”Kazimierz Kujda nigdy nie zobowiązywał się do współpracy z SB, sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana i nawet nikt mu tej współpracy nie proponował” - powiedział dr Piotr Gontarczyk na antenie Telewizji wPolsce24. Tłumaczył w kontekście tej sprawy, że „intencją dziennikarzy było uderzenie w PiS”.
Piotr Gontarczyk odniósł się w rozmowie z Krzysztofem Nowiną-Konopką w programie „Tu jest Polska” do sprawy byłego szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska Kazimierza Kujdy i wyroku Sądu Apelacyjnego, który uznał, że poprzedni wyrok sądu pierwszej instancji był prawidłowy i Kujda był kłamcą lustracyjnym.
Kazimierz Kujda nigdy nie zobowiązywał się do współpracy z SB, sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana i nawet nikt mu tej współpracy nie proponował
— mówił.
Akcja dla esbeckich statystyk
Historyk wyjaśniał, dlaczego sprawy paszportowe były obiektem zainteresowania Służby Bezpieczeństwa.
Kontrwywiad miał w aktach paszportowych taką naturalną bazę, z której mógł czerpać informacje, bo jeżeli ktoś składał podanie o paszport, to musiał podać wszystkie swoje informacje o miejscu pracy, znajomości języków etc. kontrwywiad zajmował się także ludźmi, którzy przekraczają granice i obserwował ludzi, składających podania o paszport. Niektórych można było obserwować i wytypować jako potencjalnych ludzi, których pozyska przeciwnik. Innych można było próbować werbować właśnie do tego, żeby zbierali informacje wywiadowcze za granicą lub kontrwywiadowcze w kraju. Była to naturalna, podstawowa baza informacyjna kontrwywiadu PRL
— dodał.
Byli funkcjonariusze z Siedlec, którymi zajmował się ppor. Wielgórski, który z wykształcenia był magistrem w-f, nie miał żadnych sukcesów operacyjnych i był dodatkowo karany za problemy z alkoholem. Podsumowując można powiedzieć, że to była miernota, która potrzebowała jakiego agenta, pozyskanego, którym mógłby się wykazać nawet statystycznie. Podjął on rozmowy z p. Kazimierzem Kujdą, który od początku nie był szczery w kontaktach z SB – na niektóre pytania nie odpowiadał, albo odpowiadał wymijająco, a na inne po prostu kłamał, co ten oficer zresztą oględnie opisuje w notatkach
— powiedział.
Kazimierz Kujda nigdy nie miał zamiaru współpracować z SB i nie współpracował z SB. SB ciągnęła tę sprawę z dwóch powodów – po pierwsze kwestie statystyczne, a po drugie brak sukcesów. Kazimierz Kujda także nie do końca przez pewien czas uciekał od tych rozmów z funkcjonariuszami, bo był zainteresowany wyjazdem z kraju. W 81. roku nawet zobowiązał się, że przywiezie jakieś informacje, bo liczył, że zostanie za granicą i jest mu wszystko jedno do czego się zobowiąże
— uzupełnił.
SB nie wie, czego chce
Dr Gontarczyk zaznaczył, że SB nie wiedziała nawet czego chce, kontaktując się z Kazimierzem Kujdą.
Raz była mowa o tym, że będzie wykorzystywany do kontroli tego ruchu granicznego. W innym momencie wyszła sprawa, że będą zainteresowani jakimiś technologiami na Zachodzie, albo uczelniami czy ludźmi, którzy są tam na miejscu. SB nie miała takiego sprecyzowanego planu w tej sprawie, co potwierdza, że była ona ciągnięta dla statystyki
— ocenił dr Gontarczyk.
Kazimierz Kujda pod pretekstem, że zbiera materiały do doktoratu, albo wyjeżdża do biura konstrukcyjnego, tak naprawdę wyjeżdżał na Zachód żeby pracować „za prawdziwe pieniądze”. Zwyczajnie zamierzał zarobić jakieś pieniądze, zaoszczędzić i przywieźć do Polski. Te wszystkie informacje, które tam przekazywał, opowiadał o miastach, w których bywa, o bibliotekach, placówkach naukowych, w których nigdy nie był, było to wszystko mistyfikacją. Paradoksalnie, kontrolując Kujdę i jego kolegę Tchórzewskiego, SB w pewnym momencie już doskonale wiedziała, że obydwaj kłamią jak najęci, są w zmowie i na żadne placówki nie jeżdżą, tylko na saksy, a mimo to te sprawy były dalej ciągnięte
— zaznaczył.
Indolencja wymiaru sprawiedliwości
Dr Piotr Gontarczyk stwierdził, że trudno mu się ustosunkować do wyroku sądu, którego nie ma jeszcze na piśmie.
Ja na temat sprawy Kazimierza Kujdy napisałem artykuł publicystyczny i naukowy, co każdy może sobie sprawdzić w czasopiśmie „Glaukopis” i jakie argumenty przedstawiłem i jakie dokumenty przytoczyłem
— wyjaśniał.
Cóż mogę powiedzieć na temat sądu. Spędziłem wiele lat w sądach, jeżeli chodzi o procesy lustracyjne. Ci, którzy się naprawdę interesowali czymkolwiek, czytali te akta , cokolwiek wiedzą, na kilkudziesięciu sędziów, których widziałem, można policzyć na placach jednej ręki. To są często sądy kompletnie nie rozumiejące tych spraw, nie mające żadnego wykształcenia w tym kierunku, niekompetentne i często niechętne żeby cokolwiek czytać. Nie znam dokładnie tej sprawy i tego co ten sąd powiedział i zobaczymy co będzie na piśmie
— tłumaczył Gontarczyk.
Przypominam, że wyrok uniewinniający ma m.in. Lech Wałęsa i jeszcze wielu innych prominentnych ludzi, którzy byli ewidentnie agentami dla SB. Tutaj trudno powiedzieć. Może być ten argument, że nikomu się tam nie chce i nikt tego nie rozumie, ale nie można także wykluczyć elementu politycznego. Przypominam, że sprawa Kazimierza Kujdy wybuchła tylko i wyłącznie – moim zdaniem – dlatego, że on był bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego i intencją dziennikarzy było uderzenie w PiS. Tyle
— podsumował Gontarczyk.
CZYTAJ TEŻ:
— Sprawa Kazimierza Kujdy, czyli polowanie na Jarosława Kaczyńskiego
maz/wPolsce24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/719954-gontarczyk-o-wyroku-ws-kujdy-sady-czesto-sa-niekompetentne