Komisja Wenecka ma powody do niepokoju, ponieważ prof. Wojciech Sadurski, zagorzały zwolennik twardych „rozliczeń” z Prawem i Sprawiedliwością, chyba się na nią obrazi. „W ostatnich miesiącach Komisja Wenecka, którą przez lata wychwalałem, już dwukrotnie wydała opinie utrudniające przywracanie normalności ustrojowej w Polsce” - alarmuje prawnik. „Łączymy się w bólu” - skomentował z ironią Paweł Jabłoński, poseł PiS.
Profesor Wojciech Sadurski to prawnik, który uważa, że „metody przywrócenia demokracji nie mogą polegać na ścisłym przestrzeganiu wszelkich reguł prawnych”, które to, w jego ocenie, zostały świadomie przyjęte „przez poprzednią władzę dla rozciągnięcia swych wpływów na okres po przegranych wyborach”. Już wielokrotnie, zarówno za rządów PiS, jak i po przejęciu władzy przez Koalicję 13 Grudnia Sadurski pokazał, że polityczny fanatyzm i zacietrzewienie potrafią przesłonić mu nie tylko wiedzę prawniczą, ale niekiedy nawet i zdrowy rozsądek.
Rozczarowany prof. Sadurski
Dla wielu „silnych razem” pragnących natychmiastowych i jak najsurowszych „rozliczeń” z PiS, prof. Sadurski może być autorytetem, tym niemniej powoli upada jeden z jego własnych autorytetów.
Komisja Wenecka (pełna nazwa: Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo) jest jedną z najbardziej szanowanych instytucji międzynarodowych. Formalnie, nie ma żadnych kompetencji władczych – może jedynie doradzać. Ale waga setek wydanych przez nią opinii i wskazówek, jak urządzać i naprawiać demokrację, składa się na jej ogromny autorytet. Przez lata ją wychwalałem i cytowałem z aprobatą. Jednak nie przysługuje jej przywilej nieomylności i można z nią dyskutować, a nawet nie zgadzać się. Co po raz kolejny czynię, zgodnie z maksymą „Amicus Plato…” itd.
— pisze prawnik na łamach „Gazety Wyborczej”.
Jak odnotowuje Sadurski, Komisja Wenecka „w ostatnich miesiącach już dwukrotnie” przypominała mu „lustro weneckie, gdzie z jednej strony gorzej widać”. Pierwszy przypadek to opinie z czerwca i października 2024 r., gdzie domagała się „zindywidualizowanego traktowania nieprawidłowo powołanych i awansowanych sędziów”.
Teraz mamy kolejny przypadek, w którym komisja utrudnia ważny krok w przywracaniu normalności ustrojowej w Polsce, a mianowicie podważa strategię rządu Tuska/Bodnara w odniesieniu do tzw. „Trybunału Konstytucyjnego”. W Opinii przyjętej 6-7 grudnia komisja krytycznie oceniła dwie rządowe propozycje ustaw i poprawki konstytucyjne. Co prawda ustawy te i tak nie mają szans wejść w życie za kadencji Andrzeja Dudy, a już zwłaszcza zmiana konstytucji to pieśń odległej przyszłości – ale przecież rząd powinien robić swoje, nie bacząc na hamulcowego z Pałacu. Rząd winny jest społeczeństwu przygotowanie najlepszych rozwiązań tego kryzysu, które paraliżuje życie ustrojowe w Polsce od ośmiu lat. Tymczasem, natrafił na obiekcje z nieoczekiwanego kierunku
— ubolewa profesor Wojciech Sadurski.
Alternatywna rzeczywistość
Jak widać, dwie łyżki dziegciu w opinii komisji wynikają z niezrozumienia, czym tak naprawdę stał się w Polsce organ, mieniący się bezpodstawnie „Trybunałem Konstytucyjnym”. Jak ustalił Sejm uchwałą z 6 marca 2024, „naruszenia Konstytucji […] w działalności Trybunału Konstytucyjnego przybrały skalę, która uniemożliwia temu organowi wykonywanie ustrojowych zadań”. Ten stan – dodał Sejm – „wymaga ponownej kreacji sądu konstytucyjnego”
— z jakiej racji Sejm wydaje sobie uchwałę, gdzie ocenia działalność Trybunału Konstytucyjnego i jaką wagę ma taka uchwała? Owszem, nie każdy czytelnik może poszczycić się wiedzą prawniczą choćby zbliżoną do prof. Sadurskiego, ale to nie znaczy, że autor tekstu w „Gazecie Wyborczej” powinien wykorzystywać swoją wiedzę do wmawiania ludziom jej nieposiadającym takich kuriozalnych koncepcji.
Mantra, jaką powtarza w najnowszej opinii Komisja Wenecka, że „przywrócenie praworządności musi spełniać ogólne wymogi praworządności” brzmi ładnie, ale nie wyjaśnia, co robić, gdy zastane przez nową ekipę prawo jest w dużej mierze niekonstytucyjne, a więc jest ustawowym bezprawiem – tyle że nie ma organu, który by to tradycyjnie mógł stwierdzać. W swym piśmie, cytowanym przez komisję, Bodnar odwoływał się do „sprawiedliwości okresu przejściowego”. Komisja najwyraźniej nie przyjmuje tej perspektywy, traktując dzisiejszą Polskę jak normalne państwo demokratyczne – np. jedno z tych państw, z których wywodzą się autorzy Opinii (Austria, Malta, Niemcy, Francja i Finlandia)
— czym w takim razie jest Polska, w której rzekoma „dyktatura”, choć liczbowo wygrała wybory, nie może uzyskać większości parlamentarnej, więc musi oddać władzę, skoro nie jest normalnym państwem demokratycznym? Jaki „okres przejściowy”? Jak można kreować ludziom taką alternatywną rzeczywistość? Co cztery lata odbywają się niczym niezakłócone wybory do Sejmu i Senatu, które nierzadko skutkują zmianami rządów. Co pięć lat są wybory prezydenckie. Nie było żadnych zmian ustroju państwa, wojen, w których brała udział Polska lub innych tego rodzaju wydarzeń, dlatego można współczuć tym, którzy to „kupują” i zastanowić się, czy Sadurski i Bodnar, jako prawnicy, sami wierzą w tego rodzaju teorie.
„Komisja Wenecka sypie piach w tryby demokracji walczącej”
Nad bolesnym rozczarowaniem, którego doznał był prof. Sadurski z troską pochylił się Paweł Jabłoński, poseł PiS.
A teraz jeszcze Komisja Wenecka sypie piach w tryby demokracji walczącej. Łączymy się w bólu
— skomentował na platformie X.
Oj tam, oj tam. Jakby nie można było po prostu napisać uchwały i na jej podstawie wejść do Trybunału Konstytucyjnego i go rozgonić, a jak się nie uda, to skorzystać z pomocy „karków” (z których jeden był niepokojąco podobny do Pawła Rubcowa, przebywającego wówczas za kratami, jednak na posterunku dzielnie czuwała jego ówczesna partnerka) od przejmowania TVP? Przecież w ciągu ostatniego roku nie takie rzeczy się robiło uchwałą! Tylko jakby Komisji Weneckiej znów się ten pomysł nie spodobał, to prof. Wojciech Sadurski chyba się załamie…
jj/Wyborcza.pl, X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/716192-sadurski-zalamany-komisja-wenecka-przeszkadza-bodnarowcom