Gdyby jeszcze kilka lat temu pojawił się pomysł zamknięcia Twittera, wybuchłby dziki krzyk obrońców demokracji. Wolność słowa była przecież dla nich wartością nadrzędną. Dziś nie tylko sami apelują o zakazanie X, lecz także chcą wyeliminowania niektórych mediów z przestrzeni publicznej. Hejterzy dorwali się do władzy i eliminują opozycję pod pozorem walki z „mową nienawiści”. Jeszcze chwila i zostanie za nią uznane każde słowo prawdy.
Siłowe przejęcie mediów publicznych nie wystarczyło. Są przecież w Polsce media prężnie rozwijające się media konserwatywne. Jeszcze dwie dekady temu było nim tylko Radio Maryja, które uformowało setki tysięcy świadomych, samodzielnie myślących obywateli, przez co Donald Tusk desperacko wyraża chęć zniszczenia jego założyciela i dyrektora o. Tadeusza Rydzyka. Dziś oprócz Radia Maryja i Telewizji Trwam są silne telewizje i portale konserwatywne. Dziennikarze zadają pytania, analizują fakty, wyciągają wnioski i upubliczniają je. Jakże to irytuje tę władzę. Nie po to Donald Tusk przejął rządy, by komukolwiek się tłumaczyć. Jego „demokracja walcząca” ma „rozliczyć” opozycję, a nie dyskutować z jakimiś dziennikarzami. Przekaz ma być w pełni kontrolowany przez tych, którzy rządzą. I Donald Tusk zrobi wszystko, by taki stan osiągnąć. Rozgrywa się to na kilku płaszczyznach, ale prowadzi do jednego celu: zablokowania niezależnego strumienia medialnego. Podjęto więc sprawdzoną wielokrotnie strategię eliminacji. Postanowiono uznać dziennikarzy konserwatywnych za środowiska dezinformujące, wpisujące się w rosyjską agendę i nawołujące do nienawiści. Poszedł za tym kuriozalny raport komisji gen. Stróżyka, badający pozornie rosyjskie wpływy w Polsce. Uruchomiono także służby do ścigania autorów gróźb skierowanych do Jerzego Owsiaka czy członków komisji. Otwiera to ścieżkę do uznania mediów konserwatywnych za szkodliwe. W raporcie komisji gen. Stróżyka wymieniono między innymi portal wPolityce.pl za rzekome sianie „rosyjskiej dezinformacji” w sprawach klimatycznych. I właściwie każda krytyka ekologizmu, chorych działań aktywistów klimatycznych, ostrzeżenia przed ideologią gender czy atakami na suwerenność państwa stanowią w tym ujęciu powód do uznania za działalność agenturalną. A tę należy przecież zwalczać. Można aż tak odwrócić pojęcia? W państwie Tuska jak najbardziej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Marzena Nykiel: Komisja gen. Stróżyka miała zbadać rosyjskie wpływy, wydała raport pełen manipulacji. Rosjanie z pewnością zadowoleni!
To szaleństwo idzie znacznie dalej. Mamy bowiem zakrojoną na szeroką skalę „walkę z mową nienawiści”. Dotyczy to jednak tylko jednej strony. Postawione w stan najwyższej gotowości służby wyciągają z domów emerytów, którzy wysłali nienawistną wiadomość do Owsiaka czy do autorów wspomnianego powyżej raportu, ale kompletnie bagatelizowane są trwające od lat groźby wobec polityków PiS. Co więcej, agresywni bojówkarze uliczni, jak Marta Lempart i Strajk Kobiet, pozostają bezkarni i uniewinniani przez sądy. Prowokatorzy zakłócający miesięcznice smoleńskie także są osłonięci niezrozumiałą nietykalnością. Przy czym władzę sprawuje koalicja, która zdobyła ją niczym innym, jak właśnie hejtem, przyjmując niemal za hasło wyborcze: „jeb..ć PiS” i rozjuszając wyborców złotym przekazem kierowanym do ówczesnej władzy: „wypier..ć”. Co się zmieniło? To, że teraz za mowę nienawiści uznana jest prawda. Nie wolno pytać Owsiaka o faktury i rozliczenie pieniędzy, jakie otrzymał z państwowych spółek na pomoc powodzian, którzy tej pomocy nadal nie otrzymali. Nie wolno krytykować żałosnych działań pseudo-komisji, które zajmują się głównie ściganiem opozycji. Nie wolno demaskować, ujawniać i ostrzegać. Wszystko to, co zostało już zapowiedziane przez władzę, stanie się obiektem postępowań prawnych. Słychać już groźby o procesach sądowych, a nawet o odebraniu koncesji. Iście orwellowska rzeczywistość. Niedługo będą kary za myślozbrodnie. A żeby przed nią „obywateli uchronić”, „demokracja walcząca” chce pozamykać media i zlikwidować Twitter. Odkąd Musk wywinął się spod lewicowo-liberalnych nakazów kagańcowych i dopuścił do pełnej wolności słowa, platformę X opuszczają kolejne organizacje i instytucje, formułując przy tym największe oskarżenia. Stworzą jednak własną platformę społecznościową, w której będą już w pełni kontrolować przekaz. Chodzi przecież o to, żeby mieć platformę do zbiorowego prania mózgów.
Czy to się powiedzie? Determinacja jest z pewnością ogromna. Tyle tylko, że rośnie grupa świadomych i myślących obywateli. Zachód, który przeszedł przez lewacko-ideologiczną „ścieżkę zdrowia” wcześniej niż my, zaczyna budzić się z fatalnymi skutkami społeczno-gospodarczego eksperymentu. Te obserwacje jeszcze silniej budują naszą świadomość. I choć żyjemy w czasach, w których prawda budząca sprzeciw zostaje uznana za mowę nienawiści, wiemy już, na czym ten mechanizm polega. To istotna przewaga. Mamy szansę zatrzymać to szaleństwo, zanim na dobre się rozleje.
CZYTAJ TAKŻE: Marzena Nykiel: Wystarczył im rok, by rozsypać państwo. Koalicja 13 grudnia jak rasowi postkomuniści. Totalność mają we krwi!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/718736-hejterzy-capneli-wladze-i-uznali-prawde-za-mowe-nienawisci