Już dużo tekstów publicystycznych zostało napisano na temat kompletnego oderwania od rzeczywistości elit liberalnych w cywilizacji zachodniej.
Dużo tego napisano, bo chodzi o ciekawe i bardzo ważne zjawisko, które powodowało, że klimaty polityczne w krajach Zachodu zmieniają się bardzo szybko.
Alternatywna rzeczywistość
Lewicowo-liberalne elity polityczne i społeczne od dawna żyją i działają w alternatywnej rzeczywistości, gdzie na pierwszy plan wysuwa się fanatyzm klimatyczny, gloryfikacja mniejszości seksualnych i etnicznych, prawa zwierząt oraz podobne kwestie, a problemy realnych ludzi mają coraz mniejsze znaczenie. Co więcej, wobec tych realnych, małych ludzi i ich problemów, salony liberalne okazują nic innego niż pogardę i kpinę. Obywatele mają tego dość, dlatego coraz częściej wybierają jako swoich reprezentantów te siły polityczne, które liberalny salon określa jako „populistyczne”. „Populizm” w świecie „libków” nie znaczy nic innego niż to, że mamy do czynienia z polityką, która dba o interesy obywateli i próbuje załatwić ich problemy. Otaczający nas świat polityczny szybko się zmienia, ale jednocześnie salon liberalny trwa w swoim zamknięciu i całkowicie utożsamia interesy społeczeństwa, a demokrację z własnymi interesami.
Wzorowym przykładem takiej mentalności jest komentarz Bogusława Chraboty w „Rzeczpospolitej” pod tytułem „Karol Nawrocki, król rolników”. Publicysta krytykuje w nim obywatelskiego kandydata na prezydenta, zarzucając mu, że zamiast na „unijnym święcie”, czyli inauguracji prezydencji Polskiej w Radzie UE, swój czas spędził w towarzystwie protestujących polskich rolników, zgromadzonych przed Teatrem Wielkim w Warszawie.
W dniu europejskiego święta zamiast po stronie społeczeństwa (Unię popiera wciąż grubo ponad 70 proc. Polaków) kandydat Nawrocki stanął po stronie najbardziej niezadowolonej, roszczeniowej, a zarazem najbardziej uprzywilejowanej grupy zawodowej w Unii Europejskiej
— pisze były redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” i kontynuuje w tym samym stylu:
Rolnicy…wykorzystują każdą okazję, by swojego uprzywilejowanego statusu bronić. Stąd protesty związane z układem z Mercosurem, Zielonym Ładem etc. Bo każdy centymetr potencjalnej konkurencji w sferze produkcji rolnej (Mercosur) czy dodatkowych obciążeń (Zielony Ład) traktują jako naruszanie komfortowego status quo.
Pogarda i demagogia
Wszystkie elementy politycznej derealizacji liberalnego salonu są tutaj obecne: utożsamienie interesów elit z interesem całego społeczeństwa, pogarda wobec małego człowieka i na końcu, demagogiczne manipulacje, które mają za cel usprawiedliwić oderwanie od realnego świata.
Chrabota wysuwa absurdalne twierdzenie, zgodnie z którym większości Polaków, którzy nadal chcą pozostać w Unii (według niektórych sondaży około 77 proc.), oznacza także, że są gotowi zaakceptować każdą politykę narzuconą im przez Brukselę. Dlatego protesty polskich rolników, którzy są obecnie jedną z grup najbardziej zagrożonych polityką brukselskiej biurokracji, nazywa „antyeuropejskimi”. Nie zapominajmy, że w świecie liberalnego salonu „antyeuropejczykiem” jest każdy, kto nie akceptuje jego sposobu myślenia. Każdy zatem, kto ostrzega przed Mercosurem lub Zielonym Ładem i innymi niebezpiecznymi zmianami, fundowanymi przez UE, jest „zaczadzonym propagandystą”, który powtarza „kretyńskie stereotypy”. Przecież, Mercosur jest „okazją dla rynku europejskiego”, a Zielony Ład to nic innego jak „wysiłek na rzecz Zdrowej Europy” i każdy kto twierdzi inaczej nie jest, według Chraboty, poważnym kandydatem na prezydenta.
Publicysta „Rzepy” pisze to wszystko w czasie, gdy europejski establishment powoli zaczyna rozumieć, jak będzie musiał skorygować swoją politykę, jeśli nie chce wywołać prawdziwego buntu wśród europejskich obywateli. Chrabota pisze tak, jakbyśmy wciąż żyli w czasach, gdy obywatele wierzyli, że należy przyjmować wszystko, co nam się podaje z Brukseli. Te czasy mamy już dawno za sobą.
Niezależny kandydat Nawrocki spędził ten dzień, dzień inauguracji polskiej prezydencji, we właściwym miejscu. Wśród ludzi walczących z aparatem biurokratycznym, który grozi ich zniszczeniem, a długofalowo również zniszczeniem UE.
Chrabota kpiąco nazywa go „królem rolników”. Z jego pióra może to brzmieć jedynie jak komplement.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/717916-nawrocki-doczekal-polskiej-prezydencji-we-wlasciwym-miejscu