„Takie działania można porównać tylko do okresu głębokiej komuny, albo do reżimu na Białorusi. Nie sądziłam, że kiedykolwiek w Polsce coś takiego się wydarzy” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Joanna Borowiak z PiS. W grudniu ub.r. posłanka od pierwszych chwil przejmowania TVP broniła niezależności publicznego nadawcy. Została bardzo brutalnie potraktowana i trafiła na SOR z obrażeniami. „Ten ogromny osiłek, który przytrzasnął mnie drzwiami wiedział, że jestem posłem. Zwróciłam uwagę na jego wyraz twarzy. Zobaczyłam, że on się z tego cieszył” - mówi nam Joanna Borowiak.
Portal wPolityce.pl: Jakie skojarzenia budzą się, kiedy przypomina sobie pani bezprawne przejęcie mediów publicznych przed rokiem?
Joanna Borowiak, poseł PiS: Mija rok od podjęcia przez koalicję 13 grudnia haniebnej uchwały Sejmu, którą posłużyli się do siłowego przejęcia mediów publicznych. W cywilizowanym państwie coś takiego nie powinno się stać. TVP zostało przejęte siłowo, a sygnał telewizyjny wyłączony. Pamiętam taką samą sytuację z czasów głębokiej komuny, ze stanu wojennego. To był dzień, kiedy w telewizji ze swoim przemówieniem pojawił się Wojciech Jaruzelski.
Spodziewała się pani, że Tusk posunie się tak daleko?
Donald Tusk zapowiedział wejście silnych panów do TVP w kampanii parlamentarnej w 2023 r. Kiedy słuchaliśmy jego słów wtedy, jak mówił, że nie będą potrzebne specjalne przepisy prawa, nie zdawaliśmy sobie sprawy, co właściwie miał na myśli. Okazuje się, że te działania były cynicznie z góry zaplanowane. Zgodnie z tą zapowiedzią Tuska, silni panowie weszli do mediów publicznych, nie licząc się nawet z posłami. Lekceważyli to, że byliśmy w gmachu TVP z poselską kontrolą. Takie działania można porównać tylko do okresu głębokiej komuny, albo do reżimu na Białorusi. Nie sądziłam, że kiedykolwiek w Polsce coś takiego się wydarzy.
Została pani bardzo brutalnie potraktowana przez tych „silnych ludzi” w siedzibie TVP.
Silni panowie od Tuska, o których mówił w kampanii, wiedzieli doskonale, że mają do czynienia z grupą posłów. Ten ogromny osiłek, który przytrzasnął mnie drzwiami wiedział, że jestem posłem i z kim ma do czynienia. Kiedy kolejny raz oglądałam film, na którym widać, jak dociskając drzwi robi mi krzywdę, zwróciłam uwagę na jego wyraz twarzy. Zobaczyłam, że on się z tego cieszył, widać tam jego uśmiech, może czerpał z tego jakąś satysfakcję. Działali zresztą na konkretne polecenie i było im wszystko jedno.
Czyje to było polecenie?
Po tym zdarzeniu podeszłam na sali plenarnej Sejmu do ław rządowych, gdzie siedział premier Tusk, mówiąc o tym co się stało. Byłam bardzo ciekawa jego reakcji, bo wcześniej tyle mówił o prawach kobiet. Politycy Platformy Obywatelskiej wychodzili na uliczne manifestacje z hasłami o prawach kobiet. Tymczasem Tusk w ogóle nie zareagował wtedy na moje słowa.
Czy ktokolwiek z rządzących zareagował na atak na posła Rzeczpospolitej?
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia powiedział później na konferencji prasowej, że do mnie zadzwonił. Tyle że zdarzenie miało miejsce około godziny 12. a on zadzwonił po 17. Gdybym potrzebowała pomocy, to raczej wtedy, kiedy to wszystko się działo, kiedy byłam przewożona na szpitalny oddział ratunkowy, a nie wiele godzin później. Następnego dnia zapytałam o wszystko premiera Tuska, ale byłam przekonana, że żadnej reakcji z jego strony nie będzie. Tak też właśnie było, nie odniósł się do tego w żaden sposób. Mam wrażenie, że był tą sytuacją, moimi pytaniami do niego w Sejmie, poirytowany. Może źle to wyglądało w „obrazkach”. W obronie Tuska, a nie w mojej, stanęła minister Barbara Nowacka i zaczęła mnie atakować. To jest kolejny przykład na to, gdzie koalicja 13 grudnia ma prawa kobiet.
Czy koalicji 13 grudnia opłaciło się bezprawne przejęcie mediów publicznych?
Media publiczne przejęto siłowo bardzo szybko, bo w przeciągu zaledwie tygodnia od zaprzysiężenia rządu Tuska. Weszli do TVP, PAP, Polskiego Radia i rozgłośni regionalnych, ponieważ zależało im na zapewnieniu przychylnego dla rządu przekazu medialnego, którym karmiliby Polaków. Bardzo szybko okazało się jednak, że Polakom się to nie spodobało. Siłowe przejecie telewizji spowodowało, że dziś TVP ma bardzo słabą oglądalność i notowania. Na naszych oczach dochodzi do niszczenia mediów publicznych.
Po co niszczyć media publiczne?
Można odnieść wrażenie, że właśnie o zniszczenie mediów publicznych im chodziło. Premier polskiego rządu wpisał na listę firm strategicznych prywatne telewizje, wiedząc, że ingeruje w ten sposób w prywatną własność i narusza zapisy dotyczące KRRiT, wchodząc w jej uprawnienia, jako regulatora rynku medialnego w Polsce. Kiedy słyszę, że te media prywatne są strategiczne dla państwa, a nie są nimi dla tego rządu media publiczne, bo zostały postawione w stan likwidacji, to jest to dla mnie sytuacja wysoce kuriozalna. Pytam dlatego, czy chodzi o wykonanie kolejnego planu zemsty za zadawanie trudnych pytań, które dziennikarze TVP stawiali politykom Platformy Obywatelskiej? Przypomnijmy sobie słynne słowa Rafała Trzaskowskiego, który powiedział: spieszcie się państwo z TVP zadawać trudne pytania, bo już niewiele czasu wam zostało. Bardzo dobrze pamiętam tę wypowiedź ówczesnego kandydata na prezydenta Platformy Obywatelskiej Trzaskowskiego, które wypowiedział w w czasie kampanii 2020 r. W mojej ocenie teraz realizują program zemsty, która polega nie tylko na przejęciu mediów publicznych, ale także zniszczeniu TVP i Polskiego Radia.
Likwidacja likwidacją, a pieniądze na neo-TVP płyną z rządu szerokim strumieniem.
Nie brakuje także sygnałów świadczących o tym, że ta likwidacja ma charakter pozorny, bo widzimy, że na media publiczne przeznaczono już ponad 3 mld zł. W ośrodkach regionalnych TVP i Polskiego Radia robi się ogromne zakupy drogiego sprzętu doposażając je. Kupuje się meble, ekspresy do kawy i wypłaca się ogromne nagrody pracownikom. Wszystko dobrze, tyle że te media są postawione w stan likwidacji i takie działania są sprzeczne z procedurą likwidacyjną. Pytanie zatem, co oni rzeczywiście planują?
Dziękuję za rozmowę.
PRZYPOMINAMY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/716368-wywiad-borowiak-osilek-w-tvp-wiedzial-ze-jestem-poslem