Donald Tusk rzuca „ostrzeżenia” przed rosyjskim niebezpieczeństwem, gdy nie ma żadnych lepszych propagandowych argumentów. Tak jest z próbą położenia łapy na dwóch największych komercyjnych telewizjach. Nie o Ruskich tu chodzi, ale polityczną bulimię Tuska.
Kłamstwo, wielkie kłamstwo, ostrzeżenia Donalda Tuska przed rosyjskim niebezpieczeństwem – taką gradację, jeśli chodzi o prawdomówność można ułożyć nawiązując do ostatnich wydarzeń, czyli zapowiedzi premiera, że położy łapę na TVN i Polsacie. Argument o ochronie przed wrogim przejęciem – przez kapitał rosyjski czy chiński – jest tak samo wiarygodny, jak 100 konkretów w 100 dni. Chodzi tylko i wyłącznie o kontrolę nad dwiema wielkimi stacjami telewizyjnymi.
Donald Tusk jest jedną z ostatnich osób w Polsce, które mają prawo ostrzegać przed Rosją. Jest twarzą i wykonawcą resetu w polskim wydaniu. Gorliwym i zaangażowanym wykonawcą, a nie tym, który musiał „bo tak wszyscy robili”. - Myśmy byli jeszcze przed Obamą – chwalił się przecież Radosław Sikorski w telewizyjnym programie w nomen omen TVN24. To Tusk nadzwyczaj blisko współpracował z główną sponsorką zbrojeń Moskwy, czyli Angelą Merkel. Gdyby nie jej polityka, to Putin nie miałby dzisiaj tyle zasobów militarnych, aby niszczyć Ukrainę i grozić także naszemu bezpieczeństwu.
To Tusk i jego Platforma w latach 2010-12 zmienili zdanie w sprawie mordu w Katyniu, Charkowie i Miednoje i zaczęli zwalczać określenie tej zbrodni jako ludobójstwa. Gdy posłowie i senatorowie PiS zadawali wtedy pytania, dlaczego tak się stało, skoro wcześniej PO też uważała, że to ludobójstwo, to słyszeli, że są rusofobami. O Platformie nikt nigdy nie mówił, że jest rusofobiczna, a o prawicy jak najbardziej. Długie lata przecież był to kij na PiS.
Tusk wróci do resetu z Rosją
Przykładów, takich jak wyżej, jest bardzo długa lista. Dzisiejsza „pryncypialna” postawa Tuska wobec Rosji ma charakter czysto koniunkturalny i oportunistyczny. Wielu przeczuwa – także wśród jego zwolenników – że postawa ta zmieni się diametralnie, gdy tylko Niemcy wrócą do swojej ukochanej „Ostpolitik”. Wróci „Wandel durch Handel”, może znów Sikorski zapali cigarietku z Ławrowem na balkonie, a PiS znów będzie partią rusofobiczną, co to szabelką potrząsa.
To śmieszne i straszne zarazem. Bo Rosja jest śmiertelnym niebezpieczeństwem. Gdy osoba niewiarygodna rzuca przed nią ostrzeżenia i nadużywa ich w nieczystych zagraniach, to wielu ludzi przestaje traktować to poważnie. Zaczynają myśleć, że to tylko propaganda, na dodatek kłamliwa. Tusk – a także wszyscy jego akolici z postaciami takimi jak Roman Giertych, panowie Piątek czy Rzeczkowski – pracują tak naprawdę na pożytek Rosji. Z nią jest jak z diabłem – jej największym sukcesem będzie to, gdy ludzie w krajach takich jak Polska przestaną wierzyć w jej agresywne zamiary. A tak będzie się dziać, gdy fałszywi prorocy w imię swych małych interesików sprawią, iż ludzie zaczną lekceważyć niebezpieczeństwo.
A właściwie to już się dzieje, bo widać już drwiny z ostrzeżeń przed Rosją i ich lekceważenie. Nie tylko tych fałszywych. Niestety też prawdziwych ostrzeżeń. Ale tak zawsze się dzieje, gdy kłamcy, propagandyści i geszefciarze kompromitują najbardziej ważne i szczytne sprawy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/715577-na-tusku-czapka-gore