Od dzisiaj wiemy, jak będzie wyglądała kampania prezydencka prowadzona przez Platformę Obywatelską. Zdradził to sam Donald Tusk. A że zrobił to w sposób bardzo nerwowy, można więc być pewnym, że tym razem nie kłamał.
Konferencja prasowa Donalda Tuska po spotkaniu z przewodniczącą Parlamentu Europejskiego. Temat? Prezydencja Polski w Unii Europejskiej? Zapaść gospodarcza UE? Zagrożenie ze strony Rosji? Ależ skąd! Takie rzeczy nie interesują Donalda Tuska. Nie pytany, w tym zaskakującym momencie, postanowił dać wyraz swoim idiosynkrazjom. Czyli walce z prawicą. A widać było przy tym, że to emocje nad nim panowały, a nie on nad nimi. Zatem ten przekaz należy uznać za szczególnie ważny. Donald Tusk zabrał głos na temat zatrzymania jakiegoś nie znanego wcześniej opinii publicznej człowieka, niejakiego Olgierda L.
To samo dotyczy takich spraw, które są, niestety, bardzo rozwojowe, jak dzisiejsze aresztowanie Olgierda L. Ma to związek z taką twardą przestępczością. Spodziewamy się także, niestety, dość niepokojącego kontekstu międzynarodowego, jeśli chodzi o tę sprawę. Prowadzi ją prokuratura od bardzo długiego czasu, wyspecjalizowana w kwestiach twardej przestępczości gospodarczej i szpiegostwa. Sprawa jest w naprawdę dobrych rękach.
Dlaczego to zrobił, skoro wcześniej tak nie postępował? Sprawa jest oczywista. Zaczęła się de facto kampania prezydencka i trwa proces sklejania tego typu podejrzanych postaci z kandydatem prawicy Karolem Nawrockim. Prace nad tym są intensywne, ale ciągle raczej mało skuteczne, co skądinąd tłumaczy zdenerwowanie Tuska.
Coś jednak trzeba zrobić, aby powstrzymać Nawrockiego. To dopiero początki, ale niestety dla Rafała Trzaskowskiego, kandydat prawicy rozkręca się coraz lepiej. Trudno go też ugryźć. Nie jest Przemysławem Czarnkiem, na którego przygotowywała się Platforma. Szykuje się starcie „chłopak z ludu” kontra „paniczyk z Warszawki”. „Self-made-man” kontra „leniuch z warszawskiego ratusza”. Młodszy, wysportowany 41-latek vs. nieco otyły, szybko męczący się, 52-latek. Trudna sprawa.
Nie będzie kampanii pozytywnej
Tym trudniejsza, że ciężko będzie przeprowadzić kampanię pozytywną. Rząd Donalda Tuska nie ma żadnych osiągnieć. Żaden wskaźnik dotyczący jakości życia obywateli nie poprawił się od grudnia 2023 roku. A wszyscy wiedzą, że bardzo wiele z nich się pogorszyło. Trudno znaleźć ludzi, którzy powiedzą, że dzisiaj żyje im się lepiej niż za rządów PiS.
Na dodatek kandydat „uśmiechniętej Polski” też ma problemy ze skuteczną autoprezentacją. Nerwowo reaguje na przewidywalne w sumie pytania dziennikarzy – jak np. telewizji wPolsce24 – o jego wyjazdy kampanijne na koszt Miasta Stołecznego Warszawy. Próba pokazania swojskiego wizerunku w czasie eskapady na Giełdę Bronisze też wypadła mało przekonująco. Zatem nie będzie kampanii pozytywnej. Będzie negatywna. A dokładniej maksymalnie brudna i nieuczciwa. Inaczej się nie da. Pasuje to też zresztą do tego sposobu prowadzenia polityki, który preferuje obecny premier. Czyli rozbudzania skrajnie negatywnych emocji i wrogości do ludzi o innych poglądach. - Potrafi w sposób perfekcyjny mobilizować najniższe instynkty ludu - jak trafnie ocenił Tuska Jan Rokita.
Propozycja nie do odrzucenia
Zatem będzie tak: zatrzymany pan Olgierd otrzyma propozycję nie do odrzucenia. Zezna ochoczo to wszystko, co będzie mile brzmiało dla kontrolowanych przez rząd prokuratury i służb. Te zresztą znajdą po aresztach i więzieniach wielu innych panów Olgierdów. Oni też chętnie będą zeznawać i twierdzić, że mieli liczne i bliskie kontakty z niejakim Karolem N. A potem ich zeznania dotrą do kilku zaufanych redakcji i wielce niezależnych dziennikarzy śledczych. Pardon – to oni „dotrą” do akt spraw. Wydrukowane i wywieszone zostanie dokładnie w tej formie, jaką zażyczą sobie zleceniodawcy tychże zadań. W sumie wygodna praca, nic nie trzeba będzie sprawdzać ani weryfikować. Wystarczy „kopiuj wklej”, a potem tylko trochę poczekać na branżowe nagrody za osiągnięcia w dziennikarstwie śledczym.
Po co zresztą weryfikować, skoro najbardziej anonimowe kwity można publikować z wytłumaczeniem: „Nie znamy autorów raportu, a publikując go, nie przesądzamy, czy wszystkie zawarte w nim dane są prawdziwe”.
Rosja już tu jest – mawiają „demokraci” spod znaku „Polski uśmiechniętej” i ośmiu gwiazd. Mają rację, ale nie tak jak oni ją rozumieją. To nie ich przeciwnicy są tą „Rosją”. To oni tu ją przynieśli i ciągle stosują putinowskie metody. Demokratyczny frazes na ich ustach ma tyle samo związku z prawdą, co propaganda putinowskiej Rosji. Kłamią w sprawie demokracji, kłamią w sprawie praworządności, więc muszą też kłamać w kampanii prezydenckiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/714948-tusk-zdradzil-swoj-pomysl-na-kampanie-prezydencka