Zaczadzenie 11,5 mln wyborców obecnej władzy oraz ich zaczarowanie bajkami w stylu „stoliczku nakryj się” jest najgorszym scenariuszem na przyszłość.
Końcówka roku 2024 jest przygnębiająca. Choćby z tego powodu, że rok rządów Donalda Tuska i jego nieudaczników oraz nieuków to pasmo klęsk, głupich kroków, oszustw, kłamstw i zaniechań. Prawie wszystko się wali, przynajmniej w stosunku do tego, co było przed 13 grudnia 2023 r. Ale chyba najbardziej przygnębiające jest to, że ci, którzy wynieśli te polityczne pokraki do władzy nie widzą skutków swych decyzji. Nie dostrzegają przyczynowych i logicznych konsekwencji swoich działań.
Za najgłupsze stwierdzenie 2024 r. powinno się uznać to: „może faktycznie w wielu dziedzinach jest gorzej, żyje się trudniej, pojawiły się nieprzyjemne zagrożenia, ale za to PiS nie rządzi”. Głupota tego stwierdzenia polega przede wszystkim na tym, że jego wyznawcy nie potrafią zrozumieć (a empirycznych dowodów jest mnóstwo), iż przez co najmniej ostatnią dekadę nie było w Polsce dobrobytu, wieloaspektowego bezpieczeństwa, doganiania poziomu życia w tzw. starych państwach Unii Europejskiej, poczucia godności dumy z bycia Polakiem poza rządami Prawa i Sprawiedliwości.
Można opowiadać dowolne głupoty, ale empirycznie potwierdzone jest tylko to, że jedynie za rządów PiS Polska osiąga wymierne sukcesy, a Polakom żyje się zdecydowanie lepiej niż za innych rządów. Widać przyczynowy i logiczny związek między dobrobytem a tym, kto ma władzę. A skoro tak, to można przewidywać, że w przyszłości będzie podobnie. Rok rządów Koalicji 13 Grudnia tylko potwierdza, że to stracony czas. I następne lata też będą stracone.
Przyznanie, że wszystko się wali, ale za to PiS już nie rządzi i to ma wszystko rekompensować jest nie tylko skrajnym masochizmem, ale też swego rodzaju drastycznym samookaleczeniem. Ci, którzy to widzą na ostatnim oddechu jeszcze tłumaczą, że warto było, gdyż w ten sposób uratowano państwo prawa i przywrócono działanie konstytucji. I to jest prawdziwa desperacja, gdyż nawet przedszkolaki widzą, iż nigdy w III RP nie było takiego niszczenia państwa prawa oraz deptania konstytucji, jak po 13 grudnia 2023 r. Przyznaje to zresztą sam premier Donald Tusk otwarcie broniący łamania prawa i deptania konstytucji, bo przecież bez tego nic nie dałoby się zrobić. Tyle tylko, że nic się nie dało zrobić właśnie dlatego, że łamano prawo, a konstytucję wyrzucono do kosza.
Jakie procesy zachodzą w głowach zwolenników Koalicji 13 Grudnia, iż nie widzą ewidentnego związku między pogorszeniem praktycznie w każdej dziedzinie życia, a tym, że rządzi Donald Tusk i przystawki. To jest wielkie okłamywanie się. Być może wynika ono z tego, że ludzie nie chcą się przyznać do swego złego wyboru, nie chcą uznać swojej tragicznej pomyłki czy wręcz głupoty, że dali się tak szpetnie nabrać. Zrozumiałe jest, że raczej nie chce się samemu sobie pluć w twarz. Ale jakieś wnioski na przyszłość trzeba wyciągać, bo jeśli nie, każda następna oszukańcza władza będzie miała łatwiej, żeby z własnych wyborców zrobić durniów, a wręcz ofiary.
W historii zdarzały się masowe zaczadzenia, głównie ideologiczne i przeważnie w czasach kryzysu, ale w latach 2023-2024 w Polsce nie było żadnego obiektywnego powodu, żeby zaczadziło się ponad 11,5 mln osób głosujących na partie późniejszej Koalicji 13 Grudnia. A jednak się zaczadziło. A jednak uciekli od wolności i dobrobytu. Niezbadane są pokłady irracjonalizmu, gdy w społeczeństwie narasta ideologiczne opętanie. A co najbardziej groteskowe, to opętanie próbuje się potem racjonalizować. Choćby tym sloganem, że wszystko wszystkim, ale PiS już nie rządzi.
Element irracjonalizmu jest wart osobnego badania, bowiem gdy przychodzi zawód i rozczarowanie, że wybrana władza nie tylko nic dobrego nie robi, ale psuje to, co zastała, wtedy pojawia się czekanie na jakiś cud. Całkiem powszechne staje się oczekiwanie, że choć przyczynowość i logika są zawieszone, może wyskoczyć wielki królik z wielkiego pustego kapelusza. Nie szkodzi, że nigdy wcześniej nie wyskoczył, bo tym razem wyskoczy. Gdy irracjonalizm dominuje w publicznej debacie, jest już naprawdę źle. Bo po co starania rządu, skoro wszystko może załatwić wróżka czy czarodziej. Nie szkodzi, że to skrajnie głupie i absolutnie nierealistyczne. Jak się zabrnęło w iluzję, to bardzo trudno jest wrócić do rzeczywistości.
Kto wie, czy zaczadzenie 11,5 mln osób oraz ich zaczarowanie bajkami w stylu „stoliczku nakryj się” nie jest najgorszym scenariuszem na przyszłość. Pozostawanie na gruncie racjonalności, nawet jeśli w tle hulają emocje, pozwala utrzymać się w przewidywalnych ramach. Jeśli górę bierze irracjonalność, wszelka dyskusja nie ma sensu, bo argumenty trafiają w pustkę. To, czego Polacy najbardziej powinni się obawiać w 2025 r., to umocnienia się irracjonalizmu, bo wtedy żaden zamordyzm nie jest problemem.
Nie jest przypadkiem, że w tyraniach popyt na irracjonalizm gwałtownie wzrasta, bo ludzie nie widzą innego wyjścia. Ale wtedy władza staje się sabatem czarownic i czarowników, kompletnie wyalienowanych ze społeczeństwa i brnących w coraz większe szajby i opętania. Oby do czegoś takiego nie doszło w nowym 2025 r., bo wtedy będzie naprawdę beznadziejnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/717235-rok-2024-byl-beznadziejny-z-powodu-rzadow-tuska