„Za czasów rządu premiera Mateusza Morawieckiego mieliśmy poważną wizję naszej prezydencji. Niestety za czasów rządu Donalda Tuska zupełnie spuszczono nogę z gazu” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Szymon Szynkowski vel Sęk z PiS. Były szef polskiej dyplomacji nie kryje zażenowania brakiem ambicji premiera Tuska i ministra Sikorskiego. „Ograniczono się jedynie do ambicji prezydencji gali czerwonych dywanów, ładnych zdjęć i być może pochwał ze strony przedstawicieli europejskich instytucji” - podkreśla polityk PiS.
1 stycznia Polska przejęła po Węgrzech prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. W ciągu najbliższego pół roku w naszym kraju odbędzie się ponad 300 oficjalnych spotkań, ale żadne na wysokim szczeblu.
Rząd Donalda Tuska nie ma na tę prezydencję żadnej realnej strategii. Nie ma sposobu na wykorzystanie narzędzi związanych z prezydencją krajów Unii Europejskiej, które zdarzają się raz na 14 lat. Brak wykorzystania tych narzędzi szczegółowo opisaliśmy w raporcie przygotowanym pod moją redakcją i zaprezentowanym wspólnie z premierem Matuszem Morawieckim w Brukseli w połowie grudnia. Będziemy ten raport przypominać także w Polsce w najbliższych tygodniach
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Szymon Szynkowski vel Sęk z PiS.
Rząd Tuska spuścił nogę z gazu
Przygotowania do polskiej prezydencji rozpoczęły się jeszcze za rządów premiera Mateusza Morawieckiego. Jak mówi nasz rozmówca, toczyły się z wielkim zaangażowaniem i dawały szeroką perspektywę wzmocnienia naszej pozycji na arenie międzynarodowej.
W tym dokumencie-raporcie wskazujemy, że w trakcie przygotowań do polskiej prezydencji, kiedy odpowiadał za to jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego, mieliśmy konkretną wizję. Wiedzieliśmy, jak tę prezydencję wykorzystać. Chcieliśmy zorganizować w Polsce szczyt Unia Europejska - Stany Zjednoczone i było to w zasięgu naszych możliwości. Warto pamiętać, że taki szczyt w 2025 roku i tak się odbędzie, można było zatem powalczyć, aby odbył się w Polsce
— podkreśla były minister spraw zagranicznych.
Planowaliśmy także zorganizowanie w Rzeszowie szczytu Unia Europejska – Ukraina. Mieliśmy wsparcie prezydenta Andrzeja Dudy, który o obydwa wydarzenia zabiegał. Chcieliśmy wykorzystać dziesięciolecie Trójmorza, którego spotkanie odbędzie się na przełomie stycznia i maja, aby wpisać to w program polskiej prezydencji. Chcieliśmy także zaakcentować kwestię stosunków transatlantyckich po wyborze nowego prezydenta USA. Wykorzystać, że będziemy na początku funkcjonowania nowej Komisji Europejskiej i nowych organów unii, przewodniczącego Rady Europejskiej i Wysokiego Przedstawiciela ds. Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa
— oświadcza polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Polska prezydencja ma miejsce w okolicznościach dających naprawdę wyjątkowo wiele możliwości. Nie powiem, że te okoliczności są sprzyjające, bo to byłoby duże uproszczenie, one są geopolitycznie trudne. To są jednak okoliczności, w których Polska powinna tym bardziej wykazywać się ambicją i planem wykorzystania własnej prezydencji do tego, żeby zrealizować swoje interesy narodowe. Za czasów rządu premiera Mateusza Morawieckiego mieliśmy taką wizję prezydencji. Niestety za czasów rządu Donalda Tuska zupełnie spuszczono nogę z gazu. Ograniczono się jedynie do ambicji prezydencji gali czerwonych dywanów, ładnych zdjęć i być może pochwał ze strony przedstawicieli europejskich instytucji
— stwierdza Szynkowski vel Sęk i komentuje zachwyt, jaki z powodu objęcia prezydencji przez rząd Tuska, wyraziły szefowa KE Ursula von der Leyen i przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola.
W warstwie merytorycznej to nie będzie niestety polska prezydencja, ale prezydencja Komisji Europejskiej. Widać to bardzo wyraźnie już w tej chwili. Być może stąd płynie ten zachwyty Ursuli von der Leyen związany z prezydencją rządu Tuska. Takie postrzegania spraw nie ukrywają nawet nasi zewnętrzni partnerzy. W połowie grudnia wicepremier Ukrainy Olha Stefaniszyna podczas wizyty w Brukseli mówiła, że spotkała się z min. Radosławem Sikorskim i min. Adamem Szłapką. Usłyszała od nich, że priorytetem prezydencji ma być bezpieczeństwo, ale nie usłyszała żadnych konkretów . Dowiedziała się, że polska prezydencja będzie opierać się na planach KE. W związku z tym stwierdziła, że dalsze spotkania planuje z Komisją Europejską, bo nie ma sensu tracić sensu na spotkania z pośrednikami
— opowiada były szef polskiej dyplomacji.
Wygląda na to, że jeśli nic się nie zmieni, to przez pół roku nie będzie żadnego spotkania na najwyższym szczeblu w Polsce, tzn. na szczeblu szefów rządów i głów państw. To jest sytuacja wyjątkowa, bo inne państwa robią takie nieformalne spotkania u siebie. My będziemy mieć tylko spotkanie Komisji Europejskiej, co wyraźnie dowodzi, że będzie to prezydencja KE i wizerunkowo korzystna dla Donalda Tuska
— stwierdza rozmówca portalu wPolityce.pl, który nie kryje, że wykorzystanie do celów partyjnych i wizerunkowych tak ogromnej szansy dla Polski jest jej wielkim zmarnowaniem.
Bardzo nad tym boleję, bo to jest wielka stracona szansa. My oczywiście będziemy wywierać presję na rząd Donalda Tuska. Wskazywać, jak konieczne jest wykorzystanie narzędzi związanych z naszą prezydencją. Być może uda nam się uzyskać jakiś rezultat. Realizację choćby części polskich ambicji. Oczywiści nie dlatego, że Tusk będzie do nich przekonany, ale ze względu na tę presję, którą będziemy wywierać. Niestety na ten moment tak to wszystko wygląda. Polska będzie realizować przez rząd Donalda Tuska agendę Komisji Europejskiej. Dowodem na to jest fakt, że w styczniu w Trójmieście, rodzinnych stronach Donalda Tuska, ma się spotkać sama Komisja Europejska
— podsumowuje poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/717365-sek-rzad-tuska-nie-ma-na-prezydencje-w-ue-zadnej-strategii