Po informacji, że poseł, były wiceminister Marcin Romanowski wyjechał na Węgry, a tamtejsze władze udzieliły mu tzw. azylu politycznego, niemal wszystkie komentarze pisane były w duchu „My-Oni”, „prawo a bezprawie”, „demokracja vs dyktatura”. Strony tak różnego rozumienia sporu-konfliktu nie będzie Państwu trudno dopasować w normalnym życiu.
To, co się stało chcę pokazać w nieco innym świetle i może trochę zracjonalizować, z czym mamy do czynienia. Obszar tej racjonalizacji podzielę na dwie części: formalno-prawną oraz do głębi polityczną i to w kilku obszarach.
Spór prawny pomiędzy państwami, co do zasady nie jest niczym nowym, także wewnątrz państw UE. Toczy się na co dzień w wielu obszarach, a jego celem jest zawsze interes własny, zwycięstwo, dominacja jednych nad drugimi. Prawo międzynarodowe, konwencje, które sięgają szerzej niż przepisy unijne stanowią dokładnie takie samo pole sporów. Także te dotyczące praw człowieka, stosowanych zasad demokracji, praw i przywilejów mają nie tylko podporę w systemie politycznym danego kraju, co własną ocenę i interpretację do stosowania tych czy owych przepisów.
Przechodząc do naszego przypadku – to, że jedno państwo UE chroni na swoim terytorium obywateli innego - nie jest żadnym novum. Ograniczę się do dwóch przykładów.
Pierwszym jest hiszpańsko-belgijsko-francuski. Poszło o referendum „niepodległościowe”, zarządzone przez rząd kataloński i jego premiera Carlesa Puigdemont’a, dodatkowo zaakceptowane przez Parlament Katalonii. Madryt niemal natychmiast uznał je jako sprzeczne, zarówno z obowiązującym Statutem Katalonii, jak i konstytucją. Dalszą reakcją był nakaz Wysokiego Trybunał Sprawiedliwości Katalonii podjęcia działań przez lokalną formację policyjną, Mossos d’Esquadra i wszelkie inne, aby to referendum się nie odbyło. Jednak odbyło się i pomimo, że frekwencja nie osiągnęła 50%, ponad 90% głosujących poparło niepodległość dla regionu. Nie ma tu miejsca na szczegóły, ale finał jest taki, że wobec represji władz hiszpańskich i decyzji Premiera Mariano Rajoy’a, pan Carles Puigdemont zdecydował się na ucieczkę do Belgii (wraz ze współpracownikami). Kilka dni później, na wniosek hiszpańskiego prokuratora generalnego, sąd w Madrycie wydał europejski nakaz aresztowania Puigdemont’a. Pomimo tego, zarówno Belgia, jak i później Francja - do której hiszpański dysydentem się przemieścił - formalnie i materialnie udzielała mu ochrony, nie godząc się na jego ekstradycję. W finale rząd hiszpański musiał się z tak radykalnych działań wycofać.
Drugi, jeszcze bardziej kontrowersyjny, to spór włosko-francuski. Wszystko opierało się o przyjętą w 1985 roku tzw. „doktrynę Mitterranda”, swoistą ochronę przed ekstradycją, jakiej udzielała przez dziesięciolecia Francja dla włoskich terrorystów powiązanych z Czerwonymi Brygadami. Mówimy tu o setkach ofiar tego ugrupowania. Wówczas francuskie władze były zaniepokojone stosowaniem kar więzienia dla lewicowych ekstremistów-terrorystów i innych osób podejrzanych, bez twardych dowodów na ich związki z Czerwonymi Brygadami. Wówczas, a jak jest teraz? W marcu 2023 roku ostatecznie Francuski Sąd Kasacyjny odrzucił wniosek o ekstradycję do Włoch dziesięciu byłych bojówkarzy skrajnie lewicowych ugrupowań z tego kraju. To ostatecznie zamyka sprawę. I co? Czy Francja jest „be”? Czy Prezydent Francji Emmanuel Macron to obrońca terrorystów? Gdzie głosy krytyki międzynarodowej?
Teraz część druga, polityczna, krótsza i prostsza, choć w kilku punktach. Decyzja rządu węgierskiego oznacza, że po raz kolejny robią to, co uznają za stosowne i nie zamierzają się z nikim w tej sprawie konsultować, w szczególności z Polską. Patrzą na swoje interesy i swoje widzenie porządku w Europie Środkowej, a ten interes wskazał, że Pana Romanowskiego trzeba chronić. Druga kwestia: to, że Viktor Orban, Premier Rządu 10 milionowego kraju postawił się „królowi” Europy, jest chyba największym osobistym upokorzeniem dla Premiera Tuska, publicznym pokazaniem realnie niskiej jego pozycji, na dwa tygodnie przed objęciem przez Polskę prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Kolejną sprawą jest upublicznienie sytuacji prawnej w Polsce, która dla wielu albo jest nieznana, albo traktowana jak info z kolonii, gdzie miejscowi się ze sobą tłuką. A tu fik, poszło na „giełdę” międzynarodową. Troszkę suplementem jest też pokazanie braku realnych możliwości polskiego MSZ, które poza rytualnym wezwaniem Ambasadora Węgier w Warszawie i odwołaniem polskiego z Budapesztu (ciekawe, że MSZ tak się nie spieszy z decyzjami na kierunku moskiewskim) nic więcej zrobić nie może. Ciekaw jeszcze jestem ruchów Marszałka Sejmu, Pana Hołowni, bo on lubi się włączać w różne sprawy. Ale tu już przewiduję inny poziom decyzji, może wycofanie leczo lub placka po węgiersku z menu w restauracji sejmowej.
I na koniec, rzecz najważniejsza z punktu widzenia politycznego. Jest to nominowanie siebie i objęcie realnej pozycji lidera w Europie Środkowej przez Viktora Orbana. To jest clue tej sprawy.
A tak od siebie. Ta sprawa to wstyd na cały świat. Do czego zostało doprowadzone Państwo, które z każdym miesiącem jest osłabiane? To jest najbardziej tragiczny wniosek jaki pozostaje mi wyciągnąć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/716813-budapeszt-lezy-nad-wisla-orban-tuska-upokorzyl