Liberałowie są szaleni! Trąbią o rosyjskim zagrożeniu, ale dążą do konfrontacji nie z Kremlem, lecz z Waszyngtonem. Trąbią o potędze Europy, a nic nie robią, aby wyprowadzić ją z militarnej zapaści, w którą ją wpędzili. Te buńczuczne hasła nic ich nie kosztują, bo straszną cenę płacić za nie będziemy my – mieszkańcy Europy Środkowej!
Ta informacja przeszła niezauważona. Podał ją branżowy portal militarny Defence24 pod tytułem „Litwa naciska na Niemcy: czołgi szybciej!”. To historia o tym, że litewska minister obrony Dovile Šakalienė zwróciła się do swojego niemieckiego odpowiednika, Borisa Pistoriusa, aby Niemcy szybciej zrealizowały kontrakt na dostawę dla Litwy czołgów Leopard. Litwa zamówiła w Niemczech 44 takie maszyny, które mają być dostarczone w latach … uwaga, uwaga … 2027-2037. To nie pomyłka, ostatnie z maszyn mają trafić do litewskich sił zbrojnych za 13 lat! Czyli wiele lat po prognozowanej przez wielu wojny między Rosją a Zachodem.
„Zwróciłam się do niemieckiego ministra obrony o ocenę możliwości przyspieszenia dostaw z wcześniejszymi płatnościami, aby w pełni przeszkolić naszych żołnierzy przed ich przybyciem. Byłby to ogromny krok naprzód, ponieważ wspólna platforma dla pojazdów opancerzonych zwiększy poziom współdziałania między siłami zbrojnymi Litwy i Niemiec (…) Jest to niezwykle ważne dla modernizacji zdolności armii litewskiej i wzmocnienia bezpieczeństwa regionu”
— poinformowała pani minister. Niestety, już teraz możemy bez trudu przewidzieć, że jej apel niczego nie przyspieszy. Jeśli nawet to odpowiedzią będzie jakiś symboliczny gest. Np. przysłanie kilku dosłownie czołgów nieco wcześniej. Albo wypożyczenie pojedynczych egzemplarzy z zasobów niemieckich, aby litewscy in spe czołgiści mogli z bliska obejrzeć obiecywany im sprzęt.
Najgorsze w tym to, że nie jest to przejaw niemieckiej złej woli. Oni nawet gdyby chcieli to i tak wcześniej nie mogą dostarczyć tej mikroskopijnej w sumie liczby czołgów. 44 maszyny to jeden batalion. Nawet nie ma sensu prognozować, ile czasu istniałby ten jeden pododdział w razie pełnoskalowej agresji Rosji na Litwę. Bo pamiętajmy, że rosyjskie uderzenie, którego celem będzie przebicie się do Kaliningradu nie musi iść przez Suwałki, lecz prędzej przez Wilno i Olitę. Po co grzęznąć w Lasach Augustowskich, gdy można dotrzeć po otwartym terenie, gdzie nie brakuje lokalnych, ale zupełnie dobrych dróg? Zwłaszcza, że na terytorium Polski będzie będzie stosunkowo silna, ciężko uzbrojona armia, a Litwini mogą wystawić jedynie siły lekkie.
Bundeswehra – papierowy tygrys
Tę przygnębiającą historię można uzupełnić tylko czarnymi farbami. W ramach podziału obowiązków wewnątrz Paktu Północnoatlantyckiego bezpieczeństwo Litwy ma być wspierane przede wszystkim przez Niemcy. Kraj ten od lat tworzy i tworzy specjalną brygadę, która na stałe będzie stacjonowała na Litwie. Gdyby państwo niemieckie połowę energii, którą przeznaczało na propagandowy wymiar tego dzieła przeznaczyło na rzeczywiste formowanie tej brygady, to może nawet byłaby ona już dywizją. Ale najwięcej wysiłku poszło na PR i gadulstwo, więc niemiecka brygada na Litwie jest tylko papierowym tygrysem. Ma być gotowa do walki w 2027 roku, ale wiele wskazuje, że to termin nierealny.
Niemcy mają teraz nowy priorytet i to też o skromnych wymiarach. Będą tworzyć czwartą dywizję Bundeswehry. Ma to jednak być zbieranina jednostek terytorialnych, których celem będzie ochrona infrastruktury na terenie RFN. Czyli krótko mówiąc – słaba podróbka naszych WOT. Na dodatek dużo mniej liczna. Ale za to bardzo droga, więc środki, które służyłyby tworzeniu brygady na Litwie zostaną przejedzone w Niemczech.
Żyć dobrze z Niemcami czy zadbać o bezpieczeństwo własnego kraju?
Wróćmy do czołgów. Co jest nie tak z Leopardami? Otóż to, że choćby przyszło tysiąc niemieckich atletów i zjadło tysiąc kotletów to i tak przemysł zbrojeniowy RFN nie jest w stanie wyprodukować szybciej i więcej. Jest manufakturą, zwłaszcza na tle możliwości produkcyjnych USA, ale też Południowej Korei i niestety także Rosji. Historia zamówień Leopardów przez państwa europejskie wygląda jak slapstickowa komedia.
Odcinek litewski już widzieliśmy. Pierwsi, długo przed wojną, poczuli to Węgrzy. W 2018 r. zamówili w Niemczech 44 czołgi z terminem dostaw w latach 2023-2029. Czesi 104 maszyny mają dostać do roku 2030. Włosi zamówili 132 Leopardy, które mają dostać między 2027 a 2037 rokiem. Czyli rocznie będą dostawali kilkanaście sztuk. Wreszcie Norwegia – 72 maszyny, z terminem dostaw 2026-2031. W tym ostatnim kraju wojsko wiedziało, że będzie problem z Leopardami, więc domagało się kupna wozów K2 w Korei. Bo stamtąd można szybciej i więcej. Na dodatek prosto z półki – co wiemy po polskim przykładzie. Ale zwyciężyło zdanie polityków, którzy woleli żyć dobrze z rządem Niemiec. Czyli tak samo jak na Litwie – wygrała doraźna kalkulacja kosztem bezpieczeństwa kraju.
Leopardy pokazują, jak w rzeczywistości wygląda potencjał obronny Europy. Pomijamy tu Francję, bo ta od wielu lat nie produkuje już swoich czołgów Leclerc. Po zakończeniu ich produkcji tamtejszy rząd postanowił, że stworzy nowy euro-czołg w kooperacji z Niemcami. Lata mijają, a ta „cudowna” maszyna istnieje jedynie w postaci kilku reklamowych rysunków.
Wybierzmy tatusia Trumpa, a nie mamusię Ursulę!
Dzisiaj słyszymy polityków europejskich wzywających do przebudzenia Europy, odcięcia się od USA, obrażonych przy tym na fakt reelekcji Donalda Trumpa. Słyszymy Bartłomieja Sienkiewicza grzmiącego o „technologicznej agresji” USA na Europę. Słyszymy wezwania Donalda Tuska, aby Europejczycy się nie lękali. A jak wiemy, prawie zawsze jest odwrotnie od tego, co mówi Tusk. To znaczy, że powinniśmy być przerażeni!
Nie jest dla Polski dobrą sytuacją, gdy będzie musiała wybierać między Europą a Ameryką. W ogóle nie powinno być konfliktu w relacjach transatlantyckich. Zwłaszcza teraz, ale widać niestety, że obecny rząd chce wejść w ten konflikt. I to po stronie tych, którzy na pewno nas nie obronią przed Rosją, bo nie mają ani woli, ani dostatecznych sił. Czy trumpowska Ameryka jest gwarancją naszego bezpieczeństwa? Być może nie, jest tu znak zapytania, ale nie ma za to żadnej wątpliwości co do tego, że Niemcy z Francją i pozostałymi mniejszymi krajami Europy nie będą w stanie nam skutecznie pomóc. Nawet jeśli bardzo będą chcieli.
Wszystko to można sprowadzić do tego – ujmując w sarkastyczny sposób – że będziemy musieli wybierać między tatusiem i mamusią. Niedobra, niezdrowa sytuacja. Ale wszystkie znaki wskazują, że dla naszego bezpieczeństwa musimy wybrać tatusia Trumpa, a nie mamusię Ursulę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/719487-czolgow-nie-ma-i-nie-bedzie