W poprzednim odcinku tych rozważań dokonałem analizy historycznych i współczesnych mechanizmów oporu wobec postępu, zaczynając od XVIII-wiecznej Targowicy, która stała się symbolicznym przykładem zdrady narodowych interesów na rzecz obcych wpływów. Wykazałem, że Antyrozwojowe Grupy Interesów (AGI) – niezależnie od epoki – dążą do utrzymania własnych przywilejów, co skutkuje blokowaniem rozwoju społecznego i gospodarczego.
Zestawiłem reakcje na kluczowe przełomy technologiczne – od wynalezienia maszyny parowej po wyzwania współczesności, takie jak sztuczna inteligencja czy dominacja Big Tech – pokazując, jak wpływają one na globalną dynamikę władzy i pogłębiają społeczne nierówności. Na tej kanwie omówiłem politykę Donalda Tuska, która wpisuje się w tradycję blokowania rozwoju Polski i jej podporządkowania obcym interesom, przypominając tym samym tragiczne konsekwencje historyczne Targowicy. Cześć I zakończyłem refleksją o konieczności wykorzystania potencjału technologicznego w służbie narodu, zamiast jego marnotrawienia na rzecz partykularnych interesów elit. A teraz zapraszam do lektury Części II.
W Stanach Zjednoczonych wybór Donalda Trumpa był reakcją na ten stan rzeczy – buntem społeczeństwa świadomego mechanizmów kontroli i sterowania w kierunku posłusznego konsumpcjonizmu. Niszczona klasa średnia, społeczeństwo, które dochodzi do głosu, domaga się większej autonomii oraz transparentności w funkcjonowaniu technologicznych gigantów. I to społeczeństwo oprócz odrzucenia szaleństw w rodzaju genderyzmu odrzuca też to co stało się efektem symbiozy wielkich korporacji z biurokracją rządową, z Nową Klasą (mówiąc Dżilasem w zmienionych warunkach): nowy porządek, w którym rządy, zamiast pełnić funkcję regulatora i obrońcy interesów społecznych, stają się wspólnikami korporacji w zarządzaniu społeczeństwem. To nie tylko ogranicza suwerenność państwową, ale także przesuwa granice tego, co obywatelom wolno, jednocześnie wzmacniając pozycję Big Tech jako faktycznego zarządcy rzeczywistości. Właśnie dlatego społeczeństwo, dostrzegając te mechanizmy, zaczyna wyrażać sprzeciw wobec tej symbiozy, poszukując nowych form suwerenności i kontroli nad własnym życiem.
W tej sytuacji to młodzi ludzie będą awangardą zmian, bo „elity”, „Nowa Klasa” czy jakkolwiek nazwać tę formację z natury rzeczy pragnie zapanować nad technologiami i wykorzystać do swoich celów. W tej rewolucji młodego pokolenia nie sposób pominąć wpływu platform takich jak TikTok, Twitch czy inne społecznościówki, które z jednej strony umożliwiają młodym ludziom wyrażanie siebie i tworzenie globalnych społeczności, a z drugiej są precyzyjnie zarządzane przez algorytmy korporacyjne. TikTok, na przykład, dzięki algorytmom rekomendacyjnym skutecznie kształtuje trendy, wpływa na nawyki i preferencje młodego pokolenia, stając się narzędziem nie tylko zabawy, ale również manipulacji.
Przykładem może być promocja treści politycznych czy światopoglądowych, które mogą wzmacniać podziały społeczne lub neutralizować protesty poprzez rozpraszanie uwagi. Twitch z kolei stał się platformą, która skupia społeczności młodych ludzi wokół transmisji na żywo, od gier komputerowych po debaty społeczne, ale i tam korporacyjne algorytmy oraz mechanizmy moderacji decydują o tym, co jest promowane, a co marginalizowane.
Wpływ takich platform jest szczególnie widoczny w momentach społecznej mobilizacji – na przykład podczas protestów w Hongkongu TikTok był oskarżany o ukrywanie materiałów wspierających protestujących. W ten sposób młode pokolenie, które szuka przestrzeni wolności i niezależności, często nieświadomie podlega mechanizmom zarządzania i kontroli, które pozornie wspierają ich aktywność, ale w rzeczywistości kierują nią zgodnie z interesami korporacji czy rządów współpracujących z tymi platformami. Cakiem niedawno – wybory prezydeckie w Rumunii unieważniono ze względu na wpływ Tik Toka. To rodzi pytanie: czy rzeczywista awangarda zmian może powstać w ramach struktur zarządzanych przez Big Tech, czy też młodzi ludzie muszą stworzyć nowe przestrzenie, niezależne od tych globalnych gigantów? I tu musimy wziąć pod uwagę niezależne programowanie wsparte sztuczną inteligencją, nie wymagające zatrudniania specjalistów i wielkich nakładów finansowych. W ciągu ostatnich 3 lat pojawiło się co najmniej 5 serwisów no-code/low-code, które udostępniły narzędzia pozwalające na budowanie nawet bardzo zaawansowanych serwisów internetowych ludziom nie będącym programistami (a ci, jak wiadomo, są wysokopłatnymi specjalistami). W kontekście rosnącego buntu ludzi wobec dominacji scentralizowanych systemów Big Tech i monopolistycznej kontroli kilku największych serwisów społecznościowych, pojawia się nowa perspektywa dla ruchów społecznych i biznesu, ludzi pragnących wyrazić swoją niezależność. Dzięki dynamicznemu rozwojowi sztucznej inteligencji oraz technologii no-code i low-code, możliwe staje się budowanie rozproszonych platform społecznościowych, które funkcjonują poza kontrolą korporacyjnych gigantów, oferując nowe formy ekspresji i samostanowienia w cyfrowej przestrzeni.
Platformy no-code i low-code zmieniają sposób, w jaki tworzymy strony internetowe i aplikacje, czyniąc ten proces prostszym i bardziej dostępnym dla osób bez wiedzy technicznej. Dzięki tym narzędziom można realizować zaawansowane projekty bez konieczności pisania kodu, co otwiera nowe możliwości dla społeczności, które wcześniej nie miały dostępu do takich technologii. Przykładem takiego narzędzia jest platforma Lovable.dev, która umożliwia użytkownikom tworzenie stron i aplikacji w dialogu z inteligentnym asystentem AI. Użytkownik, opisując swoje potrzeby – na przykład: „Chcę stronę dla mojej firmy konsultingowej z sekcją o nas, usługami i formularzem kontaktowym” – może w krótkim czasie otrzymać gotowy projekt. Może też w dialogu z botem AI projektować serwis dochodząc do bardzo skomplikowanych struktur i funkcjonalności – co wcześniej było nieosiągalne bez wysoko wykwalifikowanego personelu. Co istotne, Lovable pozwala zrealizować prace, które normalnie wymagałyby zaangażowania zespołu programistów przez wiele miesięcy i kosztowałyby setki tysięcy złotych. Z pomocą Lovable.dev praca taka jest wykonywana w ciągu zaledwie półtora tygodnia – to jest doświadczenie piszącego te słowa.
3 stycznia 2025 roku Lovable.dev zostało wyłączone, prawdopodobnie za sprawą GitHub – platformy, na której opierała się technologia wykorzystywana przez Lovable. Decyzja ta mogła być podyktowana obawami o wpływ Lovable.dev na rynek pracy w branży technologicznej. Lovable, poprzez swoją efektywność, mogło budzić kontrowersje jako zagrożenie dla tradycyjnych modeli pracy, co wpisuje się w narrację „nowoczesnego luddyzmu” – strachu przed technologią i automatyzacją, które zmieniają charakter wielu zawodów. Paradoksalnie jednak zamknięcie Lovable może stać się katalizatorem powstania nowej społeczności internetowej, skupionej wokół rewizjonistycznej idei decentralizacji technologii i niezależności od Big Tech. Po 12 godzinach Lovable.dev zostało na powrót włączone – być może dlatego, że GitHub zorientował się, że może powstać konkurencyjna platforma. Powtórzmy: technologie no-code i low-code, takie jak Framer AI czy Durable czy Lovable otwierają nowe możliwości dla osób pragnących tworzyć aplikacje i strony internetowe bez potrzeby zaawansowanej wiedzy programistycznej. Te narzędzia upraszczają proces budowy rozwiązań cyfrowych, czyniąc go szybszym, tańszym i bardziej dostępnym. Dzięki temu otwiera się perspektywa tworzenia platform społecznościowych, które mogłyby funkcjonować poza kontrolą korporacji czy rządów, oferując użytkownikom większą niezależność. W teorii takie platformy mogłyby opierać się na strukturze peer-to-peer (P2P), w której dane są przechowywane i wymieniane bezpośrednio między użytkownikami, zamiast na centralnych serwerach. Taka struktura jest szczególnie atrakcyjna, ponieważ może skutecznie przeciwdziałać cenzurze i zapewniać większą swobodę wymiany informacji.
W modelu P2P każdy uczestnik systemu staje się jednocześnie dostawcą i odbiorcą danych. Dzięki temu żadna centralna instytucja nie ma pełnej kontroli nad platformą, co czyni ją odporną na ingerencję zewnętrzną. Systemy oparte na P2P już istnieją – od znanych sieci do wymiany plików, takich jak BitTorrent, po bardziej zaawansowane rozwiązania blockchainowe. Jednak budowa pełnoprawnych platform społecznościowych w oparciu o P2P wiąże się z wieloma wyzwaniami, które aktualnie wykraczają poza możliwości technologii no-code i low-code. Obecne narzędzia nie są jeszcze wystarczająco zaawansowane, aby w pełni sprostać wymaganiom związanym z protokołami sieciowymi, zarządzaniem bezpieczeństwem danych czy utrzymaniem zdecentralizowanej infrastruktury. Niemniej jednak wykładniczy rozwój sztucznej inteligencji daje nadzieję, że te bariery technologiczne wkrótce zostaną pokonane. Sztuczna inteligencja już teraz zmienia sposób, w jaki powstaje oprogramowanie. Dzięki niej procesy automatyzacji i optymalizacji stają się coraz bardziej dostępne, a w przyszłości AI może umożliwić nawet laikom budowanie złożonych systemów opartych na strukturach P2P. To właśnie AI ma potencjał do uproszczenia procesów zarządzania danymi w sieciach rozproszonych, rozwiązania problemów skalowalności czy wzmocnienia bezpieczeństwa takich systemów. W efekcie bariery, które dziś wydają się nie do pokonania, mogą wkrótce zniknąć, otwierając drogę do prawdziwie zdecentralizowanych platform społecznościowych.
Taki rozwój technologii budzi jednak pytania o reakcję rządów i regulatorów. Struktura P2P, choć oferuje większą niezależność, jest również trudna do kontrolowania. Przykłady z przeszłości, jak reakcje na sieć BitTorrent czy blockchain, pokazują, że technologie zdecentralizowane są często postrzegane przez władze jako zagrożenie dla porządku publicznego lub gospodarki. Można przypuszczać, że podobnie byłoby w przypadku masowej adaptacji platform P2P do celów społecznościowych, de facto powstania „drugiego obiegu” informacyjnego i medialnego. Rządy mogłyby próbować wprowadzać regulacje ograniczające ich rozwój lub używać prawa do tłumienia takich innowacji, zwłaszcza jeśli byłyby postrzegane jako narzędzia do omijania nadzoru państwowego. Z kolei korporacje technologiczne, które obecnie dominują w przestrzeni cyfrowej, mogłyby reagować równie negatywnie, dostrzegając w zdecentralizowanych systemach zagrożenie dla swoich modeli biznesowych. Jednak historia uczy, że masowy ruch i zastosowania biznesowe mogą z czasem przełamać początkową niechęć zarówno rządów, jak i korporacji wobec technologii zdecentralizowanych. Przykłady blockchaina czy e-commerce pokazują, że nawet technologie postrzegane początkowo jako wywrotowe, mogą zostać zaadaptowane i zintegrowane z istniejącymi systemami. Blockchain, który był początkowo kojarzony głównie z kryptowalutami i naruszeniem status quo finansowego, dziś znajduje zastosowanie w sektorze bankowym, logistyce czy zarządzaniu łańcuchami dostaw. Podobnie e-commerce, który budził obawy wśród tradycyjnych sprzedawców i regulatorów, stał się jednym z filarów współczesnej gospodarki, przyciągając inwestycje i stając się integralną częścią codziennego życia.
W przypadku P2P można przewidzieć podobną ścieżkę. Jeśli zastosowania biznesowe – takie jak zdecentralizowane platformy handlowe, media społecznościowe czy systemy edukacyjne – zaczną przynosić wymierne korzyści, opór wobec tej technologii zacznie maleć. W obliczu masowej adopcji, nawet korporacje technologiczne mogą uznać, że warto włączyć P2P do swoich strategii, zamiast z nim walczyć. Rządy, zamiast tłumić takie rozwiązania, mogą być zmuszone do ich regulacji i integracji w sposób, który uwzględni ich potencjał oraz społeczne korzyści. Masowy ruch użytkowników może być decydującym czynnikiem, który przełamie bariery. Jeśli społeczności, firmy i niezależni innowatorzy zaczną korzystać z P2P na dużą skalę, trudniej będzie powstrzymać ten proces. P2P nie będzie już tylko technologią rewolucyjną, ale stanie się praktycznym narzędziem, które w naturalny sposób znajdzie swoje miejsce w społeczeństwie, podobnie jak miało to miejsce z innymi technologiami, które początkowo wywoływały obawy. To właśnie pragmatyzm, a nie polityczne kalkulacje czy korporacyjne interesy, będzie kluczowym czynnikiem w procesie adaptacji P2P do codziennego życia. W obliczu takiej rzeczywistości zarówno rządy, jak i korporacje będą musiały dostosować się do nowych reguł gry, co przyczyni się do dalszego wzrostu zdecentralizowanej cyfrowej rzeczywistości.
Technologie, które pozwalają na niezależną wymianę informacji i tworzenie nowych przestrzeni cyfrowych, mogą stać się dla Tuska największym zagrożeniem. W świecie, gdzie społeczności mogą funkcjonować poza kontrolą centralnych mediów i rządowych regulacji, tradycyjne mechanizmy wpływu, takie jak dominacja nad mediami, tracą na znaczeniu. Z tego powodu Tusk, aby utrzymać swoją władzę, musi działać wbrew globalnym trendom, dążąc do ograniczenia dostępu do nowoczesnych technologii i zahamowania ich rozwoju. Taka strategia jest jednak krótkowzroczna i anachroniczna, ponieważ ignoruje eksponentny rozwój sztucznej inteligencji oraz narzędzi umożliwiających tworzenie rozproszonych platform społecznościowych, które stają się coraz bardziej dostępne. Taka strategia wywołuje bunt.
Symbolicznym przykładem tego podejścia jest obsesyjne trzymanie się przez Tuska telewizji TVN, która stanowi kluczowy element jego medialnego zaplecza. W erze, gdy tradycyjne media tracą na znaczeniu na rzecz zdecentralizowanych platform społecznościowych i niezależnych przestrzeni cyfrowych, strategiczne znaczenie TVN będzie maleć. Dla Tuska jednak TVN to nie tylko narzędzie przekazu, ale wręcz bastion, którego utrata mogłaby zagrozić jego politycznej egzystencji. Jego opór przed adaptacją nowych technologii oraz brak inwestycji w alternatywne formy komunikacji pokazują, jak bardzo rząd Tuska jest zakotwiczony w przeszłości. Trzymanie się tego medialnego reliktu przypomina pijane chwytanie się płotu – chaotyczne i pozbawione perspektywy w zmieniającej się rzeczywistości.
Historia pokazuje, że ci, którzy próbują powstrzymać postęp, ostatecznie zostają przez niego zmieceni. Próba zablokowania rozwoju technologii i ograniczenia dostępu do nowoczesnych narzędzi władzy może zapewnić Tuskowi krótkotrwałą stabilność, ale w dłuższej perspektywie doprowadzi do erozji jego autorytetu i nieuniknionej zmiany. W obliczu globalnych trendów decentralizacji i technologicznej emancypacji obywateli, anachroniczne państwo Tuska stanie się jedynie reliktem przeszłości, dowodem na to, jak nieuchronne są zmiany wynikające z postępu. I mówimy to nie w latach, w których nastąpią te zmiany, ale w miesiącach i tygodniach, dlatego że – jak już wielokrotnie tu pisałem – rozwój nowych narzędzi jest tak szybki, że kolejne innowacje pojawiają się w tempie wykładniczym, a ich adaptacja przez społeczeństwa przebiega coraz szybciej. Sztuczna inteligencja, zdecentralizowane technologie i platformy no-code/low-code umożliwiają ludziom tworzenie niezależnych przestrzeni cyfrowych w sposób, który jeszcze kilka lat temu był niewyobrażalny. To, co kiedyś wymagało zespołów programistów i lat pracy, dziś może zostać zrealizowane w ciągu dni, a nawet godzin. W obliczu tak dynamicznych zmian, próba utrzymania kontroli przez autorytarne struktury stanie się niemożliwa, a rządy, które nie dostosują się do tej nowej rzeczywistości, zostaną zmiecione przez fale technologicznej innowacji i społecznej emancypacji.
W kontekście autorytarnego państwa Donalda Tuska, wyraźnie uwidacznia się jego anachroniczne podejście do technologii i mediów. Ale o tym w Części III…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/717972-czesc-ii-czy-technologia-xxi-wieku-zmiecie-gang-olsena