„Docierają do mnie takie sygnały, że kilka osób z komisji gen. Stróżyka zostanie odwołanych, a także ma ulec zmianie jej formuła” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Stanisław Żaryn. Prezydencki doradca wyjaśnia, że to przez marną jakość przedstawionego niedawno raportu. Żaryn obawia się jednak, że raport ma posłużyć rządzącym do oskarżeń o prorosyjskość prawicowych środowisk i zakwestionowania wyniku wyborów prezydenckich. „Możemy stać się świadkami wielkiego wywołanego przez rząd chaosu poprzez kwestionowanie wyniku wyborów” - podkreśla były minister w KPRM.
Rządowa neo-komisja ds. zbadania rosyjskich wpływów, powołana przez premiera Donalda Tuska, przedstawiła w minionym tygodniu 80-stronicowy raport. Jak twierdzi przewodniczący neo-komisji gen. Jarosław Stróżyk, „przeciwdziałanie zagrożeniom dezinformacyjnym Rosji i Białorusi było w ostatnich latach niewystarczające”. Marnej jakości pseudoraport miał się jednak nie spodobać nawet Donaldowi Tuskowi.
Ta komisja niczego nie wyjaśniła i dała jedynie polityczne paliwo najbardziej zacietrzewionym komentatorom. Mam takie „przesłuchy”, że Donald Tusk jest bardzo niezadowolony z tego, co komisja gen. Stróżyka była w stanie do tej pory zaprezentować. Ten urobek komisji jest na tyle słaby, że prawdopodobnie za chwilę będziemy mieć do czynienia ze zmianami personalnymi w jej gronie. Docierają do mnie takie sygnały, że kilka osób zostanie odwołanych, a także zmianie ma ulec jej formuła
— mówi portalowi wPolityce.pl Stanisław Żaryn.
CZYTAJ TAKŻE: Kuriozalny raport neo-komisji! Mieli walczyć z dezinformacją, a sami ją tworzą. „Panie Stróżyk, Tusk znów się wścieknie”
Paliwo polityczne do torpedowania wyniku wyborów
Były minister w KPRM zauważa, że oczekiwany przez ekipę rządzącą raport komisji gen. Jarosława Stróżyka nie zaspokoił pokładanych w nim oczekiwań. Nie odbił się szerokim echem w mediach i nie stał się przedmiotem publicznej debaty.
Pomimo że raport komisji gen. Stróżyka nie wywarł szczególnego wpływu na bieżącą debatę publiczną. W przyszłości będzie jednak na pewno przywoływany i wykorzystywany przez niektórych dziennikarzy oraz polityków. Tezy raportu będą podawane w różnych innych odsłonach i promowane przez obecny rząd. To jest szalenie niepokojący proces, który trzeba widzieć w szerszej perspektywie. Ekipa rządząca od dłuższego czasu próbuje wprost oskarżać zwolenników Prawa i Sprawiedliwości o związki z Rosją. Premier Tusk mówił przecież nawet o powiązaniach z rosyjskimi służbami, raport jest elementem tej kampanii
— ocenia Stanisław Żaryn, który przewiduje, że pseudoraport może zostać wykorzystany w nadchodzących wyborach prezydenckich.
Moim zdaniem rząd będzie kontynuował kampanie podkręcania emocji społecznych w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie. Jeśli zestawimy sobie wszystkie te wątki, to widzimy próbę budowania w opinii publicznej poczucia, że Rosja będzie destabilizowała nasze wybory, a jej sojusznikiem miałaby być niby prawica i jej kandydaci wspierani przez rosyjskie służby specjalne. Upowszechnienie takiego fałszywego przekonania może skończyć się pewnymi decyzjami rządu po zakończeniu głosowania. Możemy stać się świadkami wielkiego wywołanego przez rząd chaosu poprzez kwestionowanie wyniku wyborów
— ostrzega prezydencki doradca.
Groźne manipulacje
Stanisław Żaryn wskazuje, że ekipa Donalda Tuska chce zrzucić z siebie odpowiedzialność za okres rządów PO-PSL i jednocześnie posądzić PiS o sprzyjanie Rosji.
To raport wybitnie nierzetelny oraz przepełniony licznymi manipulacjami i insynuacjami. Przede wszystkim utrzymuje konwencje działań politycznych obecnego rządu. Głównym jego celem jest próba wdrukowania opinii publicznej przekonania, że konserwatywna strona polskiej sceny politycznej ma jakieś niejasne powiązania z Rosją. Chodzi o wyprodukowanie wrażenia, że walka z dezinformacją w poprzednich latach miała być tylko fasadowa i miałaby mieć na celu ukrycie promowania Rosji przez stronę prawicową. Oddziaływanie tej komisji na opinię publiczną jest jednak ograniczone. Niestety będziemy świadkami jeszcze nie raz prób powrotu do takiego przekazu. Rząd Donalda Tuska kontynuuje długoterminową kampanię manipulowania zagrożeniami informacyjnymi
— oświadcza nasz rozmówca.
Były pełnomocnik rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej wskazuje rażące przykłady manipulowania faktami i dezinformacji, jakie można znaleźć w „produkcji” komisji gen. Stróżyka. W szczególności dotyczy to wejścia służb do CEK NATO i usunięcie z niego ludzi mogących zaszkodzić tej instytucji.
Raport manipuluje różnymi wydarzeniami, które miały miejsce. Na przykład wejście do biura Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO zostało przestawione jako działanie na rzecz Rosji. Pamiętajmy, że to był początek tworzenia tej instytucji. Wejście do CEK NATO w tamtym czasie było spowodowane tym, że jego biuro zostało zdominowane przez osoby, które za rządów PO-PSL kierowały SKW i były zaangażowane we współpracę z rosyjską FSB. Po przeprowadzeniu konkretnych ustaleń przez służby i prokuraturę w czasie rządów PiS, ci ludzie usłyszeli zarzuty szpiegostwa. Oni absolutnie nie powinni się tam znaleźć, mieć jakikolwiek wpływ na działalność kontrwywiadowczą ani w Polsce, ani w NATO. CEK NATO zostało ostatecznie certyfikowane przez sojusz za rządów PiS i jest bardzo silną instytucją. Pod koniec rządów Zjednoczonej Prawicy była to już bardzo dobrze ukształtowana natowska agenda z udziałem Amerykanów i Brytyjczyków. Można nawet powiedzieć, że CEK NATO zostało od podstaw zbudowane przez rząd PiS. Wejście do CEK NATO uzdrowiło działania, które miały służyć zbudowaniu tego centrum i umożliwiło postawienie tej sprawy na nogach, a nie na głowie
— prostuje kłamstwa komisji.
Absurdem jest atakowanie przez komisję gen. Stróżyka naszej polityki informacyjnej związanej z kryzysem na granicy i traktowanie jej jako dezinformacji prowadzonej z korzyścią dla Rosji. W raporcie nie ma za to żadnych przykładów będących niewygodnymi dla środowisk obecnie rządzących. Między innymi związanych z wieloletnią współpracą polskiej SKW z rosyjską FSB za rządów PO-PSL. Ta współpraca naraziła Polskę na penetrację naszych służb przez wywiad rosyjski. Nie ma także ani słowa o informacjach dotyczących ataku hybrydowego na naszej wschodniej granicy, czy ludziach związanych środowiskowo lub partyjnie z obecną koalicją, którzy wywierali presje na ówczesny polski rząd, aby nie chronił granicy z Białorusią przed atakiem hybrydowym Rosji Białorusi. To zmanipulowany obraz tego co się działo, a z drugiej strony dość bezczelne przemilczenia niewygodnych dla rządzących faktów
— wskazuje Stanisław Żaryn.
Poniżej krytyki
W raporcie komisji gen. Stróżyka znajduje się nawet plagiat. Chodzi o przepisany fragment opracowania dr Michała Wojnowskiego i niepodania źródła. Warto podkreślić, że dr Wojnowski to członek powołanej wcześniej komisji, badającej rosyjskie wpływy, który teraz jest na celowniku obecnej władzy, poddany nawet represjom. Mimo to ukradziono mu jego dorobek naukowy, uznając, że można przepisać fragment jego pracy. Kolejną kompromitacją tej komisji jest udział w jej pracach prof. Grzegorza Motyki i Katarzyny Bąkowicz, którzy w ostatnich tygodniach przy pomocy kłamstwa i manipulacji zaatakowali Karola Nawrockiego. To pokazuje, że ludzie zaangażowani w prace tej komisji absolutnie nie powinni tam być, bo są całkowicie nieobiektywni.
— mówi nasz rozmówca.
Przypomnijmy, że wcześniejsza prezentacja komisji uruchomiła falę kpin i krytyki nawet w samym obozie władzy. To była kompletna kompromitacja, która mimo to stała się podstawą zawiadomienia prokuratury i wszczęcia śledztwa przeciwko Antoniemu Macierewiczowi. Gdyby jednak dysponowali rzetelnymi argumentami, to takie zawiadomienie musiałoby być złożone raczej w sprawie Bogdana Klicha czy Donalda Tuska za rezygnację z programów zbrojeniowych
— podsumowuje Stanisław Żaryn.
CZYTAJ TAKŻE: Afera zbrojeniowa?! Dawny współpracownik Klicha w MON z zarzutami korupcji! W tle senator Platformy…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/718350-zaryn-w-komisji-strozyka-moga-nastapic-zmiany-personalne