Słowa prof. Antoniego Dudka o Karolu Nawrockim jako o człowieku niebezpiecznym zrobiły sporo szumu. Ale to subiektywna opinia jednego człowieka. Niezgodna z tym, jak oceniają prezesa IPN inni, dobrze znający go ludzie.
Karol Nawrocki jako osoba publiczna, jest i będzie oceniany przez wszystkich ludzi, którzy mają potrzebę wyrażenia swojej opinii. Najciekawsze oceny będą pochodziły od osób, które dobrze go poznały. Antoni Dudek należy do kategorii ludzi, którzy mieli liczne kontakty z obecnym prezesem IPN. Ocenił go surowo jako człowieka bezwzględnego i wręcz niebezpiecznego. Niewątpliwie to ocena negatywna, choć wielu zwolenników Nawrockiego, jako kandydata w wyborach prezydenckich, uznało, że znakomita reklama ich faworyta. Bo wynika z tego, że to człowiek zdeterminowany i odważny.
Trzeba zaznaczyć, że opinia prof. Dudka jest oceną mocno subiektywną. Wpływ na nią miały bardzo konkretne okoliczności, czyli relacje wewnątrz Instytutu Pamięci Narodowej. Przez szereg długich lat profesor wypracował sobie bardzo mocną pozycję w IPN. Tak działo się za prezesury łagodnego i unikającego konfliktów prezesa Łukasza Kamińskiego. I jeszcze bardziej za czasów Jarosława Szarka, którego wielu współpracowników uważało za prezesa zbyt mało aktywnego, a wręcz bezwolnego. A Nawrocki jest inny. To silna i bardzo energiczna osobowość. Prof. Dudek musiał poczuć się rozczarowany, gdy okazało się, że jego głos mniej znaczy niż w czasach dwóch poprzednich prezesów.
Czy Nawrocki jest niebezpieczny i bezwzględny?
Pochylmy się nad treścią oceny profesora. Czy rzeczywiście Nawrocki jest tak niebezpieczny i bezwzględny? Prześwietlany dzisiaj jego życiorys nie ukazuje go jako człowieka konfliktowego i agresywnego. Ujawniona lista jego „wojen” ogranicza się do … jednej. Opisany został tylko konflikt z Mariuszem Wójtowiczem-Podhorskim, pierwszym kierownikiem muzeum na Westerplatte. Ale w obszernym wywiadzie Nawrocki przekonująco przedstawił swoje racje, a cała reszta okoliczności wskazuje, że problemy stwarzał pan Wójtowicz-Podhorski, a nie ówczesny dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, czyli Nawrocki.
Warto tu zauważyć, że przez szereg lat Karol Nawrocki kierował dwoma dużymi instytucjami, zatrudniającymi liczny personel. Był energicznym dyrektorem i prezesem, a wiadomo, że taki szef może budzić niezadowolenie podwładnych. Wymagania szefostwa – niezależnie, czy słuszne czy nie – mogą wywołać konflikty i chęć szukania pomocy na zewnątrz. Na przykład w nieprzyjaznych wobec wymagającego szefa mediach. Tu jednak takich sytuacji nie było. Nawrocki nie narobił sobie wrogów wśród swoich współpracowników.
Szczególny sposób układania relacji z ludźmi
Niżej podpisany może tu odwołać się do własnych obserwacji. Jako pracownik TVP zajmujący się tematyką historyczną miałem kilkadziesiąt spotkań z Karolem Nawrockim jako dyrektorem MIIWŚ i prezesem IPN. Od początku zwracał uwagę swoim szczególnym sposobem układania relacji z innymi ludźmi. Widać, że było to dla niego bardzo ważne. Mam wrażenie, że od początku w sposób planowy budował sieć kontaktów i bardzo o nie dbał. Ale nie świadczy to o niebezpiecznym charakterze, lecz raczej o ambicjach i chęci rozwoju. Trudno to uznać za wadę. Muszę też podkreślić, że Nawrocki zachowywał się w tych relacjach bardzo taktownie i nie widziałem żadnej sytuacji konfliktowej, lekceważenia swoich rozmówców, czy też zachowań aroganckich.
Odwołam się do jeszcze jednego źródła wiedzy, czyli tego, że dobrze znam wielką liczbę pracowników Instytutu. Ludzi pracujących tam od samego początku istnienia tej instytucji. Tak lubiany w wielu miejscach temat narzekań na szefa tu nie zaistniał. Ich opinie były albo neutralne, albo pozytywne. Co więcej, widać po ich pracy, że nie boją się kar za aktywność czy inicjatywę. To nie jest zjawisko częste w polskich instytucjach. Wielu szefów kieruje się folwarczną mentalnością i karze podwładnych za to, że ci są zbyt samodzielni. Nauczeni tym złym doświadczeniem pracownicy chowają się za wszelkie formalne „d…krytki” i ograniczają swoją działalność do koniecznego minimum. Wśród pracowników Muzeum II Wojny Światowej i IPN kierowanych przez „niebezpiecznego” i Nawrockiego nie widać było tych pańszczyźnianych zahamowań. Czyli jednak nie boją się tak „bezwzględnego” prezesa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/717514-niebezpieczny-jak-nawrocki