”To było po prostu straszne. Wulgaryzmy, przede wszystkim ‘osiem gwiazdek’, ale także inne słowa, wyrażające w prosty sposób nienawiść do PiS” - powiedziała na antenie Telewizji wPolsce24 posłanka PiS Joanna Borowiak, relacjonując jak wyglądała napaść przeciwników politycznych na jej dom w trakcie Świąt Bożego Narodzenia.
Joanna Borowiak w programie „Wiadomości poranne wPolsce24” relacjonowała jak wyglądał atak na jej dom w czasie Świąt Bożego Narodzenia.
Pierwszy dzień Świąt już się kończył, były późne godziny nocne i kładliśmy się spać z mężem i nagle rozległ się bardzo głośny dźwięk. Huk podobny do huku petard – jeden, potem drugi, następnie głośne krzyki i okropne wulgaryzmy pod oknami naszego domu. Mieszkam we Włocławku na osiedlu domów jednorodzinnych, więc mamy również sąsiadów. Mieszkam tutaj blisko 40 lat
— mówiła.
To było po prostu straszne. Wulgaryzmy, przede wszystkim „osiem gwiazdek”, ale także inne słowa, wyrażające w prosty sposób nienawiść do PiS. Pojawiało się tam też moje nazwisko. Kiedy podeszliśmy do okna, tej osoby bądź tych osób już nie było. Wyszliśmy, żeby zobaczyć co się stało i rzeczywiście ktoś trafił w szybę okna, ale na szczęście się ona nie rozbiła. Trafiono w samochód
— dodała.
Narastające akty nienawiści
Posłanka PiS zaznaczyła, że nie godzi się na tego rodzaju akty nienawiści i zwykłego bandytyzmu.
Ja oczywiście sprawę zgłosiłam na Policję, bo tego rodzaju zachowania po prostu nie mają prawa się wydarzyć. Nie był to z całą pewnością zwolennik PiS. Teren jest objęty monitoringiem, więc mam nadzieję, że to się bardzo szybko wyjaśni. Wielokrotnie powtarzam, że możemy się różnić, nie mniej jednak musimy uszanować prywatność. Ja rozumiem, że trzecią kadencję jestem posłem. Bywały takie sytuacje, że były pikiety pod biurami poselskimi posłów PiS, także pod moim. Okej, można protestować, tylko nie narusza się porządku i nie niszczy się mienia. Jednakże nikt nie ma absolutnie prawa przychodzić pod prywatny dom i to nie pierwsza taka sytuacja w moim przypadku
— powiedziała.
Wtedy, gdy były protesty ze świecami, kiedy chodziło o ustawę sądowniczą, to również pod moją posesją były zapalane świece. Także w czasie Strajku Kobiet nie tylko pod moje biuro przychodziły osoby i można wyrażać swoje poglądy, tylko w sposób kulturalny. Była jednak radna PO, która ściągnęła pod mój dom blisko 300 osób, robiąc wydarzenie na żywo z tego na Facebooku, zachęcając, by się przyłączać do tego marszu. Ta pani została rozliczona w sposób konkretny w mieszkańców mojego miasta, bo nie uzyskała mandatu w ostatnich wyborach samorządowych. Nie przekracza się pewnych granic. Przychodzenie pod prywatny dom, naruszanie spokoju nie tylko mojego, ale przede wszystkim mojej rodziny
— uzupełniła.
Ze mną i z moim mężem mieszkają moi rodzice ponad dziewięćdziesięcioletni i ja bym chciała, żeby oni mieli spokój. Niestety, są świadkami tego typu wydarzeń, co jest niezwykle przykre
— podkreśliła.
Chodzi o zastraszenie?
Joanna Borowiak zasugerowała, że być może tym, którzy chcieli naruszyć mir domowy chodziło o to, by przestraszyć ją i członków jej rodziny.
W mojej ocenie chodziło też o to, aby ograniczyć moją aktywność. Jestem aktywnym posłem, jestem aktywna społecznie, medialnie. Obserwuję, że po udziale w programach telewizyjnych również to się nasila. Takie nasilone wylewanie się hejtu zaobserwowałam już kolejny raz po moim udziale w jednym z programów w neo-TVP z udziałem publiczności. Właśnie wtedy ten hejt się wylał, nasilił się i to obserwuję ze strony oponentów, bądź ich zwolenników, czyli zwyczajnych trolli
— zaznaczyła posłanka opozycji.
Ja się tym nie przejmuję. Jeśli ktoś z tych internetowych trolli nas teraz ogląda, to informuję, że ja się nie przejmuję tym hejtem. Zostałam wybrana przez mieszkańców mojego regionu, okręgu. Jestem trzecią kadencję posłem. W pierwszej kadencji uzyskałam mandat z 17. miejsca na 26 miejsc na liście i nie był to wcale ostatni mandat. Liczba osób, które oddawały na mnie swój głos wzrasta – ostatnio było to prawie 26 tys. osób, których ja nie zawiodę. Będę pracowała intensywnie dalej. To, że ktoś z własnej inicjatywy czy na czyjeś polecenie robi takie rzeczy jak naruszanie spokoju i napaść na mój prywatny dom, to jest to po prostu przekroczenie granic, których w cywilizowanym świecie się nie przekracza
— skwitowała.
Skutki ataków na katolików
Posłanka PiS wyznała, że łączy hejt polityczny, którego stała się ofiarą, z tzw. „opiłowywaniem katolików” buńczucznie zapowiadanym przez polityków obecnej ekipy rządzącej.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, jaką jestem osobą i jakie wartości wyznaję. Staram się również dawać świadectwa swojej wiary, więc poczytuję to również za formy „opiłowywania katolików”. Proszę zauważyć, że ta nienawiść ostatnio jest bardzo mocno eksponowana i nakręcana, którzy kiedyś o tym „opiłowywaniu katolików” z „przywilejów” mówili. Mam tu na myśli p. Nitrasa. Dziś udają, że tego nie robili i próbują stroić się w piórka zupełnie innych osób licząc na to, że Polacy o tym zapomnieli. Nagle bliżej im do Kościoła, a kazali ściągać krzyże, jak choćby Rafał Trzaskowski w swoim urzędzie w Warszawie
— wyjaśniała Borowiak.
Proszę też zauważyć, jak Koalicja 13 Grudnia zachowuje się w stosunku do polityków największej partii opozycyjnej, czyli Prawa i Sprawiedliwości. W ciągu zaledwie roku swojej władzy dopracowali się więźniów politycznych. Donald Tusk ma na swoim koncie jako premier polityka, który uzyskał azyl na Węgrzech
— podsumowała.
maz/wPolsce24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/716908-borowiak-o-ataku-na-swoj-dom-ja-sie-nie-przejmuje-hejtem