Burzliwa debata w Sejmie! Szefowa komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych Magdalena Filiks (KO), prezentując w Sejmie raport z jej działalności, podkreśliła, że w 2020 r. po raz pierwszy w historii próbowano dokonać „tak daleko idącej ingerencji w proces wyborczy na najwyższy urząd w państwie”. „Działania sejmowej komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych to polityczna hucpa, w ramach której koncertowo wyrzucono w błoto co najmniej kilka milionów” - odpowiedział poseł PiS Przemysław Czarnek. Według niego komisja nie dokonała żadnych ustaleń, o których nie byłoby wiadomo już wcześniej.
Dzisiaj rano Sejm rozpatruje sprawozdanie sejmowej komisji śledczej, która od grudnia zeszłego roku do października tego roku badała sprawę wyborów korespondencyjnych zaplanowanych na 10 maja 2020 r.
Według przedstawiającej sprawozdanie szefowej komisji „choć była to jedna z niezliczonych afer, jakie miały miejsce za rządów tzw. Zjednoczonej Prawicy, była to jednak afera szczególna: po raz pierwszy w historii próbowano dokonać tak daleko idącej ingerencji w proces wyborczy na najwyższy urząd w państwie”.
Skala nieprawidłowości i sposób działania najwyższych urzędników państwowych był porażający i bezprecedensowy
— oceniła.
28 posiedzeń komisji śledczej
Filiks zaznaczyła, że komisja odbyła łącznie 28 posiedzeń, na których przesłuchała 29 świadków i 2 biegłych, oraz przeprowadziła jedną konfrontację między świadkami. Przypomniała również, że w wyniku analizy zgromadzonych materiałów oraz dokonanych ustaleń komisja skierowała do Prokuratora Generalnego 10 zawiadomień o możliwości popełnienia łącznie 25 przestępstw przez 19 osób, w tym funkcjonariuszy publicznych.
Z uwagi na działanie osób trzecich, które w ocenie komisji utrudniały jej prace, komisja złożyła skargę na działalność Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów oraz wystąpiła do Sądu Okręgowego w Warszawie z wnioskami o ukaranie karą pieniężną dwóch świadków, którzy uchylali się od zeznań. Obaj zostali ukarani przez sąd karą pieniężną
— podała.
Podkreśliła jednocześnie, że „przede wszystkim wynikiem ustaleń prac komisji jest liczący ponad 380 stron raport”.
W toku prac komisji potwierdziły się wszystkie zarzuty Najwyższej Izby Kontroli po przeprowadzeniu przez nią kontroli, ale ujawniono też dodatkowe wątki, które jednoznacznie wskazują, że obóz Zjednoczonej Prawicy zamierzał za wszelką cenę przeprowadzić wybory na Prezydenta RP w sposób, który mógł ograniczyć, a nawet pozbawić kilku milionów obywateli czynnego prawa wyborczego
— powiedziała Filiks.
Czarnek: Wyrzucono w błoto kilka milionów
Na oświadczenie szefowej komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych Magdaleny Filiks z Koalicji Obywatelskiej zareagował poseł PiS Przemysław Czarnek.
Koncertowo wyrzucono w błoto co najmniej kilka milionów złotych na nic. Z tego miejsca w grudniu ubiegłego roku mówiłem, że komisja powstaje po to, żeby zrobić polityczną hucpę, polityczny cyrk w sprawie, w której wszystko jest wiadomo. Wszystko
— podkreślił poseł PiS Przemysław Czarnek.
Jego zdaniem, „wszystkie ustalenia komisji były znane szerokiej opinii publicznej”.
„Ta komisja powstała po nic”
Więc po co ta komisja powstała? Po to, żeby stwierdzić, że wybory prezydenckie zostały zarządzone zgodnie z konstytucją i obowiązkiem konstytucyjnym marszałka Sejmu na 10 maja? Przecież to było zupełnie oczywiste. Po to, żeby stwierdzić, że państwo miało obowiązek działać pomimo tych bardzo trudnych warunków? Przecież to wszyscy wiedzieli. Po to, żeby stwierdzić, że władze państwa polskiego podejmowały wszystkie działania, żeby tylko wykonać te konstytucyjne obowiązki? Przecież to wszyscy wiedzieli.
Jak podkreślił poseł PiS, „ta komisja powstała po nic”.
Zresztą udowodniła to również podczas trwania swoich prac. I to od samego początku. Ja już pomijam ten paluszek pana Jońskiego i wyłączanie mikrofonu. Atrakcja dzisiaj jest taka, że przynajmniej pani marszałek nie będzie mi wyłączała mikrofonu w ciągu tych 10 minut, które mam do dyspozycji, bo tam na komisji nie można było zabrać normalnie głosu, nie można było zadać trudnych pytań świadkom, nie można było dyskutować, dlatego że paluszek pana Jońskiego przeszkadzał. Natychmiast było wyłączane i wyciszane to, co było niewygodne dla komisji
— wskazał Przemysław Czarnek.
„Komisja śledcza się bała”
Zaznaczył, że chce „przywołać dwie rzeczy absolutnie kluczowe”.
Jest zupełnie jasne, że wybory 10 maja, tzw. kopertowe zostały wywalone, wstrzymane, wyrzucone, przewrócone przez panią Kidawę-Błońską, która osobiście się do tego przyznała, dlatego że szorowała po dnie w sondażach wyborczych. Na przestrzeni zaledwie kilkunastu tygodni doprowadziła poparcie Platformy Obywatelskiej do poziomu 6 proc. Przerażenie na twarzy PO i samej pani Kidawy-Błońskiej było takie, że trzeba było, jak to ona ujęła i jak to ujął również pan Trzaskowski, wywalić wybory kopertowe. Potwierdził to pan Trzaskowski, który publicznie się chwalił, że osobiście on doprowadził do tego, że wybory korespondencyjne 10 maja się nie odbyły
— podkreślił polityk.
Teraz uwaga. Dwoje kluczowych świadków, którzy mówili wprost, że to oni są winni tego, że do wyborów nie doszło, nie mogło być powołanych przez komisję śledczą, bo komisja śledcza bała się powołać na świadków kogoś, kto jest bezpośrednio odpowiedzialny za to, że do tych wyborów nie doszło. Komisja śledcza powołała na świadków więcej osób, niż zostało przesłuchanych i rozpoczęła działania w grudniu ubiegłego roku i nie miała czasu przesłuchać tych świadków, których sama powołała. Czy trzeba większej kompromitacji?
— mówił Przemysław Czarnek.
Jak dodał poseł PiS, „chcieliście zablokować państwo polskie”.
Państwo musi działać w każdych warunkach, a wy skompromitowaliście siebie, wszystkich członków tej komisji śledczej, skompromitowaliście instytucję komisji śledczej, która jest nielegalne, co orzekł Trybunał Konstytucyjny
— wskazał polityk.
Sejmowa komisja śledcza
Sejmowa komisja śledcza, która badała legalność, prawidłowość oraz celowość działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów prezydenckich w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego, pracowała od grudnia ub.r. do 10 października, kiedy to przyjęła raport końcowy ze swoich prac. Komisja oceniła w nim, że „ówczesny aparat władzy usilnie dążył do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych”, aby doprowadzić do reelekcji prezydenta Andrzeja Dudy, który „według zdecydowanej większości sondaży mógł wygrać wybory już w pierwszej turze”.
Wybory prezydenckie, zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu z lutego 2020 r., miały odbyć się 10 maja 2020 r. w formule głosowania korespondencyjnego z powodu epidemii COVID-19. Jednak 7 maja 2020 r. Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że ponieważ obowiązująca regulacja prawna pozbawiła PKW instrumentów koniecznych do wykonywania jej obowiązków, głosowanie 10 maja 2020 r. nie może się odbyć. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca (I tura), a głosowano w lokalach wyborczych.
CZYTAJ WIĘCEJ:
nt/PAP/Sejm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/713666-burzliwa-debata-czarnek-komisja-ds-wyborow-nielegalna