Donaldowi Tuskowi wystarczył rok, by rozsypać państwo. Jego ekipa rozpoczęła od odwołania eksperckiej komisji badającej wpływy rosyjskie w Polsce i powierzenia kluczowych funkcji osobom, które – zgodnie z rekomendacjami komisji – nigdy nie powinny ich obejmować, a zakończyła wydaniem listu gończego za posłem Rzeczypospolitej. Koalicja 13 grudnia niesie spustoszenie, jakby wyrastała wprost z reżimowych tradycji PRL. Im bardziej oskarża PiS o prorosyjskość, tym bardziej ujawnia swoje neomarksistowskie uwikłania i determinację w przywracaniu postkomunistycznego układu sił. Każdy obszar państwa został poważnie naruszony. I trudno uznać to jedynie za zwykłą nieudolność.
Byli „totalną opozycją”, stali się „demokracją walczącą”. Totalitaryzm mają widać wpisany w polityczne DNA. Nie ma tu przestrzeni na odpowiedzialność i sprawiedliwość. Idą na rympał i wciąż nieudolnie „szukają podstawy prawnej” dla swoich działań. Gdy ich nie znajdują, ogłaszają że stosują „prawo tak, jak oni je rozumieją”. I nie zatrzyma ich ani konstytucja, ani decyzje Sądu Najwyższego, ani sprzeciw opozycji, ani nawet opór prezydenta. Bez znaczenia jest także sprzeciw obywatelski. Jak daleko można posunąć się w niszczeniu państwa? Ten popisowy rok Tuska z pewnością zadziwił wszystkich.
Zamach na media
13 grudnia 1981 roku należałam do tych dzieci, które nie obejrzały „Teleranka”. Generał Jaruzelski wyprowadził czołgi na ulice i ogłosił stan wojenny. Cztery dekady później władzę objął Donald Tusk, który w demokratycznym kraju, pełnym wolności i praw obywatelskich, przemocą wyłączył sygnał Telewizji Polskiej, pozbawiając Polaków dostępu do informacji. Ochroniarze wtargnęli siłą do TVP, Polskiej Agencji Prasowej i Polskiego Radia, a partyjni nominaci przejęli dowodzenie. I tak płynie od roku w mainstreamie jednogłośna pochwała władzy. Donald Tusk z tej wdzięczności postanowił wpisać TVN i Polsat na listę strategicznych podmiotów państwa. Przy takiej osłonie medialnej można przeprowadzić dowolną rewolucję.
Niszczenie demokracji i przemoc władzy
Koalicja 13 grudnia nie uznaje ani Konstytucji, o którą za poprzednich rządów tak walczyła i nad którą płakał rzewnie Szymon Hołownia, ani obowiązującego porządku prawnego. Ustawy próbują znosić uchwałami, a zmian instytucjonalnych dokonują (nieistniejącymi w polskim systemie prawnym) dekretami, jak w przypadku mianowania Dariusza Korneluka na Prokuratora Krajowego. Jakże te analogie do PRL-u żywe. Widoczne są także w sposobie traktowania opozycji. Próba zakneblowania, zniszczenia, zmarginalizowania Prawa i Sprawiedliwości stała się wręcz obsesją Donalda Tuska, który zapowiedział politykom PiS Norymbergę! Prześladowania przekraczają wszelkie granice prawa i przyzwoitości. Naruszanie immunitetów jest codziennością. Było też siłowe wejście do Pałacu Prezydenckiego pod nieobecność głowy państwa i aresztowanie posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, osadzając ich w areszcie. Bandyckich akcji było więcej, np. włam do domu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, gdy przebywał poza nim i przejęcie jego osobistych rzeczy, w tym dokumentów i nośników z danymi. Nie wahano się także wtargnąć do mieszkania posła Romanowskiego, poddać go upokarzającej kontroli osobistej i zatrzymać. Teraz wysłano za nim list gończy, jak za pospolitym rzezimieszkiem. Represje rozciągają się także na zwykłych obywateli, a nawet na osoby duchowne. Ks. Olszewskiego zatrzymano spektakularnie w Wielki Czwartek, podobnie jak byłe urzędniczki ministerstwa sprawiedliwości, po czym przetrzymywano ich miesiącami w areszcie. W absurdalnej sprawie sprzed lat, ABW naszło o świcie także byłego szefa stowarzyszenia Marsz Niepodległości i dokonało przeszukania. Ostatnią ofiarą niezrozumiałych działań stała się fundacja Lux Veritatis.
CZYTAJ WIĘCEJ: Marzena Nykiel: Nerwowy syk Tuska po aferze z Reyndersem! Co ma zatuszować wejście do Lux Veritatis i kolejny cios w Nawrockiego?
Reżim Tuska kwitnie. Kneblowanie opozycji rozciąga się z działań siłowych na finansowe. Zablokowano bowiem wypłatę subwencji, wykorzystując przewagę wpływów w Państwowej Komisji Wyborczej. Cały czas słychać też zapowiedzi naciągającej delegalizacji PiS. Tyle, że kneblując opozycję, rząd knebluje głos obywateli. Zjednoczona Prawica stanowi przecież – decyzją Polaków - najliczniejszą partię w Sejmie. Nie zapominajmy, że to PiS wygrało wybory, a Donald Tusk objął władzę wyłącznie za pomocą politycznych sztuczek, tworząc sztuczną koalicję i formując z niej większość. W liczeniu głosów ma bowiem doświadczenie szczególne. Zajmował się tym już w postsowieckim układzie, gdy razem z komunistami obalał rząd premiera Jana Olszewskiego.
CZYTAJ WIĘCEJ: Marzena Nykiel: U Donalda Tuska bez zmian. Wciąż obala konserwatywne rządy wsparty siłami zewnętrznymi i nadal liczy głosy
Zniszczenie edukacji
Nauczanie pozorne jest jednym z elementów rewolucji kulturowej. Sprawdziło się w USA, sprawdza się także w Europie. Barbara Nowacka postanowiła zamienić w polską szkołę w wytwórnię roszczeniowych nieudaczników, pozbawionych wiedzy i realnych kompetencji, odartych z autorytetów tożsamości i wysokich aspiracji duchowych, odciętych od kodu kulturowego. Nie liczy się przy tym z konstytucyjnym prawem rodziców do wychowania dzieci w kręgu wyznawanych przez nich wartości. Wyrzuca ze szkoły nieobowiązkowe „wychowanie do życia w rodzinie” i wprowadza przymusową „edukację zdrowotną” będącą de facto „edukacja seksualną”.
Chora służba zdrowia
Izabela Leszczyna zapowiadała, że uzdrowi resort za pomocą „czarodziejskiej różdżki” i na poziomie tego infantylnego odrealnienia pozostała do dziś. Wszystkie podejmowane przez nią wysiłki zmierzały do wdrożenia lewicowych, ideologicznych i szkodliwych społecznie postulatów. Zaczęła od zastraszania lekarzy i aptekarzy, którzy chcieliby powołać się na klauzulę sumienia, by nie działać na szkodę własnych pacjentów. Głowiła się wspólnie z ministrem sprawiedliwości, jak nagiąć prawo, by umożliwić aborcję na żądanie i skłonić lekarzy do zabijania dzieci nienarodzonych. Szukała sposobów na ominięcie ustawy i wprowadzenie pigułki „dzień po”, a pierwszą decyzją finansową, jaką podjęła było przeznaczenie 2,5 mld zł na zapłodnienia in vitro z budżetu 2024-2028.
Co mamy po roku działalności? Masową likwidację porodówek i innych oddziałów szpitalnych, odwoływanie zaplanowanych zabiegów i wizyt u specjalistów, ograniczenie programów badań profilaktycznych, ograniczanie leków refundowanych i nakładów na rehabilitację. A to tylko część problemów resortu, który odnotowuje kilkumiliardowe braki w budżecie.
Zapaść gospodarcza
Rozpędzona gospodarka została zatrzymana w biegu. Wystarczył rok, by Niemcy odetchnęły z ulgą i nie musiały martwić się o polską konkurencyjność. Strategiczne projekty rozwojowe zostały zablokowane, zgodnie z rozbrajającą deklaracją Trzaskowskiego: po co nam CPK, skoro mamy lotnisko w Berlinie. Projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego powierzono Maciejowi Laskowi, który był jego zagorzałym przeciwnikiem. Teraz poddał go „urealnieniu”, zakładającemu m.in. rezygnację z rozbudowy infrastruktury kolejowej, mającej pomóc wielu odciętym komunikacyjnie regionom. Zaniechano także innych planowanych inwestycji, jak budowa portu kontenerowego w Świnoujściu, atom, największa inwestycja petrochemiczna w Europie - Olefiny III. Rządowi Tuska nie opłaca się także utrzymanie PKP Cargo, pracownicy są zwalniani, a niemieckie koleje chętnie przejmą ten sektor. Nie będzie też użeglownienia Odry, bo i to stanowiłoby konkurencję dla Niemiec. Kolejni zagraniczni inwestorzy wynoszą się z Polski, a polskie firmy bankrutują. Rosną ceny energii, wisi nad nami zielony ład i wielka niepewność gospodarczo-polityczna. A to nie koniec. Mamy największą w historii dziurę budżetową, sięgającą blisko 290 mld zł, a pomysłu na wyjście z kryzysu nie widać. Znacząco za to spadły wpływy z podatku VAT i CIT. Spółki Skarbu Państwa przynoszące za poprzednich rządów potężne zyski, teraz odnotowują straty.
Sytuacja będzie się pogarszać także z innego względu. Ten rząd ma określone zobowiązania zewnętrzne. Otrzymał wsparcie właśnie po to, by zablokować rozwój kraju i unicestwić wszelkie marzenia o wielkiej, silnej, suwerennej Polsce. Widać, że realizuje te zadania z wielkim zapałem. Pamiętajmy, że jedną z pierwszych decyzji było przyjęcie paktu migracyjnego, co oznacza przyjęcie tysięcy migrantów i zapewnienie im warunków bytowych takich, jak na Zachodzie Europy.
Zachwianie bezpieczeństwa
Trudno w tych warunkach mówić o bezpieczeństwie państwa. Każdy opisany powyżej punkt składa się na rozchwianie stabilności. Dochodzi do tego także nieudolna polityka zagraniczna, problemy z finansowaniem armii i nakładami na obronność. Skrajnie niepokojące jest także odrestaurowywanie postsowieckich układów i osłanianie organizacji, wpływających na destabilizację państwa. Donald Tusk już w kampanii obiecał byłym funkcjonariuszom służb bezpieczeństwa PRL, że „krzywdy zostaną naprawione”. Przywrócono więc przywileje emerytalne SB-kom. Komisja badająca wpływy rosyjskie w Polsce została rozwiązana, a jej rekomendacje uznane za niebyłe. Co więcej, ludzie którzy według ekspertów nie powinni pełnić żadnych funkcji publicznych, otrzymali wpływowe stanowiska państwowe. Unieważniono także prace podkomisji smoleńskiej przywracając rosyjski raport Anodiny. Dziś kłamstwa smoleńskie są oficjalną wersją rządu, a ludzie obrażający śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego są nie tylko osłaniani przez policję, ale wygłaszają swoje brednie w Sejmie. Tusk ogłosił także likwidację CBA, a wszelkie doniesienia o realnych wpływach Moskwy na polską politykę, odsuwa z wrzaskiem o rzekomej prorosyjskości PiS. Ciekawe, że gdy PiS zaaresztował Pablo Gonzalesa pod zarzutem szpiegowania na rzecz Rosji, środowisko Tuska broniło go do upadłego. Gdy przejęło władzę, oddało go Putinowi w ramach wymiany jeńców, nie otrzymując nic w zamian. To samo środowisko brało udział w wojnie hybrydowej przeciwko Polsce, wpisując się w założenia rosyjsko-białoruskiej „operacji śluza” na granicy z Białorusią. Kremlowskie uwikłania idą znacznie dalej. Zwrócił na to uwagę prezydent Andrzej Duda w swoim esxpose, wskazując na skandaliczne i bezprawne usuwanie ambasadorów i zastępowanie ich absolwentami Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, czyli „postowieckiej uczelni, która od samego początku swojego istnienia jest penetrowana przez rosyjskie służby specjalne i która jest źródłem pozyskiwania kluczowej agentury na całym świecie”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Historyczne orędzie prezydenta Dudy i histeryczna manipulacja Tuska. Kilka faktów o wyborach i Polsce za rządów koalicji 13 grudnia
Jaka jest Polska po roku rządów Donalda Tuska? Coraz biedniejsza, coraz mniej samodzielna, pozbawiona perspektyw rozwojowych, podległa zewnętrznym wpływom i poddana dyktatowi niszczących ideologii. Dyktatorskie zapędy władzy przywracają cenzurę, nadmiarowo kontrolują media i zwalczają instytucje wobec siebie krytyczne. Opozycja jest prześladowana, pozbawiana demokratycznych praw, a lista więźniów politycznych rośnie. Łamanie konstytucji jest już codziennością, ład prawny został zniszczony, a prerogatywy prezydenckie nie są respektowane. Wszystkie siły państwa zostały skoncentrowane na atakowaniu politycznych oponentów i marginalizowaniu głosu konserwatywnego. Wraca bieda, drożyzna i obawa przed utratą pracy. Ogłoszona przez Tuska „demokracja walcząca” staje państwem coraz bardziej totalitarnym. Wróciły postsowieckie układy i moskiewskie standardy: zastraszanie, uciszanie, szantaż finansowy. Biorąc pod uwagę determinację w procesie „domykania systemu”, można spodziewać się wszystkiego. Stoi za tym osobista obsesja i determinacja premiera. „Demokracja walcząca” nie przebiera w środkach. Obyśmy nie musieli się przekonać, jak daleko potrafią się posunąć.
CZYTAJ TAKŻE: Marzena Nykiel: Byli „totalną opozycją”, stali się „demokracją walczącą”. Totalitaryzm mają widać wpisany w polityczne DNA
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/715753-tuskowi-wystarczyl-rokby-rozsypac-panstwo-postkomuna-wraca