Jeszcze nie rozpoczęła się oficjalna kampania wyborcza, a już Rafał Trzaskowski, wspierający go politycy Platformy, a także usłużne media, rozpoczęli festiwal obietnic, z nadzieją, że i tym razem, uda się oszukać Polaków. Tak jak zrobił to Tusk, opowiadając długimi tygodniami w kampanii parlamentarnej o „100 konkretach na 100 dni rządzenia”, aby po objęciu władzy w ciągu całego roku rządzenia, zrealizować ich zaledwie kilka, a zapomnieć o pozostałych. Tak było między innymi z paliwem po 5,19 zł, o połowę mniejszymi rachunkami za prąd i gaz, kwotą wolną w wysokości 60 tys. zł w podatku PIT, obniżeniem składki na NFZ dla przedsiębiorców, czy akademikami za złotówkę.
Taką akcję „obiecanek cacanek” rozpoczął z rozmachem Rafał Trzaskowski w ostatnią sobotę na konwencji partyjnej w Gliwicach, a podchwycili to jego koledzy z Platformy i wspierające ich media. Otóż okazało się, że prezydent Warszawy jest od zawsze patriotą gospodarczym, opowiada się za silną armia, chciałby żeby polskie rolnictwo było potęgą, a naszą walutą jeszcze przez długie lata, był złoty. Problem w tym, że przez wiele lat uczestnicząc w polityce i sprawując funkcję posła, europosła, ministra, wreszcie prezydenta Warszawy, publicznie głosił zupełnie inne poglądy, a ponieważ „internety nie płoną”, szybko można się o tym przekonać.
Trzaskowski opowiada się za silną armią, ale nie protestował, kiedy rząd Platformy w latach 2008-2015 ( a wtedy był ministrem w rządzie Tuska), nie wydatkował około 10 mld zł na zakupy uzbrojenia, tylko dlatego, ze ówczesny minister finansów Jan Vincent Rostowski, zapragnął na armii oszczędzać. Ba po ponownym dojściu do władzy, mimo zagrożenia ze Wschodu, znowu robią to samo, wiadomo już, że w tym roku nie zostanie wydane ok 20 mld zł z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych na zakup uzbrojenia, ponieważ z tego Funduszu finansuje się tylko takie zakupy. Trzaskowski jest patriotą gospodarczym, chociaż przetarg za blisko 2 mld zł na zakup tramwajów, został tak zaprojektowany, że polskie firmy nie mogły wziąć w nim udziału i ostatecznie wygrał go koreański Hyundai. Ale nie tylko wielkie i kosztowne przetargi są rozstrzygane w Warszawie na korzyść firm zagranicznych, np. tej jesieni zakupiono w Niemczech 102 drzewa na Plac Centralny za okrągłe 2 mln zł, mimo tego, że szkółek z drzewami w Polsce jest pod dostatkiem.
Trzaskowski jest za potęga polskiego rolnictwa, dlatego podczas konwencji mówił o polskiej zalewajce, kluskach śląskich i roladzie, o pierogach i kiełbasie, a nawet o polskich pysznych winach. Tyle tylko, że właśnie na naszych oczach Unia Europejska, zawiera umowę handlową z krajami Mercosur, niekorzystną dla polskiego rolnictwa, natomiast rząd Platformy markuje w tej sprawie sprzeciw, bo przecież porozumienie z krajami Ameryki Południowej, wręcz walcem realizuje przewodnicząca KE, Ursula von der Leyen z EPL, którą do niedawna kierował Donald Tusk, głoszący z trybuny sejmowej „mnie nikt w Brukseli nie ogra”. Umowa właśnie została podpisana przez przewodniczącą KE, co więcej na Radzie Unii Europejskiej ma większość dla jej zatwierdzenia, Tusk i Trzaskowski doskonale o tym wiedzą, ale w żywe oczy, oszukują polskich rolników, wygłaszając obietnice o zapewnieniu potęgi polskiego rolnictwa.
W kampanii wyborczej Trzaskowski wygłasza także peany na cześć polskiego złotego, chce aby Polska została przy tej walucie, co więcej żąda publicznie od prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego jej umacniania, choć mocny złoty szkodzi polskim eksporterom. Tyle tylko, że wcześniej po wielokroć postulował jak najszybsze porzucenia polskiej waluty i wejścia do strefy euro i to jego zdaniem miało ostatecznie przypieczętować obecność naszego kraju w UE. W tych wypowiedziach argumentował, że przyjęcie euro przyspieszy rozwój naszego kraju, choć już są twarde dane makroekonomiczne, pokazujące np. że nasz sąsiad Słowacja po 15 latach obecności w strefie euro, bardzo pogorszyła swoje możliwości rozwojowe i pod względem PKB na głowę mieszkańca mierzonego siła nabywczą waluty jest znacznie niżej niż Polska, a przed jej wejściem do strefy euro w 2009 roku, było dokładnie odwrotnie.
Widać więc że zarówno Trzaskowski, wspierający go politycy Platformy, a także usłużne media, zrobią wszystko, aby po raz kolejny oszukać Polaków, tak jak zrobili to w jesiennych wyborach parlamentarnych w 2023 roku. Są gotowi publicznie zapierać się swoich dotychczasowych poglądów i obiecywać, obiecywać, obiecywać, wiedząc już z góry, że żadnej z tych obietnic, nie zrealizują po ewentualnym zwycięstwie w wyborach prezydenckich. Jeden z polityków Platformy, minister w rządzie Tuska ,Adam Szłapka nie dalej jak wczoraj, posunął się nawet do tego, że na pytanie dziennikarza, czy jeżeli wygra Trzaskowski, masło, które kosztuje już ponad 10 zł za kostkę, będzie kosztowało 5 zł, bez wahania stwierdził, że tak właśnie będzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/715400-obiecaja-wszystko-silna-armie-a-nawet-maslo-po-5-zl