Polacy nie cierpią, gdy jacyś gogusie pomieszani z miłośnikami zamordyzmu wciskają im kit i nieznoszącymi sprzeciwu metodami instruują, jak mają myśleć.
Dlaczego Rafał Trzaskowski traci? Oczywiście znaczenie ma beznadziejna jakość rządów Donalda Tuska i niebywała przaśność Koalicji 13 Grudnia. Najbardziej skrótowo można by powiedzieć, że to rządy SiN – szkodników i nieudaczników. Rafał Trzaskowski jest oczywiście jednym z liderów rządów SiN – zarówno jako wiceprzewodniczący PO, jak też jako prezydent Warszawy. Skoro w sondażu CBOS opublikowanego 24 stycznia 2025 r. działalność rządu źle ocenia 55 proc. badanych, zaś dobrze 32 proc., nie ma możliwości, żeby Trzaskowski wymigał się od współodpowiedzialności. Mimo że nie jest członkiem rządu i dziecinnie zaklina się, iż kandydatem na prezydenta jest niezależnym. Większość Polaków tego kitu po prostu nie kupuje.
Nie da się też ukryć, że kampania Trzaskowskiego jest po prostu beznadziejna. Przy czym porównania do kampanii Bronisława Komorowskiego w 2015 są krzywdzące dla byłego prezydenta. Trzaskowski jest dużo gorszy. A wygłaszane i umieszczane w mediach społecznościowych formułki mające określać podstawowe kwestie programowe są nie tylko trywialne, ale zwyczajnie głupkowate. Tym bardziej że przypominają hasła wieszane w publicznych miejscach przed kolejnymi zjazdami PZPR. W tej kampanii Trzaskowski jest intelektualnie płaski jak Racetrack Playa, czyli wyschnięte słone jezioro w Kalifornii. I ta kampania jest nawet nudniejsza niż pięciogodzinny film Andy’ego Warhola „Sen” (1963), pokazujący we śnie jego kochanka Johna Giorno. Kampania Trzaskowskiego polega albo na wpadkach, albo „mądrościach” chłopka roztropka (nie mylić z chłopskim filozofem).
Nie bawią już nawet codzienne zmiany tożsamości Rafała Trzaskowskiego w stylu „50 twarzy Greya”, gdyż skoro sam Trzaskowski jako taki jest nudny i męczący, to tym bardziej jego udawane twarze. Gdyby to chociaż było dobrze zagrane. Ale nie jest, mimo że Trzaskowski mógłby się czegoś nauczyć od swoich przyjaciół aktorów Michała Żebrowskiego i Tomasza Karolaka. Gdy się rozmawia z przypadkowo spotkanymi ludźmi, wielu z nich nie może się nadziwić, dlaczego akurat Trzaskowski. Jeszcze w 2020 r. wielu się na nim nie poznało, gdyż kampania była krótka po wycofaniu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Ale w 2025 r. Polacy już dobrze go znają. I nie mają złudzeń, że to niewłaściwy człowiek na niewłaściwym miejscu.
Najważniejszy jednakowoż powód spadku poparcia dla Rafała Trzaskowskiego to bunt wyborców przeciwko robieniu z nich idiotów, czyli ustawianiu całego ich świata wbrew ich woli, preferencji czy wartości. Trzeba być tylko wyposażonym w odpowiednią dawkę tupetu i bezczelności, żeby Polakom ustawiać całe życie i narzucać to, co im wypada lub nie, co jest dla nich dobre lub nie, jakie powinni podejmować decyzje jako wyborcy.
Chodzi o taką koncepcję życia i publicznej aktywności, w której każdy ma nie tyle swego anioła stróża, co swego ubeka, który nie poprzestaje na podglądaniu i inwigilowaniu, lecz różnymi sposobami chce ulepić tego swego podopiecznego na własne podobieństwo lub wedle dyrektyw systemu, jaki reprezentuje. I taka forma ubezwłasnowolnienia ma być najwyższym poziomem obywatelskości. Oczywiście tak, jak oni to rozumieją.
Rafał Trzaskowski jest przez Polaków dość powszechnie uważany za jednego z najważniejszych patronów systemu ubezwłasnowolniania wolnych ludzi i lepienia z nich użytecznego politycznie mięsa wyborczego. A przy okazji zamieniania rozsądnych ludzi w idiotów. W sensie politycznej genealogii to stara maniera Unii Demokratycznej, potem Unii Wolności, a wreszcie Platformy Obywatelskiej. Cechą tych partii była i jest dziwna skłonność do wychowywania obywateli w taki sposób, żeby przestali samodzielnie myśleć i podejmować suwerenne decyzje. A jeśli tego nie akceptują, są w różny sposób prześladowani lub dyskryminowani. A najważniejsze jest to, że grozi im się wykluczeniem z proeuropejskiej „elity”, do której należy się po spełnieniu warunków zaakceptowania roli idioty. Ta „elita” to oczywiście czysty obciach i paździerz, ale na niektórych działa to, że ich wychłoszcze jakiś profesor Radosław Markowski (ten od przeszukiwania gościom portfeli i wyrzucania za drzwi osób mających kartę Vitay Orlenu).
Polacy nie cierpią, gdy jacyś gogusie pomieszani z miłośnikami zamordyzmu wciskają im kit i nieznoszącymi sprzeciwu metodami instruują, jak mają myśleć, kogo uważać za swego przedstawiciela, czym się kierować w życiu, kto jest mądry, a kto głupi, kto ma najlepszy gust, a kto jest chodzącym kiczem. Skąd ci mądrale to wszystko wiedzą? Stąd, że jedni przylepili sobie do ubrań biało-czerwone serca jako certyfikat cnót wszelakich. Inni dostali w prorządowych mediach pozwolenie mówienia dowolnych idiotyzmów, a im są one większe, tym bardziej są bezczelni i prymitywni (szkoda, że głównie dotyczy to kobiet udających dziennikarki).
Rafał Trzaskowski jest symbolem „elity” składającej się w dużej części z kretynów megalomanów. Mimo tych wszystkich umizgów do „prostych ludzi” podczas objeżdżania różnych miejscowości, Polacy widzą, że to wszystko pic na wodę fotomontaż. Że ci „mądrzy” tak jak Rafał Trzaskowski mają ich gdzieś, a muszą się im podlizywać, żeby nie przegrać. Ale ten fałsz jest widoczny chyba nawet z odległości, jaka od Ziemi dzieli Marsa. I można w to brnąć, tylko sympatii to nie zjednuje, a poparcia nie gwarantuje. A potem są szeroko rozdziawione buzie i dziecinne pytania, dlaczego nas nie kochają i nie popierają, dlaczego Trzaskowskiemu spada. Ano dlatego, że Polacy są mądrzy. Mimo że z zapamiętaniem godnym lepszej sprawy próbuje się robić z nich idiotów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/719599-trzaskowski-traci-dlatego-ze-robi-z-ludzi-idiotow