie pozwala się na niesienie pomocy w ramach zabiegów weterynaryjnych, pielęgnacyjnych i hodowlanych, jak np. korekcja racic u krów czy kopyt u koni.
Inne krytyczne głosy
Prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego Piotr Kłosiński ocenił, że w dokumencie jest masa błędów, a organizacje tworzące projekt nie chciały skonsultować go z innymi.
A jeżeli konsultowały, to z jakimś marginesem
— dodał.
Projektodawcy ustawy zapomnieli, np. o tym, że hodowcy trzymają zwierzęta na uwięzi, np. podczas wystaw, szkoleń czy przemieszczania się - nie tylko na spacerze.
Robert Nowak z Fundacji Pozytywne Emocje wyraził sprzeciw wobec zakazu sprzedaży fajerwerków. Podkreślił, że firmy handlujące pirotechniką generują wartość dodaną, odprowadzają podatki czy utrzymują miejsca pracy, co przyczynia się do rozwoju całej gospodarki. Powołał się na raport opracowany przez firmę KPMG, według którego przychody netto w 2023 r. związane ze sprzedażą fajerwerków wyniosły ok. 783 mln zł netto.
Odbieranie zwierząt
Problem polega na tym, że pod pięknymi hasłami o obronie zwierząt , środowiska rolnicze i kynologiczne zwracały uwagę, że projekt ustawy nadaje „niemal prokuratorskie” uprawnienia organizacjom odbierających zwierzęta na co zwracało uwagę wiele osób zabierających głos w wysłuchaniu publicznych.
Oto kilka z licznych alarmujących głosów, które padły podczas wysłuchania.
Projekt jest chaotyczny i powstał bez konsultacji z jednostkami, podmiotami, które zajmują się dziedzinami, które ten projekt ma regulować. Wsparcie społeczne dla projektu zostało zdobyte - delikatnie mówiąc - z pomocą machinacji i działań stricte marketingowych. Dla odświeżenia sytuacji sam powiem, że sam zgłosiłem podpis pod tą listą poparcia, czego oczywiście po przeczytaniu bym już nie zrobił po raz drugi. Musimy postawić pytanie, kto jest beneficjentem tych proponowanych zmian, nie są to raczej zwierzęta. Poszerzenie uprawnień organizacji pozarządowych w proponowanym zakresie doprowadzi do pogłębienia problemu zaboru, a czasami nawet kradzieży zwierząt pod pozorem poprawy losu tychże zwierząt. Pomysł wprowadzenia premii i nawiązek, jednostkowo nawet do 100 tysięcy złotych, o czym traktuje ustęp 5. artykułu 35. oraz ustęp 4. Artykułu 37. to jawna zachęta do rozwoju patologii, którą już obserwujemy w tej chwili pod postaciami zbiórek w internecie.Zapisy o jednorazowym zachowaniu jako o znęcaniu się otwierają pole do pozwów i odbierania zwierząt w sytuacjach zupełnie irracjonalnych na przykład psa na smyczy, czy zwierzęcia inwentarskiego skrępowanego do jakiegoś zabiegu weterynaryjnego. Proponowany projekt wprowadza możliwości zaboru mienia, umożliwi organizacjom dostęp do danych wrażliwych
— alarmował Mariusz Czyżewski.
Zaproponowane zmiany w prawie dotyczącym traktowania zwierząt to jawny zamach na prawa własności, zdrowy rozsądek i nieuczciwość wobec ludzi, którzy codziennie ciężko pracują, by zapewnić Polsce bezpieczeństwo żywnościowe. Odbieranie zwierząt bez wyroku to parodia sprawiedliwości. Chcecie państwo stworzyć prawo, w którym rolnik może stracić zwierzęta z powodu jednorazowego niewłaściwego zachowania jego pracownika. Mało tego, przewidujecie możliwość przepadku zwierzęcia nawet wtedy, gdy sprawa zostanie umorzona, lub zakończy się warunkowym umorzeniem. Co to oznacza? To oznacza, że nawet gdy nie ma wystarczających dowodów na popełnienie przestępstwa, zwierzęta mogą zostać odebrane ich właścicielowi. Czy tak ma wyglądać praworządne państwo? Gdzie domniemanie niewinności? Gdzie ochrona praw obywatelskich? Rolnik odpowiada za pracownika? To kpina! To, co to forsujecie, to nic innego jak wprowadzenie w Polsce odpowiedzialności zbiorowej. Mamy odpowiadać za to, co robi pracownik? Jeżeli jeden z nas zatrudni kogoś, kto raz, nawet przez przypadek naruszy nowe, szerokie, absurdalne definicje niehumanitarnego traktowania zwierząt, to mamy stracić cały dobytek? To jest odpowiedzialność zastępcza, która jest niedopuszczalna w polskim prawie karnym. Czy wyobrażacie sobie, że firma transportowa straciłaby wszystkie swoje ciężarówki, bo jeden kierowca przekroczył prędkość? Nie, ale rolnik może stracić swoje zwierzęta, bo tak chcecie. Zniszczycie polskie rolnictwo. Jeśli te przepisy wejdą w życie rolnicy staną się świadomymi zakładnikami we własnym gospodarstwach
— mówiła Anna Frontczak.
Ten projekt nie ma dobrych stron. Wręcz przeciwnie, jest całkowicie do zmiany. Prawo nie może być gorsze, a te zmiany wprowadzają jeszcze gorsze zmiany. W opinii instytucji, którą reprezentuje, jest bardzo dużo nieścisłości w tym projekcie, natomiast najpoważniejsze według mojej opinii to są te punkty, które odnoszą się do organizacji społecznych, które mogą wnioskować o odebranie zwierzęcia na podstawie zgłoszeń bez rzetelnej weryfikacji informacji. To stwarza ryzyko odbierania zwierząt z powodów zupełnie subiektywnych, które wynikają ze zwykłych partykularyzmów organizacji prozwierzacych, a nie rzeczywistej potrzeby ochrony jakichkolwiek zwierząt. Organizacje, które pełnią rolę opiekunów odebranych zwierząt, mogą być narażone i to jest bardzo negatywne na posądzenie o to, że otrzymują finansowanie za opiekę nad odebranymi przez siebie zwierzętami. To jest tak jakby podwójne finansowanie. Może to prowadzić do sytuacji, w której większa liczba zwierząt jest przejmowana nie dla ich dobra, lecz tylko i wyłącznie dla potencjalnych korzyści finansowych. Wprowadzenie takich przepisów wymaga regulacji, aby nie było nadużyć. Potrzeba jasnych procedur
— powiedział prof. Andrzej Jakubczak, zootechnik Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
Pozytywne opinie
Oczywiście nie brakło też pozytywnych głosów na temat projektowanych przepisów, które pochodziły głównie ze środowisk „animalsów”.
Paweł Gebert, reprezentujący Fundację Psia Krew oraz Animal Helper zaznaczył, że ustawa o ochronie zwierząt „wymaga natychmiastowych zmian, usprawniających egzekwowanie znajdujących się tam przepisów oraz podnoszących poziom dobrostanu naszych podopiecznych. To oznacza m.in. zakończenie gehenny zwierząt utrzymywanych na uwięzi, wprowadzenie standardów i norm prawnych w zakresie hodowania psów i kotów”.
Rzecznik Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Psa Rasowego „Kennel Club” Bartłomiej Juszczak zwrócił uwagę, że koniecznością jest wprowadzenie nadzoru nad stowarzyszeniami hodowców.
Przedstawiciel stowarzyszenia Animal Support Antoni Łukasiak ocenił, że procedowane zmiany już dawno powinny zostać przyjęte w polskim prawie.
as/Sejm.gov.pl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/719974-emocjonalne-potrzeby-ryb-burza-wokol-ustawy-lancuchowej