Wczoraj Centrum Informacyjne Rządu podało, że na wniosek ministra spraw wewnętrznych i administracji, premier Tusk odwołał ze stanowiska wojewodę dolnośląskiego Macieja Awiżenia i powołał na to stanowisko Annę Żabską z Wałbrzycha, obecną prezes Zamku Książ. W uzasadnieniu tego odwołania znalazło się tylko jedno zdanie „zmiana na stanowisku wojewody, wiąże się z potrzebą usprawnienia działań dotyczących odbudowy i wypłaty świadczeń po powodzi na terenie województwa dolnośląskiego”. Ponoć na dymisję wojewody miały także skargi samorządowców na opieszałość urzędu wojewódzkiego w przekazywaniu środków finansowych, choć przecież dotychczasowy wojewoda Awiżeń to samorządowiec, wieloletni starosta kłodzki. Piastował tę funkcję do końca 2023 roku, do momentu powołania na wojewodę, a przecież to między innymi tereny jego powiatu, zostały najmocniej doświadczone przez powódź z września tego roku.
Nie przesądzając czy premier Tusk miał rację, czy też nie, odwołując wojewodę dolnośląskiego, można jednak odnieść wrażenie, że został on usunięty ze stanowiska zgodnie z porzekadłem „Kowal zawinił, Cygna powiesili”. W poprzednim tygodniu odbyła się bowiem w Sejmie debata dotycząca nowelizacji tzw. ustawy powodziowej, przyjętej blisko 2 miesiące temu, na podstawie której miała być udzielana pomoc, zarówno poszkodowanym gospodarstwom domowym, przedsiębiorcom, rolnikom jak i samorządom, na terenie 27 powiatów, znajdujących się w trzech województwach: dolnośląskim, opolskim i śląskim. Po dwóch miesiącach od jej uchwalenia okazało się, że ta pomoc dociera do powodzian w wymiarze zaledwie symbolicznym i dotyczy terenów powodziowych we wszystkich 3. województwach.
Ciągle realizowana jest najprostsza forma pomocy powodzianom w postaci świadczenia w wysokości 10 tys. zł (8 tys. zł zasiłku z pomocy społecznej + 2 tys. zł zasiłku powodziowego), wypłacana przez gminne ośrodki pomocy społecznej. Pracownicy tych ośrodków nie chcąc w przyszłości odpowiadać za ewentualne wypłaty tych świadczeń osobom nieuprawnionym, dokonują skrupulatnych sprawdzeń, zarówno ma miejscu jak i na podstawie dokumentów, a to powoduje wydłużanie się procedur i długie oczekiwanie na wypłacanie pieniędzy. Niestety wywołana przez obecnych rządzących atmosfera swoistego „polowania na czarownice”, w stosunku do przedstawicieli poprzedniego rządu, setek audytów i kontroli, bezpodstawnych oskarżeń, spowodowała daleko idącą ostrożność u każdego podejmującego decyzje związane z wydatkowaniem środków publicznych.
Skoro tych najprostszych form wsparcia dla powodzian, nie udało się do tej pory urzędnikom Tuska w pełni zrealizować, to te wymagające wypełnienia procedur technicznych i bardziej skomplikowanych procedur administracyjnych, tak naprawdę będą trwały całymi miesiącami. Chodzi o środki na remonty czy odbudowę budynków gospodarczych oraz mieszkań i domów w wysokości odpowiednio 100 tys. zł i 200 tys. zł, które trafią do poszkodowanych w tej maksymalnej wysokości, ale tylko w przypadku, kiedy zniszczenia przekroczą 80 proc., przy tych niższych np. do 50 proc., będą wypłacane zaledwie w wysokości, odpowiednio 20 tys. zł i 40 tys. zł. Ocena poziomu uszkodzeń może być bowiem dokonana przez inspektorów budowlanych, a ponieważ wg szacunków na terenach powodziowych jest do takiej oceny ponad 10 tysięcy budynków, to mimo tego, że pomagają w tym fachowcy z innych województw, procedury trwają i trwają. W tej sytuacji środki na remonty i na odbudowę trafiły tylko do nielicznych poszkodowanych, wielu właścicieli mieszkań, domów i innych nieruchomości, czeka ciągle na oceny inspektorów budowlanych, a więc do wypłaty odszkodowań jest jeszcze bardzo daleko.
Tak naprawdę tylko namiastkę wsparcia finansowego otrzymują poszkodowani przedsiębiorcy czy rolnicy, bowiem tylko takie symboliczne wsparcie dla tych dwóch grup zawodowych umieścili w specustawie powodziowej posłowie i senatorowie obecnej koalicji rządzącej. Niestety propozycja klubu Prawa i Sprawiedliwości, aby do tej grupy skierować pomoc finansową na identycznych zasadach, jak w czasie pandemii covidu, została odrzucona przez rządzącą koalicję, więc poszkodowani przedsiębiorcy i rolnicy zostali w zasadzie z niczym. Oddzielną kategorią są przedsiębiorcy, których firmy nie zostały zniszczone przez powódź, ale ze względu na zniszczoną infrastrukturę, brak dostaw energii, gazu, wody, odbioru ścieków, zniszczoną infrastrukturę, nie są w stanie produkować albo świadczyć usług i tak będzie przez najbliższe miesiące. Te także bez sensownych form pomocy publicznej i to uruchomionej natychmiast, a przynajmniej zagwarantowanej przez państwo, nie przetrwają, a miejsca pracy przez nie oferowane, znikną bezpowrotnie. Również poszkodowanym rolnikom zaoferowano symboliczną pomoc i jeżeli szybko nie pojawi się nowelizacja specustawy powodziowej ich dotycząca, wiele poszkodowanych gospodarstw rolnych na wiosnę zwyczajnie zbankrutuje.
Jak z tego wynika, pozostawienie powodzian samych sobie, jest „zasługą” rządu i premiera Tuska, a także jego ministra ds. odbudowy Marcina Kierwińskiego, który na razie skoncentrował się na budowaniu swojego ministerstwa z budżetem na rok 2025, wynoszącym ponad 25 mln zł. W tej sytuacji ludowe porzekadło „Kowal zawinił, Cygana powiesili”, pasuje jak ulał to tej sytuacji, choć być może wojewoda dolnośląski był jeszcze bardziej nieudolny niż jego partyjni koledzy z Centrali, skoro odwołano tylko jego, a jego sąsiadów z województwa opolskiego i śląskiego jednak zostawiono.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/714033-kowal-zawinil-cygana-powiesili-czyli-odwolanie-awizenia