Skandaliczne i kłamliwe słowa Barbary Nowackiej rozsiały się już po świecie, a kolejne media mówią o „polskich obozach koncentracyjnych”. Żadne bałamutne tłumaczenia o przejęzyczeniu tej skazy nie zatrą, a tym bardziej nie naprawią wyrządzonej krzywdy. Skoro sama minister edukacji mówi na międzynarodowej konferencji o „polskich nazistach”, apelując przy tym o wypełnianie edukacyjnego obowiązku, jakim jest pielęgnowanie pamięci o Holokauście, sprawa nabiera wielkiej wagi. Czyją pamięć chce pielęgnować Nowacka? Dlaczego podczas wystąpienia, odczytywanego z kartki, powiela forsowaną od dekad kłamliwą narrację Niemców, próbujących zrzucić z siebie odpowiedzialność za ludobójstwo? Ten skandal musi zakończyć się tylko jednym: błyskawiczną dymisją!
Programowe zakłamywanie historii
Wyrzuciła z hukiem ze szkół „Historię i teraźniejszość”, usunęła z programów nauczania kluczowe dla Polski zagadnienia, zwłaszcza dotyczące wyzwalania Polski spod wpływów, nacisków i przemocy niemieckiej, marginalizuje klasyczną literaturę, prymitywizuje naukę, zakazuje zadawania prac domowych, usuwa przedmioty tożsamościowe, w tym religię, forsując siłowe wprowadzenie edukacji seksualnej pod płaszczykiem „edukacji zdrowotnej” – oto „dokonania” Nowackiej, która w zaledwie rok doprowadziła do kompletnej destrukcji polskiej szkoły. Nie było dotąd tak fatalnego ministra edukacji. Najwyższa pora, by tę farsę wreszcie zakończyć. Zwłaszcza po ostatnim skandalu.
Jak to możliwe, że podczas międzynarodowej konferencji „My jesteśmy pamięcią. Nauczanie historii to nauka rozmowy” zorganizowanej w 80. rocznicę wkroczenia Armii Czerwonej do niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau, Nowacka – czytając swoje wystąpienie z kartki – powiedziała o polskich nazistach?
Na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady
— rzuciła bez zająknienia, przekonując przy tym, że pielęgnowanie pamięci o Holokauście jest „edukacyjnym obowiązkiem”.
„Złe słowo Polaka przeciwko Niemcowi”
Ciekawe jest również to, co minister edukacji mówiła dalej. Przekonywała bowiem, że historia uczy, by nie pozostawać biernymi wobec „zbrodniczych ideologii, które opierają się na nienawiści, ksenofobii czy antysemityzmie”:
„Przecież Holokaust nie zaczął się od komór gazowych. Holokaust zaczął się od mowy nienawiści i cichego przyzwolenia na wykluczenie, na poniżanie, na odczłowieczanie. Akceptowanie mowy nienawiści zawsze oznacza wspieranie nietolerancji i dyskryminacji, która szybko przeradza się w przemoc fizyczną”
Brzmi znajomo? Pamiętamy wiceprezydenta Gdańska Piotra Grzelaka, który podczas obchodów rocznicy zakończenia II wojny światowej, wskazując przyczyny wybuchu wojny, stwierdził iż „na początku było złe słowo Polaka przeciwko innemu narodowi”. Takich przedziwnych wypowiedzi było zresztą więcej. Podczas obchodów 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Lech Parell, wygłosił przedziwne przemówienie, które jeszcze bardziej absurdalną formę miało w oficjalnej publikacji wydanej przez urząd. „Takich żołnierzy, naszych dziadków z Wehrmachtu, było w naszej armii 90 tysięcy. Więcej nawet niż tych, którym udało się ujść ze Związku Sowieckiego” – napisano w tekście przemówienia. Tego fragmentu Parell jednak nie wypowiedział.
Wszystko to wpisuje się w konsekwentną linię polityczną Donalda Tuska i całej koalicji 13 grudnia. Jedną z pierwszych rzeczy, jakiej podjął się Tusk po przejęciu władzy było zrzeczenie się reparacji. W jego wpisie na 80. rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu zagłady również nie padło słowo Niemcy. Wyjątkowo ochoczo tłumaczył za to Nowacką, nie dostrzegając absolutnie żadnego problemu w jej skandalicznym wystąpieniu.
Niemcy piszą polską historię
Słowa Nowackiej nie wzięły się znikąd. Niemcy od dekad zmieniają narrację historyczną, czego efektem są nieustanne powielane na świecie kłamstwa o „polskich obozach koncentracyjnych”. I chyba każdy świadomy Polak tę zbitkę o „polskich nazistach” wzdrygnąłby się z obrzydzeniem i buntem. Nowacka nie zareagowała nawet na własne słowa! Czy można uznać to za przypadek?
Niemcy od chwili zakończenia wojny, podejmują potężne wysiłki dyplomatyczne i naukowe, by napisać współczesną historię na nowo, by zmyć z siebie winę ludobójstwa. Przeznaczają na to miliony, wpływając na środowiska polityczne, medialne, artystyczne i na różne sposoby pozyskując przychylność środowisk żydowskich. Wielu zrobiło światową karierę na kreowaniu antypolskiego przekazu. Było to zarówno w interesie dominujących wówczas w Polsce sił politycznych, jak i w interesie Niemiec. Dzięki oskarżaniu Polaków o współuczestniczeniu w Holocauście, mogli zetrzeć z siebie brzemię własnych zbrodni. Państwo polskie przez dekady nie reagowało na rozsiane po świecie kłamliwe hasła „polskich obozów koncentracyjnych”. Zmienił to dopiero rząd PiS, podejmując szeroką akcję informacyjną, przywracającą na świecie prawdę historyczną. Kilka lat temu były wiceminister MSZ Jan Dziedziczak, ujawnił co zastano w resorcie spraw zagranicznych, gdy minister Waszczykowski przejął gabinet po rządach PO-PSL:
Kiedy w 2015 r. przejęliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych, ja zostałem u ministra Waszczykowskiego wiceministrem odpowiedzialnym za dyplomację publiczną i kulturalną. Proszę sobie wyobrazić, że osoby myślące w ten sposób, jak pani Engelking czy pani Anna Bikont, były przez rząd PO-PSL wysyłane za pieniądze polskiego podatnika w świat, aby opowiadały takie rzeczy. (…) My, Polacy, płaciliśmy podatki i w ramach działań MSZ do 2015 r. takie osoby były wysyłane za nasze pieniądze choćby do Instytutów Polskich. Za polskie pieniądze robiono im sympozja, opłacano prelegentów, promocję w mediach. I te osoby po prostu szkalowały Polaków, pojawiały się publikacje najbardziej znanych gazet świata, z cytatami. (…) Było to przerażające. Pani Engelking, z jej sposobem myślenia, została przewodniczącą Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.
Ten styl myślenia wrócił wraz z koalicją 13 grudnia. Realizowany jest niemiecki plan „podstawiania Polski”, który precyzyjnie opisał kilkanaście lat temu na konferencji w WSKSiM w Toruniu, śp. prof. Bogusław Wolniewicz:
Podstawianie Polski polega na dążeniu, by winą za zagładę Żydów europejskich przesuwać w świadomości społecznej stopniowo z Niemców na Polaków, jako na rzekomych tej zakłady współsprawców i współwinowajców. Na pytanie: Kto winien? Odpowiedź historycznie prawdziwa brzmi oczywiście: Niemcy. Odpowiedź politycznie poprawna brzmi inaczej: naziści i Polacy. Podstawianie Polski nie idzie oczywiście drogą racjonalnej argumentacji, bo to niemożliwe. Idzie drogą społecznej tresury. Odruchowo zagłada Żydów ma przestać kojarzyć się ludziom z Niemcami, a zacząć kojarzyć się z Polakami. Dlatego dba się, by gdziekolwiek mowa o zagładzie Żydów dać też wzmiankę o Polsce. Stąd uporczywie powtarzana formuła polskie obozy śmierci. Tłumaczona potem kłamliwie jako skrót myślowy. Odwrotnie, dba się tak, by gdziekolwiek mowa o Polsce, napomknąć też jakoś o zagładzie Żydów. Stąd uporczywe gadanie o polskim antysemityzmie, nigdy o niemieckim czy francuskim. A także powtarzanie, że Polska to wielki cmentarz żydostwa z cichą sugestią, że grabarzami byliśmy my. Proste to, a skuteczne.
Nie ma w polityce rzeczy przypadkowych. Tym bardziej nie można mówić o przypadku czy przejęzyczeniu w tak kluczowych kwestiach. Za błędy trzeba zapłacić. Za te największe, utratą stanowiska. Barbary Nowackiej nie tłumaczy nic. Jeśli minister edukacji nie jest w stanie poprawnie przeczytać wystąpienia z kartki, ani zidentyfikować własnego – tak skandalicznego – przejęzyczenia, świadczy to o niej absolutnie dyskwalifikująco. Popełniła już tak wiele występków wobec polskiej edukacji, że ten ostatni przelewa czarę. Czas na dymisję! Niezwłocznie!
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Minister Nowacka do dymisji! Można podpisać petycję. „Jesteśmy wstrząśnięci”, „Powiedz DOŚĆ fałszowaniu historii!”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/719858-czemu-nowacka-wpisala-sie-w-niemieckie-klamstwa-historyczne