„Z jednej strony mogę jasno i wyraźnie komunikować prawdę wobec tej nawały kłamstwa, a z drugiej strony mogę podejmować pozytywne działania dla Polski budując relacje, tworząc pewne działania” - powiedział Marcin Romanowski w specjalnym wywiadzie dla Telewizji wPolsce24, pytany o to, dlaczego nie dał się zamknąć.
CZYTAJ WIĘCEJ: TYLKO U NAS. Marcin Romanowski: Mówienie, że ktoś coś ukradł albo zdefraudował z FS, jest absolutnym kłamstwem
Azyl na Węgrzech
Romanowski, który przebywa obecnie w Budapeszcie, pytany był, czy czuje się bezpiecznie.
Na pewno tak, chociaż nie po to zostaje się politykiem, aby czuć się całkowicie bezpiecznie, bo to swego rodzaju ryzyko zawodowe, które łączy się z tą ścieżką, którą się wybrało - walki z bandytami, która rzeczywiście łączy się, również w moim przypadku, z różnego rodzaju zagrożeniami, ale myślę, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, że tutaj mogę skuteczniej walczyć z bezprawiem, z którym mamy do czynienia w Polsce
— wyjaśnił.
W sieci pojawiło się wiele nawoływać, również ze strony b. premiera Polski Leszka Millera, aby Romanowskiego porwać z Węgier i przywieźć do Polski.
Raczej nie spodziewam się tego typu działań ze strony instytucji polskiego państwa mimo tego typu wezwań
— odrzekł spokojnie poseł.
Romanowski przyznał, że decyzja o wyjeździe na Węgry nie była łatwa.
Decyzja, aby udać się na emigrację nie była łatwa. (…) Z powodu zawodowych i osobistych pewnie łatwiej było „dać się zamknąć” do aresztu, odsiedzieć swoje, ale im dłużej tutaj przebywam, tym jednak bardziej jestem przekonany, że decyzja była słuszna
— zaznaczył.
„Nie należę do specjalnie strachliwych”
Czy poseł czuł się w Polsce prześladowany?
Trudno żeby było inaczej jeżeli popatrzymy, to praktycznie nie było tygodnia w mojej sprawie, ale nie tylko, żeby nie doszło do jakiegoś złamania prawa. Doszło do bezprawnego pozbawienia mnie wolności, a następnie ci sami ludzie, którzy podejmowali w tej sprawie decyzje nawet nie zostali wyłączeni od tej sprawy. (…) Ci sami ludzie nadal prowadzą postępowanie stawiając mi zarzuty i próbując mnie aresztować. I to tylko jeden z kilkudziieiściu przykładów złamania prawa
— zwrócił uwagę.
Red. Michał Adamczyk pytał swojego gościa o to, czy nie bał się tego, co może go spotkać w areszcie.
Wydaje mi się, że nie, nie wiem, czy mogę to powiedzieć z całą stanowczością. Jednak polityk powinien mieć grubą skórę, nie należę do specjalnie strachliwych
— podkreślił.
Patrząc na to, co działo się z ks. Michałem, z Urszulą i Karoliną, można było się z jednej stronie obawiać tego typu zachowań również w stosunku do mnie
— zaznaczył.
Czy obawiał się tortur?
Myślę, że tortury wynikały z tego przeświadczenia, że w opinii tych bandytów można było zwykłego człowieka gnoić. Myślę, że po tym, co się stało, także po państwa zaangażowaniu, byłoby im trudniej podejmować podobne działania w przyszłości
— ocenił.
„Decyzja była trudna”
Romanowski zdradził również, kiedy podjął decyzje o złożeniu wniosku o azyl polityczny na Węgrzech.
To rzeczywiście była decyzja, która na początku nie była w pełni ukształtowana, kiedy składałem wniosek azylowy, przełom października-listopada to był ten czas, kiedy już bardzo poważniej, może nie była to ostateczna decyzja, ale kiedy przygotowywałem i składem ten wniosek, który trzeba było złożyć osobiście w Budapeszcie. Przygotowanie 40-stronicowego dokumentu podpartego dziesiątkami załaczników w języku angielskim trochę czasu zajęło. Ostateczna decyzja była w ostatnich dniach przed wyjazdem, bo rzeczywiście była ona trudna
— powiedział.
Romanowski pytany był również o zdjęcia ze szpitala, które pojawiły się w mediach, a które jako pierwszy ujawnił portal wPolityce.pl. Poseł pytany był o komentarze według, których było to sfingowane.
Wiele nieprawdziwych zarzutów (…) się pojawia. Rzeczywiście trafiłem do szpitala z planowym, zwykłym zabiegiem, który jak myślałem, będzie trochę jak pstryknięcie palca, niestety okazało się, że pojawiły się komplikacje, ale cała historia choroby została przekazana do sądu, łącznie z opinią biegłego sądowego
— podkreślił.
Jak Romanowskiemu żyje się na Węgrzech?
Jest to trudne i wymagające, chociażby ze względu na język i ze względu na oddzielenie, zwłaszcza teraz w okresie świątecznym, noworocznym
— przyznał.
kk/Telewizja wPolsce24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/717393-tylko-u-nas-romanowski-decyzja-nie-byla-latwa