Notowania sondażowe kandydatów i partii politycznych to tylko fotografia chwili. Trzeba spojrzeć na inne badania opinii społecznej, aby wyczuć trendy, które wpłyną na decyzje wyborcze Polaków. A zaczyna się tam gotować.
O tym, jakie poparcie obecnie mają partie polityczne i wspierani przez nie kandydaci wie każda osoba interesująca się jako tako polityką. Jeśli ktoś ma lepszą pamięć to jest świadomy tego, że to powierzchowna i niedoskonała metoda oceny sytuacji politycznej. A jeśli ktoś ma minimalny choćby dryg do analizy wczytuje się w inne bardziej szczegółowe dane.
Na przykład te, które pochodzą ze świeżo opublikowanego badania CBOS, według którego popularność rządu Donalda Tuska znajduje się na katastrofalnie niskim poziomie. Takim na jaki poprzednie gabinety spadały po latach rządzenia i podejmowaniu niepopularnych decyzji. Wynika obraz z tego jasny, że Donald Tusk zmarnował „miodowe miesiące”, które nowe rządy miały fundowane przez społeczeństwo na początku ich pracy.
To oczywiście ciekawe informacje, ale prognozy budowane na nich też mogą być zawodne. Właściwie można powiedzieć, że skoro społeczeństwo jest niezadowolone to na pewno zagłosuje na opozycję. Zatem Karol Nawrocki nic nie musi robić, bo wygraną i tak ma w kieszeni. To oczywiście tak nie działa. Złe nastroje nie zawsze premiują opozycję. Zdarza się bowiem, że przygnębieni ciężkim położeniem ludzie dalej wspierają rządzących, bo choć wiedzą, że jest źle to boją się, że może być gorzej. Wybierają znane im zło jako rzeczywistość w miarę znośną, w której nauczyli się funkcjonować, a nie zmianę. Bo ta, w ich przeczuciu, może przynieść jeszcze większe zło.
Bezpieczniejsze prognozy wynikają z badań bardziej pogłębionych lub takich, gdzie zadano trafne pytania. Kilka dni temu przeszło słabo zauważone badanie, które dużo mówi o tym, czym mogą kierować się obywatele w wyborach prezydenckich. To badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski, gdzie zapytano o to, czego boją się Polacy w 2025 roku.
Najważniejsze w nim są wyniki po rozdzieleniu ankietowanych według ich sympatii politycznych. Elektorat Koalicji Obywatelskiej w 74 proc. wskazał „obniżenie bezpieczeństwa kraju i konflikty międzynarodowe”. Co to znaczy? To, że w odróżnieniu od pozostałych elektoratów (o nich za chwilę) odpycha od siebie myślenie o sprawach wewnętrznych kraju. Wie, że Tusk źle rządzi, ale musi jakoś zracjonalizować sobie dalsze jego popieranie.
Przekonywanie przekonanych, czyli mobilizacja własnych wyborców
Ważnym powodem dalszego poparcia będzie wiara w to, że Tusk obroni Polskę przed putinowską Rosją. A ponieważ tenże sam Donald Tusk ma w swoim życiorysie niechlubny czas resetu, więc ta wiara musi przyjmować formy fanatyczne. Mocno emocjonalne, aby nie było miejsca na wątpliwości i zadawanie pytań. A także formy agresywne, aby zrzucić z siebie poczucie winy i obarczyć nim przeciwników. Wynik tego badania w przypadku wyborców KO wskazuje na to, że Tusk i jego formacja będą używali i nadużywali oskarżeń o rzekomą współpracę z Rosją lub jej sprzyjanie. Wiadomo, że głównym celem będzie PiS, mimo tego, że jeszcze niedawno była to partia oskarżana o rusofobię (zresztą zasadnie) oraz Karol Nawrocki – niezależnie od tego, że jest ścigany przez Federację Rosyjską. To więc tłumaczy, dlaczego działa absurdalna komisja generała Stróżyka. Służy ona przekonywaniu przekonanych, czyli mobilizowaniu swoich, a nie nakłanianiu innych do zmiany poglądów.
Wyborcy prawicy martwią się wysokimi cenami energii (49 proc.) i zapaścią służby zdrowia (48 proc.). Tu nie ma jakichś szczególnych zaskoczeń. Postawa ludzi popierających PiS jest jasna i znana wszystkim uczestnikom i obserwatorom życia politycznego. Coś za to bardzo ciekawego dzieje się z wyborcami Trzeciej Drogi, czyli dość niespójnym zbiorem sympatyków PSL i zwolenników Szymona Hołowni. Aż 91 proc. z nich boi się kryzysu energetycznego i wysokich opłat za energię. Dla kogo to zła wiadomość? Na kogo ci ludzie zagłosują w drugiej turze wyborów, gdy już nie będzie w niej Hołowni? Raczej nie na Rafała Trzaskowskiego, bo trudno go odkleić od rządu Donalda Tuska i Platformy. Czy skorzysta z tego Karol Nawrocki? Jakaś część tych wyborców zagłosuje wtedy prędzej na niego niż na Trzaskowskiego. A jakaś zostanie w domu, co też raczej będzie premiowało kandydata prawicy, a nie Platformy.
Wyborców Lewicy można pominąć. Odpowiedzieli, że najbardziej boją się niestabilności politycznej i nowych konfliktów społecznych (91 proc.). To z pewnością wyborcy w drugiej turze Trzaskowskiego, choć ich odpowiedź może sugerować zniechęcenie i absencję wyborczą 1 czerwca tego roku.
Kto zagraża wolności słowa i prawom obywatelskim?
A na koniec coś naprawdę ciekawego: wyborcy Konfederacji (87 proc.) najbardziej boją się ograniczania wolności mediów i zamachów na prawa obywatelskie. Pytanie, kto dzisiaj im zagraża jest czysto retoryczne. Dodajmy tu, że elektorat Konfy to „żarłoczni” konsumenci treści internetowych i stali użytkownicy sieci. A właśnie z kręgów obecnej koalicji rządzącej i sprzyjających im mediów tradycyjnych dobiegają głosy nawołujące do kontrolowania czy wręcz blokowania platform, które są integralną częścią życia zwolenników tej partii. Jest więc możliwe, że zdarzy się sytuacja odmienna od tej, która miała miejsce w czasie drugiej tury wyborów prezydenckich w 2020 roku. Wtedy wyborcy Konfederacji w drugiej turze podzielili się mniej więcej po połowie na tych, co zagłosowali na Andrzeja Dudę i na Rafała Trzaskowskiego. Cytowane badanie sugeruje, że dzisiaj Trzaskowski nie może już liczyć na tę premię.
Całość składa się na dość jasny obraz: Rafał Trzaskowski ma coraz bardziej pod górę. Jeśli wybory odbędą się w sposób uczciwy, na dotychczasowych zasadach, gdzie kandydaci mieli w miarę równe prawa, to będzie toczył się bardzo wyrównany bój. Z rosnącym wskazaniem na Karola Nawrockiego, bo czas pracuje na jego korzyść. Jeśli wybory odbędą się w sposób uczciwy…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/718091-przegapiony-sondaz